Ministerstwo Finansów zdaje się nie rozumieć problemu. "Materiały pozyskane w ten sposób po włączeniu do akt sprawy traktowane są jak inne dowody zebrane wtoku postępowania kontrolnego i zgodnie z przepisami art. 123 ustawy - Ordynacja podatkowa kontrolowany ma do nich prawo wglądu i prawo wypowiedzenia się co do zebranych dowodów. Przepisy prawa nie przewidują możliwości wyłączenia tych materiałów dowodowych. Zresztą możliwość wyłączenia i niezapoznania kontrolowanego z częścią materiału dowodowego odebrana byłaby jako ograniczenie jego praw i zaprzeczenie zasadzie jawności postępowania" -napisało ministerstwo w przekazanym "Rzeczpospolitej" stanowisku.

Czym innym jest jednak przeglądanie dowodów w swojej sprawie, a czym innym zaglądanie do cudzych danych.

Urzędnicy zapewniają, że z metody tej korzystają sporadycznie. "Przykładowo w postępowaniach kontrolnych podmiotów powiązanych przeprowadzonych w latach 1999 -2007 porównanie zewnętrzne zastosowano w 52 kontrolach na terenie całego kraju, z czego w większości przypadków dane zostały udostępnione dobrowolnie, na prośbę organów. Ponadto do generalnego inspektora kontroli skarbowej nie wpłynęły w tym zakresie żadne skargi" -twierdzi ministerstwo.

Problem polega jednak na tym, że metoda porównawcza może być stosowana nie tylko wobec przedsiębiorców, którzy zawarli uprzednie porozumienia cenowe albo jako podmioty międzynarodowe stosują ceny transferowe. Ordynacja pozwala bowiem zastosować tę metodę do każdego niemal podatnika. Wystarczy, że fiskus zakwestionuje rzetelność prowadzonych ksiąg podatkowych (art. 193 § 4 ordynacji), by następnie dokonać szacowania na podstawie art. 23 § 3 pkt 2. Jego pole działania staje się szersze, jeśli się uwzględni też art. 11 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, który umożliwia ustalanie niektórych przychodów na podstawie cen rynkowych.

Zdarza się, że organ w postanowieniu włącza do postępowania protokół z kontroli wydany winnym postępowaniu, a w nim mogą być przecież wyliczenia i tabelki dotyczące cen i marż konkurencyjnej firmy.

Nikt nie kwestionuje prawa skarbówki do stosowania metody szacowania dochodów, lecz tylko udostępnianie informacji finansowych innych podatników. Urzędnicy mogą to jednak robić w sposób nikomu nieszkodzący. Są bowiem programy komputerowe zawierające zestawienia danych porównawczych ze sprawozdań finansowych, do których każdy ma dostęp, bo spółki przesyłają je do Krajowego Rejestru Sądowego. Tyle tylko, że za taki program trzeba zapłacić i co jakiś czas kupować aktualizację zawartych w nim danych.

Prostszym sposobem jest usuwanie danych firmy z dokumentów porównawczych (tak jak robią to sądy, publikując orzeczenia), które następnie mają być dołączone do akt innego podatnika. Nie wystarczy to jednak, gdy na rynku są np. tylko dwa albo trzy podobne podmioty.

Zdaniem prof. Ryszarda Mastalskiego fiskus może się posługiwać dokumentem porównawczym tylko wtedy, gdy usunie dane identyfikacyjne. W przeciwnym razie działa nielegalnie.

Masz pytanie do autorki, e-mail: g.lesniak@rzeczpospolita.pl

Warto zapytać, czy ustawodawca, projektując przepisy o szacowaniu np. podstawy opodatkowania, zdawał sobie sprawę z tego, że będą one stosowane w taki sposób. To poważne niedopatrzenie, aby dać urzędnikom do rąk tak mocną broń jak badanie cen, marż bądź obrotu u konkurencji kontrolowanego podatnika, a nie zagwarantować jej ochrony danych pozyskanych przez urzędy.