W tym roku otworzyłam małą gastronomię prowadzoną w przyczepie gastronomicznej.
Mam problem ze starostwem, które wydało mi pozwolenie na 120 dni, uznając zarejestrowaną przyczepę gastronomiczną za budowlę tymczasową.
Następnie nakazało mi zamknąć moją działalność, „rozebrać" i wystąpić ponownie o nowe pozwolenie. Nie rozumiem, dlaczego starostwo uznało moją przyczepę za obiekt budowlany? To jakiś absurd.
Czytelniczka ma rację. To taki trochę paradoks prawny, że przyczepę traktuje się jako tymczasowy obiekt. Ale niestety takie jest orzecznictwo sądów administracyjnych. Zgodnie z nim wszystko zależy od tego, czy przyczepa jest trwale powiązana z gruntem, tzn. jest podłączona do wody, prądu, kanalizacji czy nie. Jeżeli nie jest, to jest tylko zwykłą przyczepą. Natomiast, gdy ma te podłączenia, to w myśl przepisów traktuje się ją jako tymczasowy obiekt.
Co może czytelniczka w tej sytuacji zrobić? Po pierwsze należy odpowiedzieć na pytanie, czy jej przyczepa jest połączona z gruntem czy też nie jest. Jeżeli przyczepa nie ma podłączenia, to nie ma problemu, jeżeli ma, a tak jest najprawdopodobniej, to musi usunąć przyczepę z obecnego miejsca i ustawić w innym miejscu na 120 dni. Po upływie tego terminu niestety problem powróci.
Jako tymczasowy obiekt zgłasza się przyczepę do starostwa. Jeśli po upływie 120 dni nie zostanie usunięta z tego miejsca i nie uzyska się pozwolenia na budowę, to nadzór budowlany może uznać postawienie przyczepy za samowolę. Trzeba będzie wówczas albo zalegalizować przyczepę zgodnie z prawem budowlanym albo zrezygnować z prowadzenia działalności.