Komisja nie sporządzi bowiem protokołu powypadkowego, a bez niego nie ma szansy na odszkodowanie.
W związku z tym pracodawcy pytają, jak mają zareagować, gdy podczas wykonywania obowiązków służbowych telepracownik ulegnie wypadkowi i zgłosi go.
Wątpliwości biorą się stąd, że telepracownik realizuje zadania zawodowe nie w siedzibie firmy, lecz w domu.
Nie ma odrębnych regulacji o wypadach telepracowników. Stosujemy do nich przepisy ogólne. Nie ma przy tym znaczenia, że telepracownik pracuje w domu. Najważniejsze, aby uraz powstał wskutek nagłego zdarzenia wywołanego przyczyną zewnętrzną podczas lub w związku z wykonywaniem:
- czynności lub poleceń przełożonych,
- czynności na rzecz pracodawcy, nawet bez polecenia lub w trakcie pozostawania do dyspozycji zakładu w drodze między jego siedzibą a miejscem wykonywania obowiązków. Wynika tak z art. 3 § 1 ustawy o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (DzU nr 199, poz. 1673 ze zm.).
Firma wyposażyła telepracownika w przenośny komputer i bezprzewodowe łącze do Internetu. W roboczą sobotę wyjechał do domku na Mazurach i stamtąd wykonywał obowiązki. Nie poinformował o tym szefa. Jak co dzień rano włączył komputer i zalogował się w systemie, zgłaszając swoją obecność w pracy. Gdy odłączał laptop z gniazdka, poraził go prąd.
Komisja, która przyjechała na miejsce zdarzenia, oceniła, że nie był to wypadek w pracy. A to dlatego że zatrudniony nie wykonywał powierzonych zadań w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę. Tak samo byłoby, gdyby – bez wiedzy szefa – świadczył pracę po godzinach.
Na równi z wypadkiem przy pracy traktujemy urazy, do których doszło podczas:
- podróży służbowej w okolicznościach innych niż wykonywanie pracy, chyba że wypadek został spowodowany postępowaniem pracownika,
- szkolenia w zakresie powszechnej samoobrony,
- wykonywania zadań zleconych przez działające u pracodawcy organizacje związkowe.
Pracodawca nie ponosi zasadniczo odpowiedzialności za wypadek, jaki telepracownikowi zdarzy w drodze do lub z pracy. Wszystko dlatego że nie odbywa on po prostu takiej podróży. Ale inaczej będzie, gdy telepracownik wykonuje zawodowe obowiązki nie w domu, a w innym miejscu uzgodnionym z przełożonym.
Wówczas szef odpowiada za wypadek, o ile jest to nagłe zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną, które nastąpiło w drodze do lub z miejsca wykonywania zatrudnienia bądź innej działalności stanowiącej tytuł ubezpieczenia rentowego.
Pod dodatkowym warunkiem że była to droga najkrótsza i nie została przerwana. Stanowi tak art. 57b ust. 1 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (tekst jedn. DzU z 2004 r. nr 39, poz. 353 ze zm.).
Zgodnie z art. 67
14
§ 2 kodeksu pracy pracodawca może przyjść do telepracownika tylko wtedy, gdy ten zgodzi się na taką wizytę na piśmie lub za pomocą środków komunikacji elektronicznej. Ten przepis może doprowadzić do absurdalnych sytuacji. W skrajnych przypadkach może dojść do tego, że uraz będzie na tyle duży, że pracownik nie będzie mógł wyrazić pisemnej zgody na wejście do domu, a pracodawca nie będzie chciał złamać przepisów. Efekt będzie taki, że nie powstanie protokół pokontrolny, a telepracownik nie dostanie odszkodowania z ZUS. Resort pracy dostrzega ten problem, ale nie ma jeszcze stanowiska. DF zwróciła się z prośbą o jego opracowanie i gdy takie powstanie, poinformujemy o nim czytelników.
Arkadiusz Sobczyk, radca prawny w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy z Krakowa
Pracodawca nie może wejść do domu telepracownika bez jego pisemnej zgody. Warto się zastanowić, jak interpretować ten przepis, gdy zdarzy się wypadek. Moim zdaniem pracodawca nie może się nim zasłaniać, twierdząc, że nie ustalił przyczyny wypadku, bo nie miał pisemnej zgody na wejście do domu telepracownika. Przy telepracy trudno też ocenić, czy do wypadku doszło w trakcie wykonywania obowiązków pracowniczych. Może być przecież tak, że pracownik doznał urazu w godzinach pracy, ale niekoniecznie w trakcie jej wykonywania.