Od nowego roku wsparcie rozwoju elektronicznego biznesu nie będzie już tak bardzo korzystne. Pomoc z Unii ma sięgać do 70 proc. kosztów planowanego przedsięwzięcia, choć obecnie jest to 85 proc. (na resztę zainteresowani muszą mieć tzw. wkład własny). Ogólne koszty nie będą mogły zaś przekroczyć 700 tys. zł - obecnie to aż 1 mln zł. Takie zmiany wynikają z projektu rozporządzenia przygotowanego przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Efekt jest taki, że maksymalny grant wyniesie ok. 490 tys. zł. Wyjątkiem od tej reguły mają być osoby młode, które nie ukończyły jeszcze 27 lat. Dla nich dotacje mogą zwiększyć się do 560 tys. zł (unijny wkład może wynieść do 80 proc.). Jedną z ciekawszych zmian jest także zakaz ubiegania się o wsparcie przez spółki założone przez podmioty już działające na rynku. Przypomnijmy, że co do zasady, dotacje na e-usługi przeznaczone są dla firm działających nie dłużej niż rok.

- Te zmiany idą w dobrym kierunku - komentuje Marzena Chmielewska, z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. - Pieniędzy starczy dla większej liczby chętnych. Problemem dla młodych ludzi mających pomysł na e-biznes może jednak okazać się konieczność zapewnienia 30-20 proc. tzw. wkładu własnego - dodaje. Zdaniem Krzysztofa Hellera z Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji, mniejsza wartość dotacji nie powinna negatywnie wpłynąć na rozwój e-usług.

- To są zwykle pomysły, których realizacja w początkowej formie nie wymaga wielkich nakładów inwestycyjnych - mówi Heller. - 490-560 tys. to i tak bardzo dużo pieniędzy dla młodych przedsiębiorców - dodaje. Resort rozwoju już wcześniej ustalił, że od nowego roku dotacje na e-biznes (działanie 8.1 programu Innowacyjna Gospodarka) będą także udzielne tylko na najlepsze, najbardziej innowacyjne pomysły.