Prawdziwy rogal świętomarciński musi być wykonany z półfrancuskiego ciasta, posmarowany pomadą (rodzaj lukru), posypany orzechami i mieć nadzienie z białego maku. Prawidłowe wymiary: 14 cm długości, 10 cm szerokości i 7 cm wysokości, waga między 200 g a 250 g.
Takie rogale wypieka się np. w Poznaniu i w Międzychodzie. Ale tylko te pierwsze można nazywać świętomarcińskimi. Dlaczego? Bo tak wynika z certyfikatu produktu regionalnego UE.
[srodtytul]Wypieki i powstanie[/srodtytul]
O unijny stempel mogą się ubiegać producenci rogali z niemal całej Wielkopolski. Niemal, bo takiego prawa nie mają cukiernicy z pięciu granicznych powiatów. Powód? Nie zawsze były w Wielkopolsce i nie udokumentowały dostatecznie tradycji wyrobu rogali. Na listę produktów regionalnych można bowiem wpisać tylko produkty, które są wytwarzane na danym terenie od co najmniej 25 lat, stanowią element dziedzictwa kulturowego regionu, a ich właściwości wynikają ze stosowania tradycyjnych metod.
Dziś cukiernicy z pięciu powiatów wystąpią do Komisji Europejskiej o rozszerzenie zasięgu geograficznego certyfikatu.
– Rogale piekę od końca lat 60. Nie rozumiem, dlaczego teraz mam to robić jak w konspiracji – mówi Wacław Gursz, cukiernik z Międzychodu. – Przecież tu też jest Wielkopolska. Międzychód bywał zaliczany do województwa gorzowskiego, ale przecież walczył w powstaniu wielkopolskim. Stoi u nas pomnik powstańców, a do Poznania jest tylko 65 km.
– Nazwa rogali to dla nas sprawa honorowa. Jak by się pan czuł, gdyby po latach wykluczono pana z rodziny? – pyta Teofil Dopkiewicz, starszy międzychodzkiego Cechu Rzemiosł Różnych.
Cukiernicy więc pełną parą przygotowują się do święta rogala. Jednak odbędzie się ono nie, jak zwykle, 11 listopada, ale cztery dni wcześniej. A i rogale będą się nazywały inaczej niż dotychczas. – Swoje zamierzam nazwać Rogale Marcina z Międzychodu – zapowiada Gursz.
[srodtytul]Ścigane fałszywki[/srodtytul]
Świętomarcińskie rogale certyfikat UE uzyskały pod koniec 2008 r. To będzie więc pierwszy dzień św. Marcina (11 listopada), podczas którego podróbki będą ścigane. Wypiekom od kilku dni bacznie przyglądają się kontrolerzy Inspekcji Handlowej.
– Rogal świętomarciński to produkt chroniony prawnie. Producenci, którzy mają certyfikat, muszą przestrzegać ściśle określonych procedur wyrobu. Ci, którzy go nie mają, nie mogą nadawać swym wypiekom nazw nawiązujących do oryginału. O żadnych rogalach św. Marcina czy á la marcińskich nie ma mowy – mówi Małgorzata Stawniak z Wojewódzkiego Inspektoratu IH w Poznaniu. – Chcemy sprawdzić ponad 30 sklepów.
Imitatorzy mogą się liczyć z sankcjami – od grzywny do dwóch lat więzienia.
Poznański Cech Cukierników i Piekarzy przyznał w środę certyfikaty producentom rogali świętomarcińskich. – Uzyskały je 104 firmy. Chętnych było 113. Ci, którzy nie dostali certyfikatu, złożyli dokumenty zbyt późno. Jeden nie spełnił norm – twierdzi Piotr Koperski z CPiC. Zastrzega, że cech na nikogo się nie zamyka, nawet na cukierników z pięciu powiatów, których nie ujął we wniosku do UE. – Gdy zbiorą niezbędne dokumenty, pomożemy im rozwiązać problem – mówi.
[srodtytul]Chętnych coraz więcej[/srodtytul]
Unijne certyfikaty produktów regionalnych ma już 12 polskich wyrobów, m.in. bryndza podhalańska, oscypek i miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich. W kolejce czekają 34 produkty, m.in. obwarzanek krakowski.
Skąd takie zainteresowanie? – Certyfikat gwarantuje producentom ochronę prawną i daje im większe możliwości w ubieganiu się o unijne wsparcie – wyjaśnia Dariusz Goszczyński z Ministerstwa Rolnictwa.