Niemal 4,7 tys. zł starosta może wypłacić agencji za zatrudnienie osoby z rejestru bezrobotnych. Prywatni pośrednicy jednak nie zamierzają korzystać z takiej możliwości.
Wynika ona z obowiązujących już od lutego tego roku przepisów znowelizowanej [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=FDDAF1F19DE5816583FEEBE855F27CF5?id=269029]ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy[/link].
Zgodnie z nimi agencja musi tak wyszkolić osobę bezrobotną, którą skieruje do niej starosta (na podstawie zawartej z pośrednikiem umowy), aby mogła pracować na pełnym etacie przynajmniej przez rok.
Agencja za rozpoczęcie procedury zatrudnienia bezrobotnego ma otrzymać maksymalnie 30 proc. przysługujących jej środków (ze 150 proc. przeciętnego wynagrodzenia, wynoszącego obecnie 3113,86 zł), a więc nieco ponad 900 zł. Resztę – po roku pracy tej osoby u danego przedsiębiorcy.
To jednak jest dla agencji zbyt ryzykowne. Pośrednicy są zgodni, że ich trud i koszty poniesione w związku z przeszkoleniem osoby z rejestru mogą się nie zwrócić. Często bowiem się zdarza, że bezrobotny nie sprawdza się w firmie, do której go kierują, albo nie ma ochoty pracować tam 12 miesięcy. W takiej sytuacji prywatny pośrednik musi zwrócić pieniądze staroście.
– Ustawowe obwarowania zniechęcają agencje do działania. Nie mają one bowiem wpływu na to, czy bezrobotny będzie chciał pracować wystarczająco długo lub czy nie zostanie zwolniony – twierdzi Michał Baran z TimeWork.
Co więcej, [b]do tej pory nie wiadomo, czy bezrobotny przez 12 miesięcy ma pracować u jednego pracodawcy czy też u kilku.[/b]
W opinii Jarosława Adamkiewicza, wiceprezesa Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia, aby prywatnym pośrednikom opłaciło się podjąć ryzyko przygotowania bezrobotnych do wejścia na rynek pracy i ponieść z tego tytułu koszty, ustawa powinna gwarantować im co najmniej 7 tys. zł.
Przypomina, że agencje, zanim skierują osobę do pracy, najpierw kierują ją na finansowane przez siebie szkolenia, podczas których zdobywa ona umiejętności wymagane na danym stanowisku pracy.
Nie sprawdziły się zatem plany snute przy projektowaniu obowiązujących przepisów. Urzędy pracy oraz Ministerstwo Pracy podkreślały wówczas, że dopuszczenie agencji zatrudnienia do aktywizacji bezrobotnych za pieniądze z Funduszu Pracy sprawi, że zyska na tym wiele osób, którym do tej pory nie udało się znaleźć zatrudnienia. Tak się jednak nie stało.