Dziś kierowcy organizują protest w obronie swoich praw pracowniczych. Będą spowalniać ruch. – Zlecenia transportowe są wystawiane przez pracodawców w taki sposób, że zakładają łamanie norm czasu pracy – mówi Tadeusz Kucharski z Sekretariatu Transportowców NSZZ „S”.

Inspekcja Pracy uczestniczy w Krajowej Strategii Kontroli przepisów w zakresie czasu jazdy i czasu postoju, obowiązujących przerw i czasu odpoczynku kierowców. W I kwartale 2010 r. kontrole przeprowadzono u 103 pracodawców. Objęły one 118 tys. dni pracy kierowców. Inspektorzy wydali 54 decyzje nakładające karę pieniężną za 1268 naruszeń na łączną kwotę 374 550 zł.

– Kieleccy inspektorzy przeprowadzili w tym roku 21 kontroli w firmach transportowych. Łącznie sprawdzili ponad 27 tys. dni pracy 189 kierowców. Tylko w stosunku do jednej firmy nie było zastrzeżeń. W pozostałych stwierdzono naruszenia przepisów dotyczących czasu jazdy i czasu postoju, obowiązujących przerw i czasu odpoczynku – mówi Barbara Kaszycka z Inspekcji Pracy w Kielcach.

W 80 proc. kontrolowanych firm w województwie świętokrzyskim inspektorzy stwierdzili skrócenie czasu odpoczynku dobowego. Rekordowo przepracowany kierowca w 24-godzinnym okresie rozliczeniowym, w ciągu którego powinien odebrać minimum dziewięciogodzinny nieprzerwany odpoczynek, miał przerwę jedynie przez 4 godziny i 56 minut. Powszechnym naruszeniem przepisów było przekraczanie dziennego limitu jazdy. Stwierdzono je u 55 proc. kontrolowanych. Rekordzistą był kierowca, który aż o 6 godzin i 23 minuty przekroczył maksymalny dzienny okres prowadzenia pojazdu. Łącznie prowadził samochód przez 16 godzin i 23 minuty.

Przy okazji kontroli inspektorzy ujawniali także inne nieprawidłowości. Dotyczyły one m.in. niewypłacenia wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych, dodatkowego wynagrodzenia za pracę w porze nocnej, zaniżania wynagrodzenia za pracę oraz braku wypłaty należności z tytułu podróży służbowej.

– Firmy transportowe nie są też zainteresowane sformalizowaniem zatrudnienia. Wiele osób jeździ bez umów o pracę, na czarno – mówi Tadeusz Kucharski. Zdarza się też, że kierowca jedzie w trasę i jeżeli w jej trakcie nic się nie wydarzy, to firma traktuje to, jakby współpracy (umowy) nie było. Kierowca dostaje gotówkę za kurs. Dopiero wtedy, kiedy w trakcie podróży zdarzy się np. wypadek albo inne zdarzenie mogące ujawnić nieformalną współpracę, firma zgłasza kierowcę do ubezpieczeń społecznych i podpisuje z nim kilkudniową umowę-zlecenie.

Nie w każdym wypadku za naruszenia przepisów odpowiadają pracodawcy. Często decyzję taką podejmują sami kierowcy. – Owszem, firmy wywierają presję, ale pracownik też musi mieć świadomość, jakie są skutki zbyt długiej jazdy – mówi Dariusz Borowiecki z Inspekcji Pracy w Łodzi.