W Sejmie trwają prace nad ustawą o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. W środę Komisja Infrastruktury, mimo krytyki z różnych stron, nie zmieniła zasadniczego kształtu projektu autorstwa posłów PiS.
Ograniczenia w lokalizacji elektrowni wiatrowych krytykują tymczasem przedsiębiorcy inwestujący w prądotwórcze wiatraki, a także samorządowcy z gmin, w których takie inwestycje powstają. Według projektu odległość masztu wiatraka do zabudowań nie może być mniejsza niż dziesięciokrotność jego wysokości. Oznacza to, że taka elektrownia potrzebowałaby wolnego od zabudowy terenu będącego kołem o średnicy 2 km. Zdaniem Edwarda Trojanowskiego ze Związku Gmin Wiejskich RP takie lokalizacje trudno znaleźć, ale nawet gdy się znajdą – oznacza to kłopoty innej natury.
– Nie będzie można lokalizować w pobliżu nowych miejsc na osiedlanie się ludzi, a to ograniczy możliwości budownictwa mieszkaniowego – przewiduje Trojanowski.
Projektodawcy uważają jednak, że gminy zyskają na nowych przepisach, m.in. dzięki większym wpływom z podatku od nieruchomości. Dziś ta 2-proc. danina jest naliczana tylko od fundamentów i masztu wiatraka, a po zmianach ma znacznie wzrosnąć, bo podstawą będzie cała wartość elektrowni.
Branża jest sceptyczna wobec zapowiedzi wzrostu wpływów.
– Gminy nic na tym nie zyskają, bo niektórzy właściciele dziś działających elektrowni mogą je zdemontować, a nowych nie będzie – twierdzi Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej.
Jego zdaniem przy znacznym wzroście tego podatku produkcja prądu z wiatraków może stać się nieopłacalna.
– Dziś na każdą megawatogodzinę wyprodukowanej energii przypada 15–20 zł podatku od nieruchomości, a po zmianach może to być nawet 80 zł – wylicza Podgajniak. I uważa, że na projektowanych zmianach skorzystają głównie wielkie korporacje energetyki cieplnej.
– Tymczasem pokłady węgla brunatnego w Polsce wyczerpią się ok. 2030 r., wydobycie węgla kamiennego zostanie ograniczone, a więc będziemy musieli go importować. Bez rozwoju energetyki odnawialnej oznacza to znaczne podrożenie energii – przewiduje Podgajniak.
Na wady legislacyjne poselskiego projektu zwraca uwagę Wojciech Kukuła, prawnik z Koalicji Klimatycznej.
– Konstytucja przewiduje, że ograniczenia wolności obywatelskich muszą być proporcjonalne do celu, a tu wydają się nadmierne – uważa Kukuła. Jego zdaniem nie jest też właściwe przeniesienie kompetencji decyzyjnych w sprawach lokalizacji inwestycji z samorządów do wojewodów. – Poza tym w pracach nad tak ważną ustawą niewskazany jest pośpiech i brak konsultacji społecznych – zauważa prawnik.
Branża energetyki wiatrowej przekonuje też, że ich inwestycje nie są „kapitałem spekulacyjnym", którego chce unikać w swoim planie rozwoju wicepremier Morawiecki. – Inwestycje w elektrownie zwracają się po 12–15 latach, więc inwestujemy długofalowo – przekonuje Tomasz Podgajniak.
Etap legislacyjny: przed trzecim czytaniem w Sejmie