Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje

Jeśli chcemy budować silną armię, to musimy zwiększyć jej finansowanie. Jeśli tego nie zrobimy, to powinniśmy… zmniejszyć nasze plany. Najpewniej jednak wybierzemy rozwiązanie pośrednie i najgorsze: będziemy realizować mocarstwowe ambicje bez dostatecznego finansowania.

Publikacja: 02.05.2025 12:12

Wóz dowódczo-sztabowy na podwoziu gąsienicowym K9 z 14. Dywizjonu Artylerii Samobieżnej na defiladzi

Wóz dowódczo-sztabowy na podwoziu gąsienicowym K9 z 14. Dywizjonu Artylerii Samobieżnej na defiladzie z okazji Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia 2024 r.

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Tworzymy armię, jakiej Polska nie miała od wieków – supersilną i nowoczesną, armię do wygrywania – stwierdził premier Donald Tusk w swoim świątecznym orędziu. Z kolei kilka dni wcześniej zapowiedział, że „będziemy mieli najsilniejszą armię w regionie”. Trudno się z takimi słowami szefa rządu nie zgodzić. I, co cieszy, tak uważa zdecydowana większość polityków ugrupowań politycznych mających poparcie społeczne pozwalające wejść do Sejmu.

Ta zdumiewająca, jak na polską politykę, zgoda ma odzwierciedlenie w planach budowy Wojska Polskiego. Rozpoczęte za rządów Prawa i Sprawiedliwości budowanie 300-tysięcznej armii i aż sześciu dywizji jest teraz przez rządy koalicji KO-Trzecia Droga-Lewica kontynuowane.

Ile musi wydać Polska, by zrealizować rządowy plan modernizacji armii?

Nie czas i miejsce by rozwodzić się nad realiami demograficznymi, ale zerknijmy na finanse. Jak wyliczył doskonały analityk Tomasz Dmitruk na łamach Dziennika Zbrojnego, w ostatnich latach zawarliśmy kontrakty na ponad 560 mld zł. Zaznaczę, że do tej pory zapłaciliśmy tylko część tej kwoty, a jej większość będziemy spłacać w kolejnych latach na podstawie podpisanych już umów wieloletnich. Dla przykładu: wartą ok. 20 mld zł umowę na zakup samolotów F-35 podpisaliśmy w 2020 r., pierwsze dostawy będą w przyszłym roku, a spłatę zakończymy zapewne koło 2030 r. Oczywiście później tę flotę trzeba będzie utrzymywać, ale to również temat na inny artykuł.

Czytaj więcej

800 mld euro z UE na obronę? To mit. Rozwiewamy wątpliwości

Jeśli mielibyśmy zrealizować ambitny plan modernizacji naszej armii to musimy wydać jeszcze ponad drugie tyle. Jeszcze ponad 600 mld zł. To pozwoli na zakup m.in. kolejnych dwóch eskadr samolotów bojowych, tysiąca bojowych wozów piechoty czy kilkuset czołgów. Dla przypomnienia: w tym roku budżet na obronność planowo wyniesie prawie 190 mld zł, w rzeczywistości wydamy nieco mniej. Biorąc pod uwagę, że już rozbudowaliśmy nasze Siły Zbrojne i realizujemy wielomiliardowe kontrakty, to „koszty stałe” zajmują już zdecydowaną większość naszego budżetu na obronność.

Czy 5 proc. PKB na armię to dużo? Tak, ale nadal za mało

W 2025 r. na obronność mamy wydać ok. 4,7 proc. PKB. Nieoficjalnie w MON można usłyszeć, że w 2026 r. ma to być nawet 5 proc. PKB. To bardzo dużo. Prawie tyle co na służbę zdrowia i zdecydowanie najwięcej wśród wszystkich krajów członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jednak problem w tym, że by zrealizować nasze bardzo ambitne plany budowania najsilniejszej armii w regionie jest to… zdecydowanie za mało. Pisząc wprost – nie da się zrealizować tak ambitnych planów modernizacyjnych, jeśli nie zwiększymy wydatków na obronność do 6 a nawet więcej procent PKB. Oczywiście to ma konsekwencje. Już ponad 70 lat temu, prezydent USA Dwight Eisenhower, były generał stwierdził, że „każdy wyprodukowany karabin, każdy zwodowany okręt, każda wystrzelona rakieta oznacza w podstawowym sensie okradanie głodnego, który nie zostanie nakarmiony, albo nagiego, którego nie przyodziano”. Wydawanie na armię de facto może oznaczać m.in. dalszą zapaść systemu opieki zdrowotnej.

Z drugiej strony, jeśli nie chcemy jako społeczeństwo podnosić i tak już bardzo wysokich wydatków, to powinniśmy stanąć w prawdzie i powiedzieć sobie wprost: nie da się, przy takim finansowaniu, zrealizować tak ambitnych planów modernizacyjnych. Hasło „z niczego nie rezygnujemy”, bez zwiększania finansowania armii, nie ma racji bytu.

Czytaj więcej

Ilu amerykańskich żołnierzy zostanie w Polsce?

Modernizacja polskiej armii. Trzy drogi dla polskiego rządu. Najgorsza jest ta, która prawdopodobnie zostanie wybrana

Nieco upraszczając, są trzy rozwiązania tego problemu, trzy drogi, którymi można podążać.

Bramka nr 1: można jeszcze zwiększyć finansowanie armii. Ale konsekwencje dla budżetu będą mocno odczuwalne.

Bramka nr 2: można okroić nieco bardzo ambitne plany modernizacyjne, tak by tworzyły one spójną całość przy mniejszym finansowaniu. To oczywiście łączy się także z mniejszą zdolnością do odstraszania Rosji.

Wreszcie jest bramka nr 3, którą wybiera się, jeśli nie chce się podjąć żadnej decyzji. Mówiąc o tworzeniu bardzo silnej armii… nie zwiększymy finansowania. To będzie oznaczało, że będziemy tworzyć tzw. armię wyspową. Będziemy mieli wyspy nowoczesności w morzu nijakości, część armii będzie nowoczesna, a część nie. Próba realizacji bardzo ambitnego planu, przy ograniczonym finansowaniu, będzie oznaczała programy modernizacyjne, realizowane przez dziesiątki lat, bez szans na ich zakończenie i de facto mało efektywne wydawanie środków publicznych na armię.

Wydaje się, że warto by nasi politycy stanęli w prawdzie i to sobie uświadomili. Obawiam się jednak, że tak się nie stanie i siłą rozpędu wybierzemy bramkę nr 3.

A, delikatnie pisząc, jest to rozwiązanie suboptymalne.

Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku