W zadaniowym czasie pracy pracodawca nie tworzy grafików dla podwładnych, lecz w porozumieniu z nimi ustala godziny niezbędne do wykonania powierzonych im obowiązków. Muszą być one możliwe do realizacji w zakresie powszechnych norm czasu pracy. Natomiast samo rozplanowanie aktywności pozostawiono zadaniowcowi. To z kolei utrudnia ustalenie, ile godzin z podróży służbowej należy zaliczyć do jego czasu pracy. Obejmuje on zarówno czas spędzony na wykonywaniu zadania służbowego stanowiącego cel podróży, jak i czas przejazdu, w jakim pokrywa się z harmonogramowymi godzinami aktywności. Niebagatelny wpływ na rozliczenie pracy zadaniowca ma też jej rodzaj i miejsce wykonywania obowiązków.

Przejazd i odpoczynek

Podróż służbowa to wykonywanie na polecenie pracodawcy zadania poza siedzibą zakładu lub poza stałym miejscem pracy (art. 77

5

§ 1 k.p.). Muszą w niej wystąpić co najmniej dwa rodzaje aktywności, czyli przejazd i wykonanie zadania służbowego, dla którego realizacji pracownik odbywa podróż. Przy dłuższych, kilkudniowych wyjazdach dojdzie do tego czas przeznaczony na odpoczynek.

Z tych trzech okresów do czasu pracy niewątpliwie zalicza się ten przeznaczony na realizację zadania powierzonego podwładnemu w podróży. Przeciwieństwem tego okresu jest czas przeznaczony na odpoczynek w trakcie dłuższych delegacji, kiedy etatowiec nie pozostaje w dyspozycji szefa w zakładzie czy miejscu przez niego wyznaczonym (art. 128 § 1 k.p.).

Reklama
Reklama

Ostatnim elementem podróży służbowej są przejazdy, podczas których etatowiec nie powinien pracować. Tych okresów nie należy odliczać od czasu pracy. Prowadziłoby to do niedopuszczalnej sytuacji, w której powracający z delegacji musiałby odpracować godziny poświęcone na przejazdy służące realizacji zadania zleconego przez szefa. Dlatego, zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Sądu Najwyższego, podróże odbywane środkami komunikacji zbiorowej zalicza się do czasu pracy w zakresie, w jakim przypadają na godziny pracy podwładnego wynikające z rozkładu.

Problem w tym, że zaangażowanie w zadaniowym czasie wyklucza tworzenie grafików. Ich rolę pełni przydział konkretnych i powtarzalnych zadań ze wskazaniem czasu niezbędnego do ich wykonania (art. 140 k.p.). Firma korzystająca z tego systemu nie musi nawet gromadzić danych o godzinach aktywności w poszczególnych dobach, może prowadzić uproszczoną ewidencję (art. 149 § 2 k.p.). W efekcie szef nie dysponuje informacjami pozwalającymi ustalić, w jakim zakresie podróż służbową zadaniowca zaliczyć do jego czasu pracy. Skoro jednak powierzone zadania powinien on wykonać w ośmiogodzinnych dniówkach i przeciętnie 40 godzinach tygodniowo w przyjętym okresie rozliczeniowym, słuszne rozwiązanie polega na zaliczeniu do czasu pracy takiego odcinka podróży, który dopełni czas pracy w dobie do normy ośmiogodzinnej.

Przykład

Zatrudniony w zadaniowym czasie pracownik działu promocji wykonuje obowiązki w siedzibie zakładu, ale niekiedy szef poleca mu zadania wymagające wyjazdu poza ten obszar. Podróżuje koleją lub samolotem i w zależności od czasu realizowanych zadań nocuje w hotelu lub wraca do domu tego samego dnia. Jeśli zaplanowane spotkanie trwało dwie godziny, ale pracownik na dojazd i powrót wykorzystał cały dzień, szef powinien wliczyć mu do czasu pracy sześć godzin podróży, choć nie wie, które z nich przypadają na normalne jego godziny aktywności. W ten sposób uzupełni jego dobową normę do ośmiu godzin.

Uwaga! Takie rozwiązanie funkcjonuje u kierowców zatrudnionych w zadaniowym czasie pracy, którzy nie wypracowali dobowego wymiaru, gdyż pozostawali w tzw. dyspozycji. Obejmuje to towarzyszenie pojazdowi transportowanemu promem lub pociągiem i oczekiwanie na przejściach granicznych. Szofer nie musi być wtedy na stanowisku, ale jest gotowy do startu lub kontynuowania prowadzenia pojazdu lub wykonywania innej pracy. Okresy te zalicza się do jego czasu pracy w zakresie, w jakim uzupełniają ośmiogodzinną normę (art. 10 ust. 3 ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o czasie pracy kierowców, tekst jedn. DzU z 2012 r., poz. 1155 ze zm.).

