Te przykre wnioski można wyciągnąć z pisma ministra finansów z 26 kwietnia br. (odpowiedź na interpelację poselską). Podkreślił w nim, że eksport towarów jest opodatkowany stawką preferencyjną, w związku z tym trzeba spełnić określone warunki, aby z niej skorzystać. Jeden z nich to dostawa towarów. Eksporter musi "przenieść prawo do rozporządzania towarami jak właściciel na inny podmiot".

Co w sytuacji, gdy towar zginie za granicą albo okaże się, że kontrahent nie istnieje? Minister nie ma wątpliwości. "Każdy podmiot prowadzący działalność gospodarczą w warunkach gospodarki rynkowej ma swobodę w zawieraniu umów cywilnoprawnych i ponosi wszelkie konsekwencje z tym związane, w tym również w zakresie ewentualnych konsekwencji związanych z wyborem nierzetelnego kontrahenta" - czytamy w odpowiedzi. Jeśli więc podpisał umowę z fikcyjną firmą, to nie może zastosować preferencyjnej stawki. Nie wystarczy, że towar przekroczył granicę i załatwione zostały formalności z tym związane.

- Minister nie zgadza się na zastosowanie zerowej stawki i zdaje się uważać, że eksporterzy powinni wykazywać takie "transakcje" ze stawkami krajowymi -mówi Adam Bartosiewicz, współautor komentarza do ustawy o VAT. - Jednocześnie przyznaje, że nie można mówić o dostawie towarów w sytuacji, gdy "drugą stroną transakcji" jest podmiot fikcyjny lub nieistniejący. Przy czym trafnie wskazuje, że sama czynność przekroczenia granicy nie podlega opodatkowaniu. Jak widać, stanowisko ministra jest niespójne. Z jednej bowiem strony twierdzi, że warunkiem wystąpienia eksportu jest zaistnienie dostawy towarów, a z drugiej chce opodatkować czynność, która taką dostawą nie jest. Moim zdaniem eksporter w takiej sytuacji nie musi płacić podatku.

Pismo Ministerstwa Finansów można znaleźć pod adresem www.rp.pl/prawo/pisma