Nowa kara, jaką proponuje Ministerstwo Środowiska, ma zapewnić przetwarzanie starych aut zgodnie z prawem i zasadami ochrony środowiska. Kolejna już wersja projektu nowelizacji ustawy o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji mówi, że jeżeli ktoś prowadzi działalność polegającą na zbieraniu aut, ale nie ma stacji demontażu pojazdów czy wyspecjalizowanego punktu zbierania samochodów, dostanie karę od 10 do 100 tys. zł.

– Wprowadzenie surowej kary pieniężnej może ograniczyć szarą strefę w recyklingu pojazdów, a w szczególności  gromadzenie wyeksploatowanych pojazdów w ramach warsztatów samochodowych, punktów zbiórki złomu itp. – ocenia Grzegorz Zawada, partner w kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór.

Dublowanie kar

Sankcja ta ma być straszakiem na tych, który nielegalnie demontują stare samochody, żeby zabierać z nich to, co jeszcze da się spożytkować, natomiast np. oleje i smary wylewają do ziemi, rowów. Okazuje się jednak, że dziś także można temu przeciwdziałać.

– Samochód wycofany z eksploatacji jest odpadem. Dlatego dodatkowa kara nie jest potrzebna, skoro ustawa o odpadach przewiduje sankcje za niewłaściwe postępowanie z nimi – tłumaczy Adam Małyszko, prezes stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów. Zwraca uwagę, że przepisy nie są egzekwowane, i obawia się, że kary pozostaną tylko na papierze.

Dławienie rynku

Kontrowersje budzi pomysł, by przedsiębiorcy prowadzący stacje demontażu pojazdów, którzy nie osiągną odpowiednich poziomów odzysku i recyklingu (odpowiednio 95 proc. i 85 proc. masy auta), uiszczali opłaty produktowe. Mają one charakter sankcyjny za niewykonanie ustawowego obowiązku. Z tym że w przepisach dotyczących np. zużytego sprzętu rtv i agd za złe funkcjonowanie systemu recyklingu takich odpadów odpowiadają producenci i importerzy nowych urządzeń. Recyklerzy świadczą im jedynie usługi. Niewykluczone więc, że spadnie zainteresowanie legalnym demontażem samochodów.

– W jaki sposób mam odzyskać 95 proc. masy samochodu, kiedy do stacji trafi wybrakowany pojazd, którego masa jest o połowę mniejsza niż wskazana w dowodzie rejestracyjnym? – zastanawia się Adam Małyszko.

Ministerstwo Środowiska wskazuje jednak, że w umowach, jakie stacje demontażu będą podpisywać z wprowadzającymi samochody na rynek, mają być uwzględnione zasady finansowania gospodarki odpadami także wtedy, gdy pojazd wycofany z eksploatacji ma mniejszą masę, niż powinien.

Planowane zmiany zduszą zapewne rynek napraw części samochodowych. Do serwisu nie trafią już np. alternatory, turbosprężarki czy rozruszniki. Każda zużyta część stanie się bowiem odpadem, a warsztat będzie musiał przekazać ją do przetworzenia.

etap legislacyjny: czeka na przyjęcie przez rząd

Ułatwienia dla branży motoryzacyjnej

Dziś producent lub importer samochodów musi zapewnić końcowemu użytkownikowi auta możliwość jego nieodpłatnego oddania do specjalnego punktu. W tym celu musi zapewnić sieć zbierania pojazdów w taki sposób, aby każdy użytkownik miał do najbliższego punktu nie dalej niż 50 km w linii prostej z miejsca swojego zamieszkania. To jest jednak trudne do wykonania na obszarach słabo zaludnionych. Po zmianach ma być łatwiej. I tak, najwięksi importerzy aut mają w każdym województwie zapewnić osiem punktów przyjęć stacji demontażu lub punktów zbierania pojazdów w różnych miejscowościach. Ci, którzy wprowadzają na terytorium kraju nie więcej niż 1 tys. pojazdów rocznie, będą musieli zapewnić co najmniej osiem stacji demontażu lub punktów zbierania pojazdów na terenie całego kraju w różnych miejscowościach.