Trasa z załadunkiem

Zdarza się, że zadaniowcy podróżują samochodami, przewożąc mienie firmy lub współpracowników. Wtedy prowadzącemu, nawet jeśli nie jest zatrudniony jako kierowca, całość przejazdu zaliczamy do czasu pracy. Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z 4 kwietnia 1979 r. (I PRN 30/79). Z reguły czas przejazdu w podróży służbowej nie jest czasem pracy, lecz okresem zaliczanym do niego w zakresie, w jakim pokrywa się z godzinami pracy wynikającymi z rozkładu. Wyjątki od tej zasady dotyczą przypadków, w których celem podróży jest przewóz innych, a dodatkowe obowiązki powierzono etatowcowi po godzinach aktywności. Do czasu pracy zalicza się cały przejazd.

Przykład

Zatrudniony przy obsłudze stawów rybnych wykonuje obowiązki w systemie zadaniowym w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę. Ponieważ zbliża się termin kolejnego szkolenia okresowego BHP, polecono mu przyjazd do oddziału firmy oddalonego od jego miejsca pracy o 500 kilometrów wraz z trzema innymi pracownikami, którym też kończyła się ważność szkolenia. Konieczność nadłożenia drogi, aby zabrać wszystkich, spowodowała, że podróż do miejsca szkolenia i powrót do stałego punktu pracy zajęły podwładnemu po sześć godzin w każdą stronę. Cały przejazd powinien być zaliczony do czasu pracy, nawet gdy prowadzenie pojazdu nie należy do jego zadań służbowych. Przewożąc współpracowników, realizował dodatkowe obowiązki kierowcy, a godziny przejazdu stanowią dla niego czas pracy. Jeśli bezpośrednio po dotarciu do zakładu kierujący rozpoczął kurs BHP, który zalicza się do czasu pracy, udział w nim powyżej czterech godzin spowodował przekroczenie norm pracy.

Uwaga! Tej zasady nie stosuje się do tych, którzy podróżowali jako pasażerowie. Do nich odnosi się wyrok SN z 23 czerwca 2005 r. (II PK 265/04). Czas dojazdu i powrotu do miejscowości stanowiącej cel pracowniczej podróży służbowej oraz czas pobytu w niej nie są pozostawaniem w dyspozycji pracodawcy w miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy. Wlicza się je do czasu pracy w zakresie przypadającym na godziny pracy wynikające z rozkładu.

Problem w tym, że skoro nie ma rozkładu, nie sposób rozstrzygnąć, które godziny podróży przypadają na normalne godziny aktywności tej osoby.

Sporadyczne wojaże

Jeśli zadaniowiec podróżuje od czasu do czasu, a jego miejsce pracy to konkretny adres, szef może wprowadzić np. w regulaminie wynagradzania własne postanowienia. Do celów rozliczania podróży służbowych osób zatrudnionych zadaniowo za normalne godziny pracy w dniach odbywania delegacji przyjmuje się przedział np. od 8 do 16. Pozwoli to rozstrzygnąć, które godziny podróży przypadają na normalne godziny aktywności, a przez to zalicza się je do czasu pracy. Dzięki temu uniknie zarzutu nierównego traktowania zatrudnionych w zadaniowym czasie pracy w porównaniu z resztą załogi.

Przykład

Pracownikowi działu promocji zatrudnionemu w zadaniowym czasie pracy polecono wyjazd na targi z dwoma inżynierami pracującymi w systemie podstawowym w stałych godzinach od 9 do 17. Wszyscy podróżują służbowym autem prowadzonym przez kierowcę i żaden z nich w trasie nie pracuje. Ponieważ przejazd przypada na godziny aktywności inżynierów, szef zaliczył im osiem godzin do czasu pracy. Tak samo powinien postąpić z pracownikiem działu promocji, gdyż w przeciwnym razie ryzykuje zarzutem dyskryminacji w zatrudnieniu.

Uwaga na nadgodziny

Wysyłając w podróż kilku zadaniowców, szef musi zrekompensować dodatkową aktywność jedynie tym, którzy faktycznie pracowali w nadgodzinach. W tym celu warto wprowadzić zasadę, zgodnie z którą po każdej podróży odbywanej prywatnym lub służbowym autem podwładni składają oświadczenia wskazujące tego, kto prowadził pojazd, przewożąc kolegów.

Względy słuszności przemawiają przy tym za uznaniem, że podobnie należy kwalifikować przypadki, gdy zadaniowiec przewozi pojazdem ładunek niezbędny do wykonania zadania służbowego poleconego przez szefa. Tu też można uznać, że niezależnie od zakresu obowiązków na polecenie pracodawcy etatowiec wykonuje dodatkowe zadania kierowcy. Dlatego czas poświęcony na przejazdy w całości wlicza się mu do czasu pracy.