Najnowsze orzeczenie SN pokazuje, że swoboda sądu polubownego jest duża.

Sąd polubowny przy Krajowej Izbie Gospodarczej orzekał jednoosobowo w osobie Piotra Nowaczyka. Był to spór o karę umowną za opóźnienie wykonania prac kanalizacyjnych na wrocławskim osiedlu wraz z drogami, które na zamówienie gminy Wrocław wykonywały Hydrobudowa SA (teraz w upadłości) oraz PBG SA (w upadłości układowej).

Karę można miarkować

Same prace spółki wykonały w terminie, opóźniły się jednak z przekazaniem wymaganej dokumentacji inżyniersko-budowlanej, co z kolei opóźniło o dwa miesiące uzyskanie pozwolenia na użytkowanie obiektów. Umowa przewidywała za opóźnienie karę umowną: 0,2 proc. wartości całego kontraktu za każdy dzień opóźnienia, co dało ?38 mln zł kary, i taką też kwotę miasto zatrzymało (potrąciło) ?z wynagrodzenia należnego firmom budowlanym.

Spółki się z tym nie godziły, a że kontrakt zawierał klauzulę arbitrażową, sprawa trafiła do Sądu Arbitrażowego przy KIG. Ten radykalnie obniżył karę, 30-krotnie, do ok. 1,5 mln zł. Takie prawo daje mu art. 484 ?§ 2 kodeksu cywilnego, który mówi, że jeżeli zobowiązanie zostało w znacznej części wykonane, dłużnik może żądać zmniejszenia kary umownej; tak samo, gdy kara jest rażąco wygórowana.

Uzasadniając miarkowanie, arbiter wskazał, że prace zostały wykonane w znacznej części (zostało tylko 3 proc.). W tej sytuacja kara była rażąco wygórowana. Obliczył ją więc od niewykonanej na czas części robót.

Są granice kontroli

Gmina Wrocław wystąpiła do sądu państwowego o uchylenie wyroku arbitrażu, powołując się na tzw. klauzulę porządku publicznego (art. 1206 § 2 pkt 2 kodeksu postępowania cywilnego, który mówi, że uchylenie wyroku sądu polubownego następuje, gdy jest sprzeczny z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP). Sąd Okręgowy i Apelacyjny we Wrocławiu uchylił wyrok, wskazując, że tak rażące miarkowanie godzi w fundamenty prawa cywilnego.

– Nie jest to spór o karę umowną, ale o zakres kompetencji sądu polubownego oraz ingerencji sądu państwowego – bronił werdyktu arbitrażu przed SN mec. Tomasz Skoczyński, pełnomocnik spółek.

– Sąd polubowny może miarkować kartę, ale nie może ustalić własnych zasad jej obliczenia, wyjść poza kontrakt, gdyż to narusza zasadę oraz autonomię stron kontraktu i zasadę pacta sunt servanda – argumentował pełnomocnik miasta mec. Tomasz Wiśnicki.

Sąd Najwyższy (sygnatura akt: V CSK 45/13) nie podzielił tej argumentacji i uchylił oba wyroki. W efekcie ostał się wyrok sądu polubownego jako ostateczny.

– Sąd polubowny musi stosować prawo cywilne, ale także miarkowanie. Kara umowna jest zaś surogatem odszkodowania i nie można się od niego odrywać. Gdyby sąd polubowny zaakceptował tak wysoką karę, naruszyłby zasadę porządku publicznego – powiedział w uzasadnieniu sędzia SN Kazimierz Zawada.

Sąd polubowny ma większą swobodę w stosowaniu prawa, a państwowy może uchylić jego werdykt tylko wtedy, gdy nie da się go pogodzić z fundamentalnymi zasadami prawa. Inaczej arbitraż nie miałby sensu.