Czytelnik – pracownik działu kadr – zgłosił się do nas z następującym problemem. [b]Zatrudniony przepracował łącznie pięć lat, a w firmie czytelnika tylko dwa miesiące, po czym poszedł na zwolnienie lekarskie. Prezes twierdzi, że za pierwsze 30 dni choroby nie ma obowiązku płacić mu czegokolwiek. Uważa, że byłoby inaczej, gdyby miał już za sobą dziesięcioletni staż ubezpieczeniowy. Czy ma rację?[/b]
[b]Nie.[/b] Generalnie pracownik przebywający na zwolnieniu lekarskim nie zostaje pozostawiony samemu sobie. Za pierwsze 33 dni takiej niedyspozycji płacimy mu z firmowej kasy wynagrodzenie z art. 92 kodeksu pracy, a gdy ukończył 50 lat – za pierwsze 14 dni, począwszy od następnego roku.
Zwykle wynosi ono 80 proc. standardowej pensji, a czasami 100 proc. dla ciężarnych, poszkodowanych w wypadku w drodze do lub z pracy albo dla dawców komórek tkanek i narządów.
Potem przysługuje mu zasiłek chorobowy, który w całości finansuje ZUS. Wypłacamy go sami, jeśli 30 listopada poprzedniego roku zgłaszaliśmy do ubezpieczenia chorobowego ponad 20 osób, albo wypłaca go ZUS – w pozostałych sytuacjach i zawsze po ustaniu zatrudnienia.
[srodtytul]Aby dostać, trzeba wyczekać[/srodtytul]
[b]Ale uwaga! Po zmianie pracodawcy zatrudniony musi zwykle odczekać 30 dni, aby dostać to wynagrodzenie.[/b] Tyle wynosi bowiem tzw. wyczekiwanie na prawo do świadczeń chorobowych dla osób podlegających obowiązkowemu ubezpieczeniu chorobowemu, w tym pracowników. Wynika tak z art. 4 ust. 1 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=176768]ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (tekst jedn. DzU z 2005 r. nr 31, poz. 267 ze zm.)[/link].
W zasadzie chodzi o nieprzerwane ubezpieczenie, ale sumuje się również poprzednie okresy ubezpieczenia, jeśli przerwa między nimi nie przekroczyła 30 dni albo przekroczyła z powodu:
- urlopu wychowawczego lub bezpłatnego
- czynnej służby wojskowej żołnierza niezawodowego.
Niektórzy nie muszą przechodzić okresu wyczekiwania, np. ci, którzy mają za sobą co najmniej dziesięcioletnie ubezpieczenie chorobowe.
[ramka][b]Przykład[/b]
Pan Antoni zmienia miejsce pracy. Ze starą firmą rozstał się po pięciu latach pracy i nastąpiło to z końcem stycznia br. W nowej zaczął zatrudnienie 15 lutego. Zachorował 20 lutego. Skoro między podjęciem kolejnej pracy nie minęło więcej niż 30 dni, pracownik ma wymagany minimalny staż ubezpieczenia. Dlatego należy mu się wynagrodzenie chorobowe od pierwszego dnia zwolnienia lekarskiego.[/ramka]
[ramka][b]Przykład[/b]
Pani Karolina została wyrzucona z pracy dyscyplinarnie z końcem grudnia 2008 r. Z powodu zapisów w świadectwie pracy długo nie mogła znaleźć zajęcia. Załóżmy, że zatrudni się dopiero od 1 marca 2009 r., a 10 marca weźmie dwa tygodnie zwolnienia lekarskiego. W tej sytuacji nie ma prawa do wynagrodzenia chorobowego, bo nie przebyła okresu wyczekiwania. Co więcej, za cały czas zwolnienia lekarskiego nie dostanie ani grosza. Okres wyczekiwania minie jej bowiem dopiero 1 kwietnia. [/ramka]
[srodtytul]Prezes się myli [/srodtytul]
Z pytania wynika, że podwładny nie należy do grona szczęśliwców z dziesięcioletnim stażem ubezpieczenia. Przepracował bowiem razem tylko pięć lat. Nie pogarsza to jednak jego sytuacji, gdyż – jak się okazuje – przebył już minimalny 30-dniowy okres wyczekiwania warunkujący nabycie prawa do świadczeń chorobowych w nowym miejscu pracy. Na zwolnienie poszedł bowiem dopiero po dwóch miesiącach nowego zatrudnienia. A skoro tak, to trzeba mu wypłacić od razu wynagrodzenie chorobowe. Gdyby niedyspozycja przedłużyła się ponad 33 dni, dostanie następnie zasiłek chorobowy.