Rz: Jak można przeciwdziałać dyskryminacji płacowej? W Polsce nie ujawnia się wysokości pensji. Kobiecie ciężko  więc stwierdzić, czy jest dyskryminowana.

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz: Prawo do zachowania w tajemnicy swoich zarobków jest potrzebne. Każda jednak firma powinna mieć narzędzia do sprawdzenia, czy do takiej dyskryminacji rzeczywiście dochodzi. Zjawisko jest bardzo złożone. Sam fakt, że średnio kobiety w firmie zarabiają mniej niż mężczyźni, jeszcze nie obciąża pracodawcy. Dyskryminacja występuje wtedy, gdy na tych samych stanowiskach  osoby o podobnych kwalifikacjach mają zróżnicowane zarobki. W większości firm kobiety zarabiają mniej. Jeśli płaci się im mniej, nie proponuje wyjazdów i szkoleń ze względu na to, że same o to wnioskowały, to nie możemy mówić o dyskryminacji. Jeśli jednak takie zachowania wynikają ze stereotypu, że panie chętniej zajmą się dziećmi i domem  niż   uczestnictwem w dodatkowych kursach, mamy do czynienia z nieuzasadnionym nierównym traktowaniem.

NIK za pani namową zbada, czy kobiety są dyskryminowane pod względem ich wynagrodzeń w sektorze publicznym.

Tak, NIK będzie badała, czy na takich samych stanowiskach pensje kobiet i mężczyzn są zróżnicowane. W administracji będzie to o tyle łatwe, że mamy za sobą proces wartościowania stanowisk. Łatwo będzie je więc zestawiać. NIK do kontroli wypracuje także narzędzia do badania luki płacowej. Każdy pracodawca będzie mógł je później wykorzystać.

Ale czy pracodawcy będą zainteresowani przeprowadzeniem testu?

W Niemczech takie narzędzie jest bardzo popularne. Pracodawcy mogą je pobrać za darmo. Skoro w kodeksie pracy jest przepis zakazujący dyskryminacji, powinniśmy mieć też narzędzia do sprawdzenia, czy jej rzeczywiście nie ma.

Czy sytuacja kobiet na rynku pracy zmienia się wraz z kryzysem?

Niewątpliwie. W społeczeństwie, w którym pokutuje stereotyp, że głową rodziny jest mężczyzna i to on powinien zarabiać pieniądze, kobiety przegrywają rywalizację o etat. Dzieje się tak nie dlatego, że gorzej pracują.  Są postrzegane jako pracownicy wysokiego ryzyka.

Przygotowuje pani do ratyfikacji konwencję o zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Jakie zmiany w prawie trzeba wprowadzić?

Trzeba położyć nacisk na zwiększenie samodzielności kobiet. Niezależność ekonomiczna to istotna broń przed przemocą. W tym celu trzeba uelastycznić prawo pracy. Kobiety często mogłyby pracować, ale na odległość albo częściowo na odległość. W Ministerstwie Pracy  trwają prace nad nowelizacją kodeksu urealniającą możliwość świadczenia telepracy. Konieczna jest też zmiana trybu ścigania przestępstwa zgwałcenia. Postępowanie powinno być wszczynane z urzędu. Trzeba też zmienić tryb przesłuchań ofiary, by uniknąć wtórnej wiktymizacji;  przygotować instrukcje postępowania dla policji, prokuratorów i sędziów; przeszkolić personel zespołów interdyscyplinarnych;  poszerzyć też pojęcie przemocy w rodzinie. To konwencyjne jest szersze od polskiego i obejmuje także przemoc stosowaną przez byłych partnerów oraz ekonomiczną, której w polskim prawie nie ma.

To kobiety zazwyczaj opiekują się niepełnosprawnym członkiem rodziny. W najlepszym razie otrzymają za to 620 zł. Ma pani jakiś plan, by zmienić  tę sytuację?

Trzeba umożliwić im łączenie opieki z pracą zawodową. Część   opiekunów mogłaby w niewielkim wymiarze świadczyć usługi w domu, na przykład na podstawie umowy-zlecenia. Teraz to niemożliwe.  W Ministerstwie Pracy trwają też prace nad zmianą systemu orzekania o niepełnosprawności. Powinien  skupiać się nie na identyfikowaniu schorzenia, ale na poziomie niesamodzielności. W zależności od jej stopnia  przysługiwałyby inne świadczenia. Po takiej reformie mógłby zostać wprowadzony czek opiekuńczy.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik