Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zwróciło się ostatnio do Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) o pomoc w ocenie polskich przepisów i przygotowanie ich nowelizacji. Chodzi o kwestionowane zarówno przez MOP, jak i działające w Polsce związki zawodowe dyskryminowanie pracujących na kontraktach cywilnoprawnych i samozatrudnionych, którzy nie mają obecnie prawa zakładania związków zawodowych i przystępowania do nich. Kolejnym problemem jest pozbawienie prawa do strajku urzędników zatrudnionych w administracji publicznej i samorządowej.
– Impulsem do podjęcia przez resort prac nad zmianami były nasze skargi do MOP i dwa wnioski do Trybunału Konstytucyjnego złożone przez „Solidarność" i OPZZ o zbadanie zgodności przepisów kwestionowanych przez MOP z konwencjami międzynarodowymi, których stroną jest Polska – mówi Barbara Surdykowska, ekspertka NSZZ „Solidarność". – Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie możemy się spodziewać zmian. To bardzo duży sukces związków zawodowych.
Więcej związkowców
W czasie spotkania z przedstawicielami MOP pojawiły się różne scenariusze zmian. Można się jednak spodziewać, że w najbliższym czasie prawie 2 mln prowadzących działalność oraz tyle samo zleceniobiorców i wykonujących umowy o dzieło będzie mogło się zapisać do związków zawodowych lub założyć własne i w ten sposób walczyć o swoje interesy u pracodawców. Wątpliwości dotyczą jednak uprawnień takich osób związanych z przynależnością do związku zawodowego, np. prawem do zwolnienia ze świadczenia pracy działacza na zleceniu, który w tym czasie zajmuje się doraźnymi czynnościami związkowymi czy zasiądzie w zarządzie związku.
– Jesteśmy mocno zaniepokojeni tą sytuacją – komentuje Grażyna Spytek-Bandurska, ekspertka Konfederacji Lewiatan. –Uważamy, że rozszerzenie możliwości zrzeszania się na samozatrudnionych i pracujących na kontraktach cywilnoprawnych to za daleko idąca zmiana. Za uprawnieniami takich osób idą kosztowne obowiązki pracodawców.
Związki zabiegają też o zmianę definicji strony sporu zbiorowego. Teraz może to być tylko pracodawca. Chodzi o to, by można się było spierać także z ministrem, który decyduje o obowiązkach poszczególnych grup zawodowych.
– Wtedy w spór z ministrem edukacji mogliby wejść nauczyciele, którym ten resort kształtuje wynagrodzenia ?– dodaje Surdykowska.
Protest w urzędzie
Na zmianach skorzystają także urzędnicy, którym art. 19 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych wprost zakazuje strajkowania. Tymczasem zdaniem MOP i związkowców takie ograniczenie powinno dotyczyć wyłącznie urzędników wyższego szczebla, podejmujących decyzje polityczne, a nie szeregowych pracowników.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.rzemek@rp.pl
prof. Arkadiusz? Sobczyk, z Uniwersytetu Jagiellońskiego
Nie mam wątpliwości, że zleceniobiorcy, wykonawcy dzieła czy samozatrudnieni powinni mieć prawo do zrzeszania się w związkach zawodowych. Do rozstrzygnięcia jest jednak kwestia, kto będzie miał prawo tego zrzeszania. Moim zdaniem decydująca powinna być intensywność pracy danej osoby na rzecz danego przedsiębiorcy, bez względu na podstawę tej współpracy i wysokość wynagrodzenia z tego tytułu. Tak, by prawo do negocjowania warunków zatrudnienia mieli faktycznie ci, których źródło utrzymania jest umiejscowione w danej firmie. Jeśli zaś chodzi o przyznanie urzędnikom prawa do strajku, to niezbędne jest wcześniejsze ich posegregowanie. Tak, by było jasne, kto w danym urzędzie ma prawo do strajku, a kto nie. Potrzebne są też inne ograniczenia, by np. urzędnicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo nie strajkowali w czasie powodzi.