Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z 18 października 2011 r. (III PK 19/11).

Z wielu jedno

Na mocy zarządzenia wojewody 1 stycznia 2007 r. powstało duże przedsiębiorstwo komunikacji samochodowej z połączenia kilku mniejszych. Zostały w nim wyodrębnione jednostki organizacyjne (odpowiadające wchłoniętym przedsiębiorstwom), stanowiące oddziały wedle ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym oraz pracodawców w rozumieniu art. 3 kodeksu pracy.

Wprawdzie jednostki te funkcjonowały w zakresie osobowości prawnej przedsiębiorstwa, ale zachowały wyodrębnienie majątkowe, terytorialne i organizacyjne. Całym przedsiębiorstwem zarządzał dyrektor, a oddziałami kierownicy. Na czele oddziału we Włodawie stanął Mariusz C., nowo zatrudniony na podstawie umowy o pracę na okres od 2 stycznia 2007 r. do 31 grudnia 2009 r.

W przedsiębiorstwie i poszczególnych oddziałach funkcjonowały oddzielne układy zbiorowe pracy, które przyznawały zatrudnionym m.in. dodatek stażowy, funkcyjny i premie. Umowa o pracę kierownika uległa rozwiązaniu z końcem kwietnia 2007 r. Dwa lata potem zażądał on od byłego szefa ponad 15 tys. zł wyrównania wynagrodzenia tytułem dodatków i premii należnych mu na podstawie centralnego układu zbiorowego pracy (uzp).

Argumentował, że nie uważa się za osobę zarządzającą zakładem w imieniu pracodawcy, a skoro tak, to obejmują go zasady płacowe określone w układzie zbiorowym. Zgodnie z art. 241

26

§ 2 k.p. w uzp nie wolno przecież określać zasad wynagradzania pracowników zarządzających zakładem pracy w imieniu pracodawcy.

Uprawnienie miało wtórny charakter

Sąd rejonowy poparł go w stu procentach. Jego zdaniem zainteresowany aspirujący do grona osób zarządzających zakładem w imieniu pracodawcy musi spełnić dwa warunki:

• dysponować kompetencjami do dokonywania czynności w sprawach z zakresu prawa pracy,

• mieć to uprawnienie o charakterze pierwotnym (wynikające z przepisów prawa, a nie z czynności prawnej).

Po analizie tych kryteriów sąd pierwszej instancji doszedł do przekonania, że kierownik jednostki organizacyjnej przedsiębiorstwa państwowego nie ma statusu osoby zarządzającej w świetle ustaw o przedsiębiorstwie państwowym i tzw. kominowej. A skoro tak, to nie można go jednocześnie uznać za kierownika zakładu w rozumieniu art. 128 § 2 k.p.

Wprawdzie posiada on uprawnienie do dokonywania czynności z zakresu prawa pracy, ale nie ma ono charakteru pierwotnego. Z tego wynika, że kierownik wyodrębnionej części przedsiębiorstwa nie podlega rygorom płacowym z ustawy kominowej i art. 241

26

§ 2 k.p. oraz przysługują mu w związku z tym składniki płacowe z uzp.

Zwolniony wygrał ponad 13 tys. zł wyrównania poborów, a sąd okręgowy oddalił apelację spółki komunikacyjnej (w międzyczasie przedsiębiorstwo zostało sprywatyzowane).

Jednak bez uzupełnienia

Zupełnie odmiennie na spór zapatrywał się Sąd Najwyższy, który przyznał rację przedsiębiorstwu.

„O możliwości uznania za pracodawcę jednostki będącej częścią większej struktury winno decydować spełnienie przez tę jednostkę dwóch podstawowych warunków, uregulowanych w przepisach wewnętrznych określających jej status: wyodrębnienie finansowo-organizacyjne oraz samodzielne zatrudnianie pracowników. Przy czym drugi z tych warunków nie zostanie spełniony wówczas, gdy upoważnienie do zawierania i rozwiązywania umów o pracę będzie wynikało jedynie z oświadczenia woli kierownika wyższego szczebla” – ocenił SN w wyroku z 18 października 2011 r. (III PK 19/11).

Zatrudniony stał samodzielnie na czele oddziału przedsiębiorstwa, któremu został nadany przymiot pracodawcy na mocy aktów ustrojowych, tj. zarządzenia wojewody i statutu przedsiębiorstwa – analizował SN. Dodał, że oddział był również pracodawcą dla kierownika.

Sądy niższych instancji badały tak naprawdę właściwości jego uprawnienia do zarządzania jednostką organizacyjną i oceniły je jako wtórne, wykluczając go z tego powodu z grona osób zarządzających zakładem w imieniu pracodawcy. I błędnie – podkreślił SN. Bez wątpienia opisany kierownik należy do tego kręgu, a więc układ zbiorowy nie mógł regulować zasad jego wynagradzania. Dlatego SN uznał skargę kasacyjną przedsiębiorstwa (spółki), a kierownik musi się obejść bez wyrównania pensji.