Do tej pory przepisy nie przewidywały ograniczeń w okresie zatrudnienia na jednej umowie o pracę zawartej na czas określony.

– Spotkałem się nawet z przypadkiem, gdy młody człowiek miał podpisaną umowę do końca życia – powiedział Piotr Wojciechowski, radca prawny, na warsztatach organizowanych przez firmę Hays Response. – Jest to warunek przyszły i pewny, więc teoretycznie zgodny z prawem. Od 22 lutego wszystko się jednak zmieni, bo wejdzie w życie rządowa nowelizacja kodeksu pracy. To będzie prawdziwa rewolucja dla pracodawców korzystających z możliwości zatrudniania pracowników na czas określony – dodał.

Nowelizacja przewiduje ograniczenie możliwości zawierania umów na czas określony do maksymalnie 33 miesięcy.

– Oznacza to, że wszystkie, których termin zakończenia przypada po 21 listopada 2018 r., przekształcą się w bezterminowe – podkreślał Wojciechowski.

W takiej sytuacji pracodawcy powinni skrócić te umowy już teraz. Jeśli to możliwe, najlepiej w drodze porozumienia stron. Jeśli pracownicy nie będą chcieli zaakceptować zmian, niezbędne będzie wręczenie wypowiedzeń zmieniających takie umowy i w ten sposób skrócenie ich końcowej daty, tak by dostosować je do nowych przepisów. W większych firmach, zatrudniających powyżej 20 pracowników, zmiana daty końcowej umowy poprzez wypowiedzenie może oznaczać konieczność stosowania procedury zwolnień grupowych. Pracodawca musi wtedy podjąć rozmowy z działającymi w firmie związkami zawodowymi, a gdy ich nie ma, przeprowadzić wybory i wyłonić w ten sposób przedstawicieli załogi. O całej procedurze trzeba też informować urzędy pracy właściwe dla miejsca zamieszkania poszczególnych pracowników. Taka procedura wymaga więc  czasu.

– Ze skracaniem okresu zatrudnienia do dozwolonych po zmianie 33 miesięcy nie ma co czekać – podsumował Wojciechowski. I dodał, że po zmianie przepisów może już być za późno i taka umowa zostanie uznana przez sąd za bezterminową.