W Polsce jest bardzo mało barier handlowych, pod tym względem od lat lokujemy się w ścisłej światowej czołówce, podobnie jak pozostałe kraje Unii Europejskiej, z którymi dzielimy wspólny obszar celny. Średnia wysokość cła w UE wynosiła 1,6 procent, a pozataryfowe bariery w handlu są nieliczne. Czy zatem można wyciągnąć wniosek, że z punktu widzenia swobody przepływu towarów jesteśmy bliscy ideału?

Niestety, sprawa jest bardziej skomplikowana. Fundacja Heritage zakłada, że im mniejsze bariery w handlu, tym lepiej. Tymczasem, jak pokazuje jeden z większych znawców procesu globalizacji Dani Rodrik, poziom ochrony celnej danego kraju powinien być zależny od jego fazy rozwoju. Przedwczesne otwarcie się na globalną konkurencję, gdy dany sektor jest jeszcze słabo rozwinięty, może doprowadzić do likwidacji tego sektora. Tym bardziej że na lokalnym rynku, przedwcześnie otwartym, pojawiają się globalne korporacje, które często stosują bardzo brutalne metody eliminacji lokalnych producentów lub lokalnych sieci dystrybucji. To dumping cenowy, potężne uderzenie marketingowe z budżetami niedostępnymi dla lokalnych graczy, łapówki, brudny lobbing regulacyjny. W takiej sytuacji poziom ochrony celnej lokalnego rynku powinien być dopasowany do stopnia rozwoju danego sektora, żeby zneutralizować wspomniane powyżej działania globalnych korporacji.

W Unii Europejskiej nie ma miejsca na narodową politykę celną, bo mamy wspólny obszar celny. Ale wiele krajów stosuje różne pozataryfowe metody wspierania lokalnych firm, kosztem firm zagranicznych. Często są to miękkie działania, polegające na wykorzystywaniu budowanych misternie sieci relacji, niewidocznych dla audytorów z Fundacji Heritage, na umiejętnym wykorzystywaniu procedur administracyjnych. Te działania można określić mianem patriotyzmu gospodarczego w globalnej gospodarce. I ponieważ inne kraje stosują te metody, my również musimy przyjąć te reguły gry. Trzeba być przy tym bardzo czujnym, bo często te kraje, które najgłośniej krzyczą o walce z korupcją, o równych warunkach gospodarowania, same stosują naganne i brudne metody walki z konkurencją zagraniczną.

Zatem nie cieszmy się z wysokiej pozycji w tym rankingu, tylko zastanówmy się, czy stosujemy wystarczająco skutecznie politykę ekonomicznego patriotyzmu. Dotyczy to zarówno administracji publicznej, dyplomacji, jak i nas samych, konsumentów. Kupując jakiś towar, sięgajmy po to, co polskie, oczywiście, jeżeli będzie miało porównywalną cenę i jakość do towarów zagranicznych.

Autor jest profesorem i rektorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie