W konsekwencji nad dziesiątkami polskich firm transportowych zawisła groźba bankructwa. Najwięcej przewozów do Rosji wykonują firmy z województw blisko wschodniej granicy.

– Zamiast 200 tys. zezwoleń dostaliśmy tylko 40 tys. – mówi Maciej Wroński z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego. – Limity zgodnie z międzynarodową umową określa komisja złożona z przedstawicieli obu krajów. Tymczasem Rosja jednostronnie obniżyła ten pułap.

Nie dość tego. Strona polska nie otrzymała ani jednego zezwolenia na przewozy z tzw. krajów trzecich, choć miała ich dostać ok. 30 tys. Tymczasem nasi przewoźnicy wyspecjalizowali się w transporcie kwiatów oraz warzyw i zainwestowali w kosztowne samochody chłodnie. Tego rodzaju ładunki zabierają choćby z Holandii czy Niemiec.

Przewoźnicy porównują tę sytuację z niedawną wojną gazową. Uważają, że Rosji w dobie kryzysu zależy na przejęciu przewozów z UE.

– Polski rząd nie zrobił do tej pory nic, żeby się porozumieć z Rosjanami w sprawie zmiany tej sytuacji – irytują się transportowcy ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. I zapowiadają blokadę Ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie oraz Ministerstwa Infrastruktury.

Jak się dowiedzieliśmy, dopiero dzisiaj do Rosji wybiera się wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmusiewicz.

Na stronie internetowej Biura Obsługi Transportu Międzynarodowego zajmującego się wydawaniem zezwoleń transportowych widnieje nadal ich liczba ustalona w ubiegłym roku.