Umożliwia to [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=1288079C8A806B4039D19A8B496CF333?id=76037]kodeks pracy[/link] w art. 174. Jednak to, czy do pójścia na taki urlop dojdzie, zależeć będzie nie od podwładnego, lecz od jego szefa. To on o tym decyduje. Czy jest skrępowany jakimiś kryteriami?
Nie znajdziemy ich w przepisach prawa pracy. Z praktyki wynika, że podejmując decyzję, pracodawca bierze zwykle pod uwagę sytuację firmy, np. ocenia, czy zakład da sobie radę z czasową nieobecnością określonej osoby, niejednokrotnie przy dłuższej absencji rozważa przyjęcie innego pracownika na zastępstwo.
Decyzja może więc w całości uwzględnić prośbę pracownika, ale pracodawca może także uznać, że urlop we wnioskowanym wymiarze jest za długi, i zgodzić się na udzielenie go np. na czas krótszy. I wreszcie może nie wyrazić zgody na to, aby pracownik skorzystał z takiej formy urlopu, jaką sam zaproponował.
[b]Jeśli pracodawca nie zgodzi się na urlop bezpłatny, podwładny musi zaakceptować taką decyzję. Nie ma żadnych narzędzi prawnych, za pomocą których mógłby żądać zmiany decyzji[/b] – nie może się od niej odwołać.
Aby doszło do udzielenia urlopu, pracodawca musi od pracownika otrzymać wniosek. Nie liczy się jednak ustna prośba. Zgodnie z art. 174 § 1 k.p. wniosek musi mieć formę pisemną. Przy czym nie ma wzoru takiego dokumentu. To, co powinno się w nim znaleźć prócz danych pracownika, to z pewnością okres, w którym chciałby skorzystać z urlopu. Przy czym nie ma przepisu, który nakazywałby pracownikowi tłumaczyć się, dlaczego planuje bezpłatny urlop. Najczęściej są to sytuacje, w których zatrudniony wykorzystał już przysługujący mu urlop wypoczynkowy, a chce np. wyjechać gdzieś na pewien czas.
Przepisy nie wskazują, w jaki sposób pracodawca powinien odpowiedzieć na taki wniosek. Jednak warto zadbać o to, by zgoda lub odmowa miała formę pisemną – może to być odrębne pismo lub np. adnotacja na podaniu pracowniczym.