– Tegoroczny konkurs na dotacje na innowacyjne inwestycje będzie już ostatnim w ramach funduszy na lata 2007 – 2013 – powiedział „Rz” Jarosław Pawłowski, wiceminister rozwoju regionalnego.

To duże zaskoczenie. Dotychczas przedsiębiorcy żyli bowiem nadzieją, że urzędnikom uda się wygospodarować na ten cel dodatkowe pieniądze i o wsparcie będzie można się starać dłużej. – Nawet jeśli uda się zwiększyć budżet na to działanie, będzie to maksymalnie 1,2 mld zł. A takich kwot nie warto rozbijać na więcej niż jeden konkurs – argumentuje minister Pawłowski.

Dotacje na inwestycje (o wartości powyżej 8 mln zł) związane z zakupem nowoczesnych technologii i wytworzeniem nowego produktu (działanie 4.4 programu „Innowacyjna gospodarka”) są jednymi z najpopularniejszych. W dotychczasowych trzech konkursach przedsiębiorcy zawsze ubiegali się o cztery – pięć razy większe sumy niż było do podziału. Na lata 2007 – 2013 budżet tego działania wynosił ok. 6 mld zł, obecnie zostało już tylko co najwyżej 650 mln zł. Ministerstwo Gospodarki rozważa, by dołożyć co nieco z innych typów wsparcia dla firm, które nie cieszą się aż takim powodzeniem. Ale o wielkich kwotach nie ma mowy. – Poza tym ewentualnym przeniesieniem nie widzę innych możliwości przesunięć – dodaje minister Pawłowski.

Pieniądze dla biznesu kończą się także w programie „Infrastruktura i środowisko”. Całość dotacji na ekologiczne inwestycje (np. mające na celu redukcję emisji zanieczyszczeń czy oczyszczanie ścieków przemysłowych), czyli ok. 800 mln zł, już podzielono. Z dotacji na farmy wiatrowe zostało ok. 500 mln zł, firmy powalczą o nie ostatni raz w I kwartale tego roku.

– Gdy na spotkaniach informujemy przedsiębiorców, że w tym roku będą mogli startować po unijne pieniądze po raz ostatni, załamują ręce – mówi Michał Turczyk z firmy doradczej Deloitte. – W świadomości większości osób fundusze unijne, skoro są na lata 2007 – 2013, powinny być dostępne także w 2013 r.

– Jak to kończą się pieniądze na dotacje dla firm? – dziwi się Anna Orłowska, właścicielka studia reklamowego Rubinowa w Warszawie. – Chcę uruchomić innowacyjny projekt reklamy zewnętrznej, planuję pozyskać na to unijne dotacje. Ale dopiero za kilkanaście miesięcy, gdy poprawi się sytuacja w branży – dodaje. Prawdopodobnie jednak unijne wsparcie ucieknie tej firmie sprzed nosa. Problem z wyczerpaniem się puli pomocy na bezpośrednie wsparcie inwestycyjne przedsiębiorstw dotyczy także części województw (z regionalnych programów operacyjnych o wsparcie ubiegają się projekty o wartości poniżej 8 mln zł).

W marcowym konkursie na Mazowszu do podziału będzie ok. 65 mln zł. To mało, bo wcześniej uruchomiono 704 mln zł, czyli prawie wszystko, co było w tym województwie dla firm.

W woj. warmińsko-mazurskim przedsiębiorstwa mają powalczyć w 2010 r. o ok. 310 mln zł. – Ale to będzie ostatni konkurs – przyznaje Bożena Cebulska, prezes Warmińsko-Mazurskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. – W zeszłym roku, w porozumieniu z organizacjami przedsiębiorców, zdecydowaliśmy się uruchomić jak najwięcej pieniędzy – dodaje. – Może dzięki szybkiemu rozdysponowaniu funduszy nasz region wyjdzie z kryzysu obronną ręką – wyjaśnia Elżbieta Polak, wicemarszałek woj. lubuskiego, gdzie już w ogóle wyczerpały się dotacje dla firm. – Te pieniądze już pracują w gospodarce, tworzą nowe miejsca pracy – podkreśla.

