Wulgarne zwracanie się do pracowników nie jest niestety rzadkością. Świadczą o tym wpisy na portalach i forach dyskusyjnych. Przykład: „Mój szef wyzywa mnie od nierobów i szmat. Znalazłam pracę i chciałam rozwiązać umowę za porozumieniem stron, ale firma się nie zgodziła. Co mogę zrobić?" – pyta Anna, sprzedawczyni.
Takim nagannym zachowaniom sprzyja sytuacja na rynku pracy i rosnące bezrobocie. Te okoliczności sprawiają, że niektórzy przestają szanować tych, których zatrudniają.Ostatnio jedna z takich spraw znalazła swój finał w sądzie.
Co o tym mówią przepisy? Na podstawie art. 55 § 1¹ kodeksu pracy można rozwiązać umowę bez wypowiedzenia z powodu ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków przez pracodawcę (tzw. dyscyplinarka dla pracodawcy). A do nich należy wpływanie na kształtowanie zasad współżycia społecznego (art. 94 k.p.) oraz dbanie o godność pracownika (art. 11 k.p.).
– W takiej sytuacji przysługuje też odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia za okres wypowiedzenia – mówi Monika Gładoch, radca prawny, ekspert Pracodawców RP.
Pracodawcy zwykle jednak odmawiają wypłaty i kierują sprawę do sądu pracy.
Z powodu wyzwisk wypowiedzenie złożył Adam W., pracownik jednej z warszawskich firm. W toku postępowania udowodniono, że odbyły się rozmowy, w których padały zwroty niecenzuralne. Sądy jednak uznały, że choć było to zachowanie wysoce niewłaściwe i nie powinno się zdarzyć, to nie zaistniały przesłanki ciężkiego naruszenia obowiązków pracodawcy, gdyż nie doszło do długotrwałego lżenia. Taką tezę potwierdził też Sąd Najwyższy w wyroku z 8 października 2009 r. (sygn. II PK 114/09). W efekcie Adam W. został pozbawiony odszkodowań: kodeksowego i wynikającego z pakietu socjalnego zakładu.
Według mec. Gładoch przełożony naruszył prawo. Jej zdaniem są określone normy społeczne i wyzywanie, nawet tylko kilkakrotne, łamie je, a sądy nie powinny przyzwalać na wulgaryzmy w pracy. Uważa, że mogą być one podstawą oświadczenia o natychmiastowym rozwiązaniu umowy.
Według Sławomira Parucha, radcy prawnego, partnera w kancelarii Raczkowski i Wspólnicy, wyrok SN nie oznacza, że ubliżanie pracownikom nie daje im podstawy do rozwiązania umowy. – Daje, jeśli wulgaryzmy stanowią rzeczywistą przyczynę odejścia. W tym konkretnym wypadku zaś sąd uznał, że zdarzenia miały charakter incydentalny, a generalnie relacje między przełożonym i podwładnym były poprawne – wyjaśnia.
Pracodawca cię zwyzywał? Sąd: Pracownik powinien schować godność do kieszeni
Magdalena Zwolińska, adwokat z kancelarii DLA Piper, dodaje, że dla stwierdzenia naruszenia godności trzeba sprawdzić, czy w obiektywnej ocenie rozsądnych osób trzecich dane zachowanie naruszyło wartość innego człowieka.
W innym wyroku, z 29 czerwca 2005 r., SN uznał, że zachowanie kierownika polegające na ubliżeniu współpracownikom może być zakwalifikowane jako ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych (sygn. I PK 290/04). W tym wypadku to pracodawca wręczył dyscyplinarkę.
Według części prawników sądy stosują podwójne standardy. Jeśli pracownik wręcza dyscyplinarkę, zachowania muszą być ciągłe, jeśli firma – wystarczy jednorazowe.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki j.ojczyk@rp.pl
Lech Obara, radca prawny, Kancelaria Radców Prawnych Obara i Współpracownicy
Pracodawca, zgodnie z art. 11¹ kodeksu pracy, jest zobowiązany szanować godność pracownika. Ma ona zatem charakter szczególny i powinna być traktowana na równi z prawem do wynagrodzenia czy przestrzegania przepisów bezpieczeństwa. Dlatego ciężkości naruszenia obowiązków po stronie pracodawcy nie można oceniać przez kryterium długości czy incydentalności. Za jakiś czas może się okazać, że jednorazowy brak wypłaty również nie będzie podstawą do wręczenia dyscyplinarki pracodawcy, a zatrudniający mają mniej obowiązków niż pracownicy. Trudno bowiem uwierzyć, że w sytuacji gdy pracownik obrzuci inwektywami przełożonego, a ten go zwolni, sąd uzna, że była to sprawa incydentalna.