Od 1 października firmy czeka sporo zawirowań. Wszystko przez nowy plik JPK_VAT. Przedsiębiorcy będący podatnikami czynnymi VAT zaczną go wysyłać do urzędu skarbowego zamiast VAT-owskiej deklaracji. Ministerstwo Finansów obiecywało, że zmiana ułatwi życie podatnikom. Nowy plik JPK ma bowiem uprościć raportowanie.

Tyle deklaracje, bo księgowi już wysyłają do klientów e-maile, że muszą przekazywać dużo więcej informacji, m.in. oznaczenie sprzedaży wrażliwych grup towarów czy transakcji z podmiotami powiązanymi. Przedsiębiorca ma ściśle współpracować z biurem rachunkowym i księgowym, więc i odpowiednio opisywać faktury. Może oczywiście liczyć na pomoc. Wielu księgowych już jednak mówi, że za to trzeba będzie dodatkowo zapłacić. Kto nie dopłaci, zostanie z problemem sam.

Czytaj także:

Zmiany w JPK_VAT: firmy czeka podwyżka cen za usługi księgowe

Pomyłka w nowym JPK może sporo kosztować

Na scenie podatkowej pojawi się nowa kategoria przedsiębiorcy: wytrzymałego. Nie da się inaczej określić firm, które nie dosyć, że ciągle zmagają się ze skutkami pandemii koronawirusa, to jeszcze przybywa im (jakby teraz było ich mało) nowych obowiązków. Takim jest opisywanie faktur. Niektóre towary i usługi trzeba będzie oznaczać specjalnymi symbolami (tzw. oznaczenia GTU). Konia z rzędem temu, kto się w tym połapie. A za błędy w pliku przewidziane są kary – 500 zł za każdy.

Dobrze, że fiskus interesuje się podatnikami. Dlaczego jednak mają go informować, czy są w stosunkach z podmiotem powiązanym (czyli takim, który wywiera znaczący wpływ)? Czy jest nim mąż lub żona? Wiadomo: małżonek może na nas wpływać jak żaden urząd skarbowy.

Gdyby tak za sprawą nowego JPK politycy przestali upychać bliskich na intratnych posadach w różnych instytucjach albo zaczęli zwierzać się z takich synekur w deklaracjach podatkowych... To byłby pomysł! A tak znów dostanie się przedsiębiorcom. Głowy im wprawdzie nie utną, bo zwłoki podatków nie płacą. Za to kłopoty na długo mają zapewnione.