Jedną z sytuacji, w której – z mocy prawa – następuje skrócenie urlopu macierzyńskiego, jest ta opisana w art. 182 kodeksu pracy. Mówi on o uprawnieniach matki, która rezygnuje z wychowania potomka i oddaje go innej osobie w celu przysposobienia lub do domu małego dziecka.
W takim wypadku kobiecie nie przysługuje część pauzy macierzyńskiej przypadającej po dacie oddania dziecka. Zawsze jednak należy jej się co najmniej osiem tygodni „macierzyńskiego" bezpośrednio po porodzie, nawet gdy przez ten okres nie sprawowała już opieki nad noworodkiem.
Przykład 1
Pani Kornelia urodziła syna.
Po dziesięciu tygodniach od dnia porodu podjęła decyzję o oddaniu go do domu małego dziecka. Nie przysługuje jej zatem reszta z 20-tygodniowego urlopu macierzyńskiego. Powinna więc wrócić do pracy już następnego dnia po rozstaniu z potomkiem (chyba że jest to dzień ustawowo uznany za wolny od pracy).
Przykład 2
Pani Sylwia cztery tygodnie po urodzeniu córki postanowiła oddać ją do adopcji. Jeszcze tego samego dnia poinformowała o tym pracodawcę, prosząc o dopuszczenie jej nazajutrz do pracy.
Przełożony odmówił, twierdząc, że należą się jej jeszcze cztery tygodnie urlopu macierzyńskiego. Pracodawca ma rację. Kobieta bowiem zawsze musi wykorzystać osiem tygodni owej pauzy przypadających po porodzie.
Po upływie ośmiu tygodni po porodzie pracownica bezwzględnie musi pojawić się w pracy, chyba że uzyska prawo do wolnego na innej podstawie niż poród (np. urlop wypoczynkowy czy zwolnienie lekarskie).
Jeśli powinna stawić się w pracy, ale tego nie zrobi, naraża się na zarzut ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych. A to może być powodem nawet jej dyscyplinarnego zwolnienia z pracy.
Przykład 3
Pani Karolina sześć tygodni po porodzie oddała dziecko do adopcji. Poinformowała o tym fakcie swojego przełożonego. Szef polecił jej stawić się następnego dnia w siedzibie spółki.
Pani Karolina odmówiła, twierdząc, że nie upłynęło jeszcze osiem tygodni od porodu, w związku z czym przysługują jej jeszcze dwa tygodnie wolnego. Pracodawca nie przyjął jednak tej argumentacji i zapowiedział, że jeżeli nie pojawi się ona w firmie w wyznaczonym terminie, otrzyma wilczy bilet.
Przełożony pani Karoliny nie ma racji. Jego decyzja o „zwolnieniu dyscyplinarnym" byłaby słuszna, gdyby pani Karolina oddała dziecko po upływie ośmiu tygodni od daty porodu i niezwłocznie nie zgłosiła swojego powrotu do pracy.
Uwaga!
Pracodawca, który zmusza pracownicę do wcześniejszego powrotu do pracy, tj. przed upływem ośmiu tygodni od wydania dziecka na świat, podlega karze grzywny w wymiarze od 1 tys. do 30 tys. zł.
- Autorka jest adwokatem, prowadzi własną kancelarię w Płocku
Zobacz więcej w serwisie:
»
»
»