W kraju trwa licytacja na obietnice wyborcze. Ekonomiści dość zgodnie oceniają, że takie poluzowanie polityki fiskalnej, jakie zapowiadają wszystkie właściwie partie, przy tak wysokiej inflacji, jest nieodpowiedzialne. A tymczasem złoty systematycznie się umacnia, a rentowność obligacji pozostaje stabilna. Jak to wytłumaczyć?
Na kurs złotego wpływają też uczestnicy rynku, którzy nie grają na walutach, nie starają się przewidywać kursu. Chodzi mi o firmy uczestniczące w handlu zagranicznym. Mniej więcej do końca III kwartału 2022 r. mieliśmy do czynienia z dużym wzrostem deficytu handlowego Polski, co wynikało z gwałtownego wzrostu cen kupowanych paliw i surowców energetycznych. Na import gazu, ropy i węgla w ub.r. wydaliśmy dwukrotnie więcej niż rok wcześniej. To się skumulowało w II i III kwartale, co prowadziło do deprecjacji złotego. Później doszło do spadku cen tych surowców. W tym roku saldo handlowe wyraźnie się poprawiło. To jeden z czynników prowadzących do umocnienia złotego. Drugim są nastroje na globalnym rynku kapitałowym. Inwestorzy grają na to, że najgorsze konsekwencje polityki antyinflacyjnej mamy za sobą. Rośnie więc apetyt inwestorów na ryzyko, co powoduje zainteresowanie aktywami z rynków wschodzących, takich jak Polska. To powoduje aprecjację ich walut. Złoty nie jest odosobniony, szybko umacnia się – przy ponad 20-proc. inflacji - także forint. Nie należy oceniać sytuacji makroekonomicznej w Polsce na podstawie wahań kursu złotego.