Brytyjska federacja związkowa TUC, która od 1868 roku walczy o prawa pracowników, zażądała od pracodawców zniesienia obowiązującego w niektórych branżach nakazu noszenia przez kobiety butów na wysokich obcasach. Zdaniem związkowców, w większości mężczyzn, szpilki są dobre na pokazach mody. W miejscu pracy obcasy powinny mieć szeroką podstawę i nie więcej niż dwa i pół centymetra wysokości.
– Miliony kobiet cierpi na bóle kręgosłupa i stóp, bo są zmuszane do noszenia w pracy butów na wysokich obcasach. To niesprawiedliwe. Mężczyźni, z wyjątkiem transwestytów, nie mają tego problemu. Nie można tego nazwać inaczej niż dyskryminacją – oświadczyła wczoraj przewodnicząca związku zawodowego GMB Mary Turner podczas kongresu TUC w Liverpoolu. Jej zdaniem jest wiele zawodów, które wymagają od kobiet noszenia szpilek.
– Stewardesy, sekretarki, asystentki, ekspedientki w luksusowych sklepach. Wszystkie te kobiety codziennie narażają się na zniekształcenie stawów i stóp. Bez dodatku za szkodliwe warunki pracy – dodała.
Związkowcy otrzymali wsparcie od lekarzy. – To nie jest błahy problem. Noszenie takich butów jest częstą przyczyną złamań nóg i problemów zdrowotnych ze stopami – podkreślała Lorraine Jones ze stowarzyszenia ortopedów. Jej zdaniem Wielka Brytania znajduje się na „skraju ortopedycznej katastrofy”. – Następstwem noszenia szpilek w pracy są dwa miliony dni zwolnień lekarskich rocznie. Są to koszta w wysokości prawie 300 milionów funtów – mówiła.
Na kongresie TUC został jednogłośnie przyjęty wniosek o zakazanie noszenia szpilek w miejscu pracy. – Za każdym razem, gdy kobiety będą cierpiały z powodu zbyt wysokich obcasów, będziemy naciskać na pracodawcę, by pozwolił im chodzić w wygodnych, płaskich butach – mówi „Rz” rzeczniczka związku GMB Rose Conroy. Według niej chodzi o „prawo wyboru”. – Mamy dość terroru mężczyzn-szefów! – podkreśla Conroy.
Niektóre panie wcale jednak nie chcą, by ratowano ich stopy. Zdaniem posłanki brytyjskiej Partii Konserwatywnej Nadine Dorries związki się w tej kwestii „zagalopowały”. – W życiu nie zrezygnuję z wysokich obcasów. Jestem niska i potrzebuję szpilek, by dorównać wzrostem moim kolegom – oświadczyła. – Związkowcy mają prawo informować o niebezpieczeństwach noszenia szpilek, ale nie mają prawa zabraniać kobietom ich nosić. To śmieszne.
W odpowiedzi usłyszała, że jest „żałosna”.
– Nie potrzebujemy pouczeń od konserwatystki, która chce zniszczyć zdobycze feminizmu – grzmiała Mary Turner z GMB. Opinia Nadine Dorries nie była jednak odosobniona. Wielu związkowców płci żeńskiej przybyło na kongres w butach na co najmniej 10-centymetrowych obcasach owiniętych czarną i żółtą folią, by zademonstrować poparcie dla noszenia szpilek. Zdaniem ekspertów uwolnienie kobiet od obcasów nie ma nic wspólnego z feminizmem.
– To jakaś kompletna bzdura. Związki zawodowe powinny zająć się raczej pozycją kobiet w świecie pracy – mówi „Rz” wykładająca feminizm na Uniwersytecie w York dr Hilary Arksey.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki
[b][mail=a.rybinska@rp.pl]a.rybinska@rp.pl[/mail][/b]