Młodzi ludzie mają dzisiaj wybór: mogą np. zatrudnić się w korporacji, założyć własną działalność, a nawet pracować legalnie w innym kraju. Ale skutecznie zniechęcać młodych może też opinia o służbie publicznej, że jest biurokratyczna, mało innowacyjna, skorumpowana, nie daje szans na budowanie kariery zawodowej. I trzeba podkreślić, że duży udział w takim postrzeganiu urzędników mają sami politycy – jedni zlikwidowali konkursy na wyższe stanowiska w służbie cywilnej, drudzy nie spieszą się, żeby to naprawić.

Czy zawsze urzędnicy postrzegani byli w tak negatywnym świetle? Otóż nie, w dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy po czasach rozbiorów budowała się polska państwowość, praca w administracji publicznej dla dobra wspólnego wiązała się z prestiżem, szacunkiem.

Skąd więc taka zmiana w postrzeganiu urzędników? Prof. Irena Lipowicz na niedawnej konferencji w Senacie RP tak to uzasadniała: „Okazywanie pogardy urzędnikom państwowym, dowolność krytyki niesprawiedliwej, oszczerczej wobec każdego najskromniejszego urzędnika państwowego to nie jest dziedzictwo II Rzeczpospolitej. To była koncesja systemu stalinowskiego, który nienawidził swojej administracji. W systemie sowieckim wzbudzenie nienawiści do administracji, do urzędników, którzy byli żenująco nisko wynagradzani i mieli sobie dokraść resztę, stworzyło z nich zakładników aparatu partyjnego – było czymś normalnym, i myśmy to przejęli”.

Reklama
Reklama

Sprawna administracja to sprawne państwo – politycy powinni to wiedzieć. Najwyższy czas na zmiany.

Zapraszam do lektury „Tygodnika Urzędników”