Projekt noweli [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2EB713DAC4B9F37C467102DC59041E71?id=164071]ustawy o usługach detektywistycznych[/link] właśnie trafił do Sejmu.
Najbardziej rewolucyjna jest poprawka dotycząca nowych zasad egzaminowania. Otóż to już nie komendant stołeczny i komendanci wojewódzcy będą przeprowadzać egzamin uprawniający do wykonywania zawodu detektywa. Po zmianach ma się tym zająć komendant główny policji.
[b]Licencja dla Sherlocka[/b]
Celem tego posunięcia ma być oszczędność i polepszenie jakości usług nowych wywiadowców. Egzamin ma się odbywać nie rzadziej niż raz na kwartał. Nad jego przygotowaniem czuwać ma specjalna komisja złożona z ekspertów.
Sprawdzian wiedzy i kwalifikacji będzie podzielony na dwa etapy: pisemny (test składający się z 80 pytań i rozwiązanie jednego zadania praktycznego) i ustny (zestaw sześciu pytań).
– Logistycznie to nie jest dobry pomysł, choć może rzeczywiście oszczędny. Dziś komenda wojewódzka musi przygotować egzamin, a przystępuje do niego jedna czy dwie osoby. Z drugiej strony jednak podróż do stolicy będzie kosztowna dla kandydatów – przyznaje Marcin Popowski, detektyw i rzecznik prasowy Stowarzyszenia Detektywów Polskich.
Nie koniec na tym. Do pełnego egzaminu mają przystępować wszyscy – bez wyjątku – kandydaci. Dziś przedstawiciele niektórych zawodów (np. policjanci czy inni funkcjonariusze) są zwalniani z części. Tak już nie będzie.
Kandydaci do zawodu detektywa są i będą drobiazgowo sprawdzani przez policję oraz lekarzy. [b]Do podjęcia pracy w zawodzie potrzebna będzie nie tylko pozytywna opinia komendanta powiatowego policji, ale także orzeczenie lekarskie świadczące o zdolności psychicznej[/b] do wykonywania tej profesji (za badanie płaci sam kandydat).
W przyszłości mniej ważna będzie kondycja fizyczna. – Często ktoś dotknięty lekkim kalectwem jest intelektualnie nie do zastąpienia w niejednej agencji – mówi Popowski.
[b]Więcej obowiązków[/b]
Nowela daje też detektywom prawo do przetwarzania danych osobowych zebranych w toku wykonywania czynności (bez zgody osób, których dotyczą) tylko w zakresie prowadzonej sprawy i wyłącznie w czasie jej prowadzenia. Nakłada także na nich obowiązek sporządzania notatek służbowych z przeprowadzanych czynności i dołączanie ich do akt sprawy konkretnego klienta.
[b]Mają inne pomysły[/b]
Środowisko jest rozgoryczone planami rządu.
– To tylko kosmetyka, a nam potrzebne są istotne zmiany – mówi „Rz” Jędrzej Wójcik, warszawski detektyw.
Na co czekają wywiadowcy? Na uregulowanie spraw związanych z dostępem do urzędowych baz danych, np. policyjnych czy też prowadzonych przez urzędy skarbowe.
Chcą też, aby na instytucje rządowe i samorządowe nałożono obowiązek udzielania informacji detektywom.
Inny postulat to ustanowienie instytucji asystenta detektywa, przybieranego do wykonywania technicznych czynności w pracy.
– Wielu z nas, właśnie przez brak przepisów, działa na granicy prawa – dodaje Jakub Rydzoń, detektyw specjalizujący się w poszukiwaniu osób zaginionych.
Problem dotyczy blisko 300 działających dziś w kraju firm detektywistycznych i ponad 500 detektywów. Zapotrzebowanie na ich usługi na rynku jest z roku na rok coraz większe. Wprawdzie najczęściej klienci szukają u nich pomocy w sprawach damsko-męskich (dowód zdrady w sprawach rozwodowych czy dotyczących pozbawienia opieki nad dzieckiem), ale nie brakuje też zleceń w sprawach gospodarczych, np. sprawdzenie wiarygodności potencjalnego kontrahenta czy wspólnika.
Za godzinę pracy detektywa trzeba zapłacić od 100 zł do 250 zł (w zależności od regionu kraju – im większe miasto, tym drożej).
[wyimek]65 proc. - prawie tyle spraw, z jakimi zgłaszają się klienci, dotyczy relacji damsko-męskich[/wyimek]
[ramka][b]Bogumił Zawadzki, prezes Stowarzyszenia Detektywów Polskich[/b]
Sprawa jest beznadziejna. Rząd w ogóle nie słucha naszych uwag i próśb. Domagamy się przyzwoitych i racjonalnych warunków wykonywania pracy. A takich nie ma i nie zanosi się, że wkrótce będą. Chcemy jedynie, by nasza praca była legalna, po drugie, by usługi, które świadczymy, także były legalne. W czym rzecz? W dostępie do informacji. Dziś, jeśli chcemy wykonać zlecenie klienta, informację z urzędu skarbowego zdobywamy albo nielegalnie (np. kupując dostęp do niej), albo przy tzw. okazji (istnieje udokumentowane podejrzenie o popełnieniu przestępstwa przez wspólnika). Za to pierwsze można trafić do więzienia. Ale detektyw nie ma innego wyjścia. [/ramka]
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
[mail=a.lukaszewicz@rp.pl]a.lukaszewicz@rp.pl[/mail]