Także w Wielkopolsce czy na Pomorzu na ten rok przewidywane są ostatnie już rozdania dotacyjne. Ale władze samorządowe widzą pewne światełko w tunelu. – Liczymy, że uda się nam pozyskać dodatkowe pieniądze z tzw. rezerwy wykonania – mówi Piotr Ciechowicz, wiceprezes Agencji Rozwoju Pomorza. – Jeśli tak się stanie, to będzie jeszcze jeden konkurs w 2011 r. – zauważa. – Jeżeli dostaniemy część rezerwy, większość, czyli ok. 200 mln zł, przeznaczymy dla przedsiębiorców – przekonuje Leszek Wojtasiak, wicemarszałek woj. wielkopolskiego. Rezerwę wykonania dzielić będzie pod koniec tego roku Ministerstwo Rozwoju Regionalnego dla tych samorządów i ministerstw, które uzyskają najlepsze wyniki. Na razie na pierwszym miejscu jest woj. lubuskie. Problem jednak w tym, że wartość rezerwy to ok. 5,5 mld zł. Nawet gdyby cała poszła na dotacje dla firm (co jest jednak niemożliwe), to i tak jest to tylko ok. 8 proc. wsparcia na lata 2007 – 2013.

– Niestety, znaleźliśmy się w sytuacji, gdy pewna grupa przedsiębiorców co najmniej do 2014 r. nie będzie mogła skorzystać z publicznego wsparcia na najbardziej ich interesujące działania czy inwestycje – komentuje Paweł Tynel z firmy doradczej Ernst & Young. – Moim zdaniem w takiej sytuacji resort rozwoju powinien wykazać większą determinację w szukaniu dodatkowych środków.

Nowa transza unijnej pomocy dla Polski przewidywana jest na lata 2014 – 2020 r. Nie wiadomo jednak, jaka będzie jej wartość ani jaką część będzie można przeznaczyć na wsparcie firm.

[ramka][srodtytul]Opinia[/srodtytul]

[b]Krzysztof Krystowski prezes firmy Avio Polska[/b]

Szkoda, że pieniądze dla firm już się kończą, choć rozumiem, że w czasie kryzysu zasadne było szybsze ich uruchomienie. To raczej dowód na to, że po prostu zaplanowano zbyt mało na dotacje inwestycyjne w ramach całego budżetu na lata 2007 – 2013. Myślę, że warto poszukać funduszy dla przedsiębiorców w innych częściach systemu, tam, gdzie granty wykorzystywane są nieefektywnie. Gdzie dokładnie? Z własnych doświadczeń wydaje mi się, iż sporo do zaoszczędzenie mielibyśmy w sektorze szkoleń. Odnoszę wrażenie, że oferowane nam kursy są wymyślane tylko, żeby dostały dotacje.

[b]Nie wszystkie źródła pomocy dla przedsiębiorstw już wyschły [/b]

W programie „Innowacyjna gospodarka” część wsparcia uruchamiana jest w dużo wolniejszym tempie. Bez obaw o szybkie wyczerpanie się środków przedsiębiorcy mogą np. korzystać z kredytu technologicznego. Z tego źródła można także finansować zakup nowoczesnych technologii, choć maksymalna wysokość pomocy to 4 mln zł. Co najmniej na ten i przyszły rok starczy też pieniędzy dla firm inwestujących w działalność badawczo-rozwojową.

Pierwszy typ dotacji z tego zakresu przeznaczony jest na infrastrukturę B+R (np. wyposażenie laboratorium), drugi pozwala na przeprowadzenie prac badawczych i wdrożenie wyników tych prac w przedsiębiorstwie. – To granty dla najbardziej innowacyjnych firm – podkreśla wiceminister finansów Jarosław Pawłowski. Pieniędzy nie brakuje także dla firm, które planują uruchomienie centrów usługowych (np. informatycznych, finansowych, zarządzania kadrami, a nawet logistycznych) lub dużych inwestycji produkcyjnych. Ten ostatni rodzaj grantów nie cieszy się szczególnym powodzeniem. W czasie kryzysu trudno bowiem przekonać firmy, by ponosiły nakłady inwestycyjne o wartości co najmniej 160 mln zł (z czego UE może dołożyć maks. 25 proc.) i do tego stworzyły i utrzymały przez pięć lat co najmniej 200 miejsc pracy. [/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=a.cieslak@rp.pl]a.cieslak@rp.pl[/mail][/i]