Dziś na forum zespołu ds. prawa pracy Komisji Trójstronnej zarówno związkowcy, jak i pracodawcy przedstawią swoje stanowiska wobec rządowej propozycji nowelizacji przepisów o czasie pracy.
Chodzi o trzy warianty przedstawione im pod koniec zeszłego roku, gdy obowiązywała jeszcze ustawa antykryzysowa. Z naszych informacji wynika, że dwa pierwsze warianty: uchwalenia kolejnej ustawy antykryzysowej i szybkiej nowelizacji kodeksu pracy, nie mają już szans na powodzenie. Do negocjacji zostaje więc ostatnia i najdalej idąca propozycja Ministerstwa Pracy. Zakłada ona poważną nowelizację działu VI kodeksu pracy. Z przepisów miałyby zniknąć skomplikowane przepisy dotyczące rozkładów czasu pracy. Pracodawcy zyskaliby zaś możliwość elastycznego kształtowania dniówki pracowników w granicach określonych przez przepisy. Te gwarantują im m.in. prawo do maksymalnie 40-godzinnego tygodnia pracy (w razie konieczności powiększonego o osiem nadgodzin) i odpoczynku przez co najmniej 11 godzin w ciągu doby oraz 35 godzin nieprzerwanego tygodniowego odpoczynku. Zachowane zostaną także przepisy chroniące przed pracą w nadgodzinach, w porze nocnej kobiet w ciąży i karmiących dziecko piersią, a także pracowników opiekujących się małymi dziećmi. Zasady świadczenia pracy ustalałby pracodawca w porozumieniu ze związkami zawodowymi, radami pracowników czy innymi przedstawicielami załogi.
– W rezultacie obowiązywania ustawy antykryzysowej 1076 firm skorzystało, w trybie porozumienia z reprezentacją pracowników, z możliwości wydłużenia okresów rozliczeniowych. Pracownicy korzystali także z ruchomych godzin rozpoczynania i kończenia pracy. W oparciu o to doświadczenie chcemy dyskutować, na ile zmiany w czasie pracy mogą być korzystne zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracownika – mówi Radosław Mleczko, wiceminister pracy i polityki społecznej, odpowiedzialny za negocjacje na forum Komisji Trójstronnej.
Zakres zmian zależy od tego, jak dalece porozumieją się ze sobą pracodawcy i związkowcy.
– Uelastycznienie czasu pracy jest dla nas bardzo ważne – komentuje dr Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP. – Obawiam się jednak, że osiągnięcie porozumienia ze związkami zawodowymi będzie wymagało czasu. A ten ucieka, czego konsekwencje ponoszą nie tylko przedsiębiorcy, lecz także zatrudnieni, którzy w tym okresie mogą stracić pracę.
– Zapowiada się gorące spotkanie, ale czym się skończy, jeszcze nie wiadomo – zauważa Janusz Łaznowski, członek zespołu prawa pracy KT z NSZZ „Solidarność". – Na pewno nie zgodzimy się na wprowadzenie na stałe 12-miesięcznych okresów rozliczeniowych do kodeksu pracy. Jeśli chodzi o takie przepisy, to diabeł tkwi w szczegółach. Jak się już przekonaliśmy, ważne są nawet przecinki.