W każdej walce trzeba przede wszystkim pilnować bilansu sił. Adam Bodnar ma świadomość, że są tacy, którzy domagają się od niego zatrzymania procesu zaprzysięgania nowego prezydenta, ale nie są to sojusznicy na tyle liczni ani silni, by zmotywować go do boju z wiatrakami. Zna stanowisko premiera i jego koalicjantów, którzy nie chcą walczyć z Nawrockim. Doskonale też wie, że sojusznika we wstrzymaniu procesu zaprzysiężenia nie znajdzie w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, która we wtorek zapewne ogłosi ważność wyborów z 1 czerwca. Gdyby jednoznacznie stwierdziła, że wybory są nieważne, sprawa byłaby jasna. Krytyczne stanowisko ministra sprawiedliwości współgrałoby z Sądem Najwyższym.
Co Sąd Najwyższy orzeknie w sprawie wyborów?
Adam Bodnar ma świadomość, że są tacy, którzy domagają się od niego zatrzymania procesu zaprzysięgania nowego prezydenta, ale nie są to sojusznicy na tyle liczni, ani silni, by zmotywować go do boju z wiatrakami
Ale tak raczej nie będzie. IKNiSP SN w swojej uchwale najpewniej potwierdzi drobne nieprawidłowości, ale uzna, że nie miały wpływu na ważność wyborów, co skłoni marszałka Sejmu Szymona Hołownię do zwołania Zgromadzenia Narodowego. Bodnarowi zostałoby w SN bronić honoru i linii politycznej przeciwników deformy wymiaru sprawiedliwości, a także po raz kolejny dowodzić, że izba nie jest organem właściwym do orzekania oraz dopuściła się uchybień formalnych. A w kolejnych tygodniach kontrolować pracę prokuratorów zajmujących się badaniem nadużyć prawa w wybranych komisjach. Na dodatek ten ostatni proces nie miałby większego znaczenia z perspektywy wprowadzania prezydenta elekta Nawrockiego do pałacu.
Czytaj więcej
Szymon Hołownia jako marszałek Sejmu w ostatnich dniach jest pod ogromną presją – zarówno oficjal...