Już niedługo pracodawcy zyskają możliwość wydłużania do 12 miesięcy okresów rozliczeniowych. Najpierw posłowie Platformy Obywatelskiej zgłosili swój projekt w Sejmie, dzień później propozycję przedstawił minister pracy.
– Jeśli te przepisy zostaną przyjęte w proponowanym brzmieniu, znacząco obniży się poziom prawa pracy w Polsce – zauważa dr hab. Marcin Zieleniecki, ekspert NSZZ „Solidarność". – Ani obecne, ani projektowane przepisy nie przewidują ochrony np. pracownic w ciąży czy rodziców wychowujących dzieci do czterech lat przed zaplanowaniem im pracujących sobót przez kolejne 10 miesięcy, które później pracodawca zrekompensuje dwoma miesiącami płatnego wolnego.
Po wprowadzeniu rocznego okresu rozliczeniowego czasu pracy pracodawcy będą mogli zaplanować w tygodniu sześć dniówek po osiem godzin wszystkim zatrudnionym. Zgodnie z art. 148 kodeksu pracy, który chroni ciężarne przed nadużyciami, nie można wydłużać im dniówki ponad osiem godzin. Przepis nic jednak nie mówi o tym, że powinny pracować tylko przez pięć dni w tygodniu.
Kolejnym poważnym zagrożeniem jest przewidziana w ministerialnym projekcie możliwość wydłużenia do 12 miesięcy okresu rozliczeniowego zatrudnionym w równoważnym systemie czasu pracy. Wtedy pracodawca może zaplanować im nawet dniówki trwające do 12 godzin. Ten bardzo wyczerpujący system pracy dziś można stosować w trzy-, góra czteromiesięcznych okresach rozliczeniowych.
– Być może nie jest to najszczęśliwsza prawnie konstrukcja, ale taka interpretacja wynika z analizy uzasadnienia – komentuje Marcin Wojewódka, radca prawny z kancelarii Wojewódka i Wspólnicy.
Oznacza to jednak, że w ekstremalnej sytuacji po zmianach mogliby oni przykładowo pracować non stop przez pół roku po 12 godzin, do tego sześć dni w tygodniu. Projektowane przepisy ustalają bowiem ogólne przesłanki wprowadzenia 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych. Wystarczą do tego obiektywne potrzeby pracodawcy. Poza tym potrzebna jest zgoda pracowników. To tylko pozornie poważna bariera przed nadużyciami we wprowadzaniu nowych rozwiązań. W firmach, w których nie działają związki zawodowe, wprowadzanie zmian ma być negocjowane przez pracodawcę z przedstawicielami załogi, wyłanianymi w sposób przyjęty w danej firmie.
Wynika z tego, że takim przedstawicielem może być w zasadzie każdy. W najczarniejszym scenariuszu wybrana może zostać nawet osoba reprezentująca interesy pracodawcy, a nie załogi, która zgodzi się na wszystkie takie propozycje.
Etap legislacyjny: do konsultacji społecznych