Sprawa, którą na łamach „Rzeczpospolitej” opisuje Aleksandra Tarka, dotyczyła jednej z firm leasingowych, którą skarbówka wezwała do wniesienia 500 zł opłaty dodatkowej za naruszenie obowiązku opłacenia przejazdu na płatnym odcinku autostrady A2.
Firma nie zamierzała płacić, bowiem to nie ona popełniła wykroczenie. Przyznała, że choć w momencie naruszenia przepisów pojazd był jej własnością, to korzystającym w sposób ciągły był leasingobiorca.
Urzędnicy nie podzielili takiego stanowiska. Wskazali, że obowiązkiem wniesienia opłaty za przejazd autostradą, pobieranej przez szefa KAS byli obciążeni: właściciel, posiadacz lub użytkownik pojazdu (określani łącznie jako wnoszący opłatę). Z danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK) wynika, że w dniu nieopłaconego przejazdu właścicielem auta była firma leasingowa. A jak podkreślali urzędnicy przepisy nie nakładają na KAS obowiązku poszukiwania tego, kto rzeczywiście przemieszczał się autostradą.
Innego zdania był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi. Uznał, że sporna regulacja zobowiązywała do wniesienia opłaty za przejazd autostradą, jak również dochodzenia opłaty dodatkowej, od każdego użytkującego pojazd na podstawie umowy leasingu, czyli od leasingobiorcy. I to niezależnie, czy został zgłoszony do CEPiK czy też nie.
Z kolei Naczelny Sąd Administracyjny doszedł do wniosku, że adresatem wezwania do uiszczenia opłaty dodatkowej powinien być leasingodawca, a nie leasingobiorca. Jak zauważono, przyjęcie wykładni WSA prowadziłoby do nałożenia opłaty na kogoś, kto jej nie podlega i związania rąk urzędnikom.
Aleksandra Tarka zwraca uwagę, że sprawa teoretycznie ma charakter historyczny, bo od lipca ubiegłego roku pobór opłat na autostradach zarządzanych przez GDDKiA dla pojazdów lekkich czyli do 3,5 tony, został zniesiony. Wyrok NSA może jednak przełożyć się na setki kar za przejazdy sprzed zmiany przepisów.