Mogliśmy ostatnio usłyszeć od pana premiera, że najprawdopodobniej obniżki stawki VAT w przyszłym roku nie będzie. Rozumiejąc oczywiście przesłanki tej decyzji, zauważyć należy także jej fałszywe ustawienie. Otóż   jesteśmy informowani, że nie będzie „obniżki podatków". Czy w istocie byłaby to obniżka podatków? Zdecydowanie nie. Należy raczej stwierdzić, że zostanie utrzymana ich podwyżka. Nie tyle zatem nie będzie obniżki podatku, ile raczej podatki pozostaną podwyższone.

Przypomnijmy bowiem fakty: niecałe trzy lata temu – wobec trudnej sytuacji finansowej państwa i groźby przekroczenia progu zadłużenia finansów publicznych – władza zawarła umowę ze społeczeństwem. Treścią tej umowy (zapisanej w przepisach przejściowych do ustawy o  VAT) było przejściowe podwyższenie stawek   VAT z jednoczesną obietnicą powrotu po trzech latach (tj. od 1 stycznia 2014 r.) do wcześniejszych stawek podatku (22 proc. i 7 proc.), jeżeli poziom zadłużenia finansów publicznych nie przekroczy 55 proc. PKB.

I oto teraz dowiadujemy się, że władza zamierza tę umowę społeczną złamać. Zapowiada się bowiem na to, że niezależnie od tego, jak się ukształtuje poziom  zadłużenia, stawki VAT nie wrócą do swojego poprzedniego poziomu   obowiązującego przed 2011 r. Jednocześnie nazywa się całą tę operację brakiem obniżki stawek podatku. Ot, potęga socjotechniki...

Jeśli powtórzy się to twierdzenie  sto razy, to wszyscy wreszcie uwierzą, że faktycznie chodzi tutaj o obniżkę stawek podatku. Nie będzie zatem może lepiej, ale nie będzie  i gorzej.

Dlatego  trzeba wyraźnie tutaj podkreślić: rząd nie tyle nie obniży stawek podatku od towarów i usług, ile  nadal – wbrew obietnicom złożonym polskiemu społeczeństwu – będzie utrzymywał stawki na określony czas podwyższone.

Autor jest doradcą podatkowym, doktorem prawa, wspólnikiem w kancelarii EOL