Spółka partnerska to jedyna ze spółek osobowych, w której ustawodawca wprost dopuścił możliwość powołania zarządu. Co prawda zdarzało się już wcześniej żywiołowe powoływanie „zarządów”, chociażby w spółkach cywilnych, ale praktyka ta nie miała podstawy prawnej. W spółce partnerskiej jest inaczej.

[srodtytul]Co to takiego[/srodtytul]

Przypomnijmy, że spółka partnerska to szczególna forma działalności gospodarczej. Przeznaczona jest do prowadzenia działalności w 20 wybranych zawodach uznawanych przez naszego ustawodawcę za wolne >patrz ramka.

[b]Charakteryzuje się wyłączeniem odpowiedzialności partnerów za niektóre zobowiązania spółki. Nie muszą oni płacić tych długów, których narobili inni partnerzy (albo osoby im podległe) przy wykonywaniu wolnego zawodu.[/b] Innymi słowy, lekarz nie odpowiada za błędy lekarskie kolegów, tłumacz przysięgły – za popełnione przez wspólników błędy w przekładzie z obcego języka, księgowy – za rachunkowe omyłki pozostałych partnerów itd. Wierzycielowi wolno w takiej sytuacji bądź to domagać się odszkodowania od partnera, który szkodę spowodował, bądź to szukać zaspokojenia w majątku samej spółki. Bezpieczny jest natomiast majątek osobisty pozostałych partnerów – pod warunkiem, że uda im się wykazać, iż zawinił wyłącznie ich kolega.

[srodtytul]Czy to potrzebne[/srodtytul]

Czytelnik mógłby zadać pytanie, po co spółce jakiś zarząd. Przede wszystkim odciąża partnerów. Przecież nie muszą oni być menedżerami, znać się na marketingu, załatwianiu urzędowych formalności itp. W razie powołania zarządu to ten organ właśnie będzie prowadził sprawy spółki i ją reprezentował. Innymi słowy, działając w mającej zarząd spółce partnerskiej, lekarz może się zająć leczeniem, architekt – projektowaniem itd. Bieżące kierowanie spółką spocznie zaś na barkach tych, którzy się na tym znają.

[b]Uwaga! Jeśli w spółce został powołany zarząd, przestaje obowiązywać zasada, że może ją reprezentować każdy z partnerów. Chodzi po prostu o to, żeby nie dublować kompetencji. [/b] Jest to ważne nie tylko dla samych wspólników, lecz także dla kontrahentów spółki. Ci ostatni nie będą się już bowiem mogli porozumiewać w sprawach biznesowych z właścicielami takiej firmy. To ważne, bo oświadczenia składane partnerom na ogół nie będą miały w takiej sytuacji doniosłości prawnej.

Jeżeli partnerzy zdecydują się przekazać bieżące kierowanie firmą w ręce zarządu, to pierwszą sprawą jest wprowadzenie odpowiedniego postanowienia do umowy spółki.

[srodtytul]Jak to zrobić[/srodtytul]

To warunek o podstawowym znaczeniu – w sytuacji gdy umowa milczy na ten temat, o żadnym zarządzie mowy być nie może. Najlepiej, jeśli wspólnicy zdecydowani są na taki wariant od samego początku. Wtedy już na etapie zawiązywania spółki i wpisywania jej do rejestru przedsiębiorców można wstawić odpowiednie postanowienie do kontraktu. Nie będzie wątpliwości, że wszyscy się na nie zgadzają, bo taką umowę podpisuje przecież każdy partner.

Czy to znaczy, że później już nie można powołać zarządu? Bynajmniej. Należy wówczas podjąć uchwałę o zmianie umowy spółki. Zasadą jest, że wymaga to jednomyślności wszystkich partnerów. Ta sama umowa może jednak ową regułę wyłączyć. Dopuszczalne jest zatem wprowadzenie zastrzeżenia, że nowe postanowienia można do kontraktu wprowadzić na mocy uchwały podjętej większością np. 2/3 czy 3/4 głosów.

Pytanie tylko, czy przy uchwale o powołaniu zarządu wspólnicy mają pełną swobodę w obniżaniu tego pułapu. Dlaczego? Otóż powołanie zarządu nie musi być wszystkim partnerom na rękę. Tym samym nie każdy musi się na nie godzić. Nie sposób zatem zaprzeczyć, że dochodziłoby wówczas do pozbawienia wspólnika prawa reprezentacji. A na to jest szczególny przepis. Z kodeksu wynika bowiem, że pozbawienie partnera prawa reprezentowania spółki może nastąpić tylko z ważnych powodów na mocy uchwały powziętej większością 3/4 głosów w obecności co najmniej 2/3 ogólnej liczby partnerów (art. 96 § 2 kodeksu spółek handlowych). Wydaje się, że poniżej tego progu zejść nie sposób. A najlepiej w ogóle podejmować uchwałę jednomyślnie.

Potem sytuacja jest jeszcze mniej pewna. Z przepisów nie wynika bowiem jednoznacznie, czy w umowie spółki ma dojść do wyłonienia składu osobowego zarządu czy też można to uczynić w podjętej później uchwale. Rozsądek narzucałby to drugie rozwiązanie. Jaką jednak większość głosów należałoby wówczas przyjąć? Jednomyślność czy niekoniecznie? Tu z kolei właściwa wydaje się ta pierwsza odpowiedź. Sprawa jest jednak dyskusyjna, bo wyraźnego przepisu brak.

[srodtytul]Tylko na jednym stanowisku[/srodtytul]

Warto pamiętać, że członek zarządu nie może bez zgody spółki zajmować się interesami konkurencyjnymi (np. prowadzić działalności gospodarczej w tym samym zakresie co ona). Nie wolno mu też uczestniczyć w spółce konkurencyjnej jako wspólnikowi spółki cywilnej, spółki osobowej lub jako członkowi organu spółki kapitałowej bądź uczestniczyć w innej konkurencyjnej osobie prawnej jako członek organu. Co więcej, nie ma prawa mieć w konkurencyjnej spółce kapitałowej 10 proc. albo więcej udziałów lub akcji bądź prawa do powołania co najmniej jednego członka zarządu. Z przepisów wynika, że jeżeli umowa spółki nie stanowi inaczej, zgody udziela organ uprawniony do powołania zarządu (art. 211 § 2 w zw. z art. 97 § 2 k.s.h.). W spółce partnerskiej takiego organu nie ma, należy więc przyjąć, iż zgody udzielają partnerzy. Dla uniknięcia wątpliwości warto jednak zadbać o włączenie do kontraktu stosownego postanowienia.

[ramka][b]Zawody wykonywane w spółce partnerskiej[/b]

- adwokat

- aptekarz

- architekt

- biegły rewident

- broker ubezpieczeniowy

- doradca inwestycyjny

- doradca podatkowy

- inżynier budownictwa

- księgowy

- lekarz

- lekarz dentysta

- lekarz weterynarii

- makler papierów wartościowych

- notariusz

- pielęgniarka

- położna

- radca prawny

- rzecznik patentowy

- rzeczoznawca majątkowy

- tłumacz przysięgły[/ramka]