„Gdyby nam kiedyś tego zabrakło... Nie, nie zabraknie" – tak popularna niegdyś piosenka „W Polskę idziemy" zapewniała, że czego jak czego, ale wódki w naszym kraju zawsze będzie w bród. Gdy spojrzeć na wyniki polskiej branży spirytusowej – nie jest już tak wesoło, a piosenka z lekka traci na aktualności. Niemal połowa producentów ponosi straty, a spożycie krajowych mocnych alkoholi utrzymuje się od kilku lat na prawie niezmienionym poziomie. Wzrost ich sprzedaży na poziomie 2 proc. jest niczym wobec 8 proc. w wypadku piwa i 15 proc. – wina. Ubiegłorocznych wyników przemysłowi spirytusowemu nie poprawiła nawet okazja do wielkiej zakrapianej zabawy, czyli Euro 2012. Po prostu większość kibiców wybrała piwo.

Jak zatem uratować ciągnącą na minimalnej marży tradycyjnie polską branżę? Sami przedsiębiorcy wskazują na przepisy o akcyzie. I nie postulują wcale obniżenia tego podatku. Chodzi raczej o zmiany w systemie jego płatności. Dziś są one bardzo restrykcyjne – producenci muszą dokonywać wpłat dziennych jako zaliczek. Termin płatności jest powiązany z opuszczeniem terenu zakładu. Ten ostatni musi zyskać status tzw. składu podatkowego, gdzie obrót towarami podlega szczególnie wnikliwej weryfikacji władz celnych (z obecnością celników włącznie). Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy twierdzi, że wobec bardzo surowych wymogów kontrolnych legalnie działający producent i tak nie ma wielkich możliwości oszukiwania na akcyzie.

Dlatego branża proponuje, by zrezygnować z obowiązku wpłat dziennych i zamienić je na wpłaty miesięczne – do 10. dnia następnego miesiąca. Taki sam efekt, czyli poprawę płynności przedsiębiorców spirytusowych, mogłyby przynieść zryczałtowane wpłaty dzienne i rozliczenia różnicy przy deklaracji miesięcznej. W szczególnie trudnej sytuacji finansowej przedsiębiorca powinien uzyskać odroczenie akcyzy o 30 dni – postuluje związek. Innym ułatwieniem byłaby możliwość przesunięcia terminu płatności akcyzy z 25. dnia po powstaniu zobowiązania na dzień złożenia deklaracji (czyli 25. dzień następnego miesiąca), z równoczesną zapłatą odsetek według stawki tzw. opłaty prolongacyjnej (obecnie 6,25 proc.).

Zdaniem Wojciecha Kroka, doradcy podatkowego z kancelarii Parulski i Wspólnicy, takie propozycje są uzasadnione, choć alternatywnym wyjściem byłaby liberalizacja zakładania składów podatkowych. – Gdyby takimi składami mogły być zwykłe hurtownie alkoholi albo np. magazyny przy supermarketach, to akcyzę trzeba by płacić podczas przekazania do sprzedaży detalicznej. Takie rozwiązania są np. w Wielkiej Brytanii – wskazuje. Dodaje, że zastosowanie takich reguł bez zmiany stawek podatku mogłoby też poprawić kondycję finansową także innych przedsiębiorców płacących akcyzę, np. branży paliwowej czy tytoniowej.

Polski Przemysł Spirytusowy jest partnerem akcji „Uprośćmy podatki"

masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.rochowicz@rp.pl

Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy

Przemysł spirytusowy to jedyna branża spożywcza, która ma tak duże kłopoty z wypłacalnością. W latach 2008–2011 zbankrutowało osiem przedsiębiorstw. Łącznie do produkcji wódki w tamtym okresie producenci dołożyli ok. 320 mln zł. Największą bolączką firm, szczególnie w obliczu kryzysu gospodarczego w Europie, jest bardzo niska marża producencka wymuszona dużą wrażliwością konsumentów na cenę. Trudności płatnicze przedsiębiorców to często kwestia nie tylko obciążeń, jakie nakłada na nich państwo, lecz także zawiłych i niejasnych przepisów z nimi związanych. Dlatego zależy nam na zmianach, które uproszczą procedurę płacenia akcyzy, dostosują ją do realiów biznesowych i pozwolą producentom lepiej zarządzać.