– Kryzys nauczył firmy dbania o płynność – podkreśla Tomasz Bieske, ekspert Ernst & Young. – Część przedsiębiorców obawia się wręcz drugiej fali kryzysu i dlatego bardzo dba o odpowiedni poziom oszczędności – dodaje.

Stan lokat firm na koniec września był o 2 mld zł wyższy niż przed miesiącem i o 19 mld zł wyższy niż rok wcześniej. Dla porównania, ich zadłużenie z tytułu kredytów na koniec minionego miesiąca przekroczyło 220 mld zł i było o 7 mld zł mniejsze niż rok temu.

W 2008 i 2009 r. przedsiębiorcy masowo cięli koszty, niektórzy robią to zresztą i w roku bieżącym. Efektem było wycofywanie się z planowanych inwestycji, w ramach możliwości spłacano też kredyty. – Dzięki temu poprawiła się płynność firm, co widać w danych przedstawiających wartość ich depozytów w bankach – zaznacza Bieske.

Depozyty przedsiębiorstw zaczęły silnie rosnąć zwłaszcza w II kwartale 2010 r. W stosunku do I kwartału lokaty gospodarstw domowych zwiększyły się o 2,8 proc., a przedsiębiorstw aż o 6,4 proc. Według Komisji Nadzoru Finansowego wyjaśnieniem jest stopniowa poprawa koniunktury, a w konsekwencji kondycji finansowej przedsiębiorstw.

Ekonomiści nie wierzą jednak w dynamiczny rozwój akcji kredytowej dla firm, są natomiast przekonani, że ich depozyty w dalszym ciągu będą rosły miesiąc po miesiącu. – Firmy są bardzo ostrożne, jeśli chodzi o inwestycje – podkreśla Piotr Romanowski, współwłaściciel Metropolitan Capital Solutions.

Analitycy dodają, że przedsiębiorstwa w Polsce z reguły najczęściej finansują inwestycje ze środków własnych, a dopiero w drugiej kolejności sięgają po kredyty z instytucji finansowych. – By pieniądze z depozytów zaczęły być przesuwane na finansowanie inwestycji, przedsiębiorcy muszą być pewni, że nic złego w gospodarce się nie stanie – twierdzi prof. Stanisław Gomułka, były minister finansów, główny ekonomista Business Centre Club.

Bankowcy liczyli po cichu na to, że kredytowa odwilż przyjdzie jesienią, że firmy będą miały apetyt na pożyczanie pieniędzy, bo będą chciały ruszyć z inwestycjami. Wrześniowe dane pokazują jednak, że tej odwilży nie ma. – Prawda jest taka, że kredyty nadal są trudno dostępne i dość drogie – ocenia Gomułka.

Nie znaczy to jednak, że firmy przez długi czas będą mogły wstrzymywać inwestycje. – Jeśli koniunktura będzie się poprawiała, rozpocznie się walka o klienta, a ta wymaga inwestycji – mówi Tomasz Bieske.

– Przedsiębiorcy nie mogą sobie pozwolić na inwestycyjny zastój przez kilka lat. Żeby konkurować, muszą unowocześniać swoje linie produkcyjne, tworzyć nowe produkty – dodaje.