Sąd Najwyższy uznał, że naruszenie postanowień umowy o dofinansowanie nie może pozbawiać całego wsparcia.

Kwestia ta wynikła w sprawie spółki ze Świebodzic, która otrzymała dotację na uruchomienie produkcji innowacyjnego urządzenia grzewczego. Minister gospodarki zażądał jednak zwrotu 1,2 mln zł dotacji z odsetkami. Uznał, że spółka nie wywiązała się z obowiązku utworzenia 27 nowych miejsc pracy. Gdy podpisywała umowę, zatrudniała 450 pracowników, a po kilku latach się okazało, że pracuje w niej już tylko 390 osób.

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił to żądanie. Wskazał, że zadeklarowany w kontrakcie program został wykonany, a produkcja uruchomiona. Wątpliwości, jak rozumieć pojęcie: „nowe miejsca pracy", należy zaś interpretować na korzyść spółki, bo wzorzec umowy przygotowało ministerstwo. Twierdziło, że ma być 27 ponad 450 istniejących w chwili zawierania umowy, a spółka, że po prostu 27 nowych.

Innego zdania był Sąd Apelacyjny. Zasądził zwrot żądanej kwoty. Wskazał, że chodzi o środki publiczne, które należy rozliczać rygorystycznie, a przepisy art. 5, tj. zasady współżycia społecznego, nie mają w takim wypadku zastosowania.

Tego rozstrzygnięcia przed SN broniła radca Prokuratorii Anna Mazgajska. Wskazywała, że jeśli były jakieś wątpliwości, jak rozumieć nowe miejsca pracy, to korespondencja między stronami je wyjaśniła. Zasady postępowania z dotacjami są zaś takie, że sankcją za niedochowanie umowy jest bezwzględnie zwrot całej dotacji. Umowa je tylko powtarzała. To są pieniądze unijne i Skarb Państwa ma obowiązek jej rygorystycznie ściągać – przekonywała.

Sąd Najwyższy nie podzielił tej argumentacji.

– Nie może być tak, że naruszenie części kontraktu o dofinansowanie z Unii ma skutkować utratą całej dotacji. – Należy odnieść ten rygor tylko do niewykonanej części kontraktu, w tym zaś przypadku tworzenie nowych miejsce pracy stanowiło tylko 20 proc. dofinansowywanego zadania – wskazał w uzasadnieniu sędzia SN Wojciech Katner.

Ponadto, jeśli zakład zobowiązuje się zwiększyć zatrudnienie, jak tu o 27 stanowisk, to nie znaczy, że po kilku latach musi mieć 477, bo gdy podpisywał umowę, miał 450. Jest bowiem wiele przyczyn, które wpływają na zatrudnienie. Spółka, tworząc nowe miejsca pracy, mogła stracić stare i zmniejszyć ogólną liczbę stanowisk.

– I to należało w takiej sprawie zbadać, bo może nowe miejsca jednak powstały – podkreślił sędzia. Dlatego SN zwrócił sprawę SA do ponownego rozpoznania. Dodał, że w ściąganiu dotacji nie ma żadnego automatyzmu, a państwo polskie nie jest tutaj tylko pośrednikiem, gdyż są to także polskie pieniądze.

Wartość wydatków kwalifikowalnych wykazanych przez beneficjentów we wnioskach o płatność na koniec sierpnia 2015 r. wyniosła 355,4 mld zł, w tym dofinansowanie UE – ok. 252 mld zł.

sygnatura akt: I CSK 878/14

Opinia

prof. Michał Romanowski, Kancelaria Romanowski i Wspólnicy Sp.K.

Nie powinno być ślepego odbioru dotacji, ponieważ nie ma ślepej interpretacji przepisów w oderwaniu od ich celu i słuszności. Zasady prawa i wykładni są jednakowe dla wszystkich. Niezrozumiałe byłoby więc niestosowanie zasad współżycia społecznego, czyli względów słuszności wobec państwa. Nie ma przy tym znaczenia, czy dotacja pochodzi ze środków unijnych. Skoro zasadniczy cel dotacji został wykonany, to skrajnie nieracjonalne i sprzeczne z zasadą proporcjonalności byłoby karanie przedsiębiorcy odebraniem całej dotacji. Co więcej, mogłoby uderzyć w stabilność miejsc pracy, którą dotacja miała zapewnić.