Krzysztof Skowroński, który w maju wraz ze znajomymi założył Radio Wnet, internetowy portal społecznościowy, jest gotów czekać na pierwszą pensję do października. – Wtedy już musi być wypłata – zastrzega.
[srodtytul]Rosną wydatki, brakuje wpływów[/srodtytul]
[b]Zarabianie na stronie internetowej nie jest proste. Po pierwsze strona musi znaleźć uznanie internautów, a po drugie nawet witryny, które odwiedzają miliony użytkowników, wcale nie muszą przynosić zysków ich właścicielom. [/b]Najlepszym przykładem są tacy giganci jak YouTube czy Yahoo. Oba serwisy, których wartość po pierwszych latach działalności wyceniano na miliardy dolarów, teraz przynoszą straty finansowe. Rosną koszty utrzymania serwerów, a brakuje wpływów, które pokryłyby olbrzymie wydatki. – Fakt, że wiele osób wchodzi na stronę, to za mało, by stwierdzić, że będzie przynosiła zysk – zauważa Tomasz Sańpruch, który kilka miesięcy temu założył portal z telewizją biznesową Capital24.tv
W tym biznesie trzeba liczyć przede wszystkim na wpływy od reklamodawców, a ci muszą mieć pewność, że opłaca im się reklama właśnie na tej, a nie innej witrynie.
Bardzo ważne jest, by strona adresowana była do sprecyzowanej grupy odbiorców. – YouTube ze swoim nieograniczonym profilem jest po prostu zbyt nieprzewidywalny, by przyciągnąć reklamodawców. Żadna poważna firma, np. finansowa, nie zamówi na takim portalu reklamy w obawie, że ukaże się ona w sąsiedztwie np. nieobyczajnego lub wulgarnego filmiku – zauważa Sańpruch. Jego zdaniem, choć wygodnie uczyć się na błędach innych, warto pomyśleć o takim biznesie w sieci, który pozwoli być pionierem w wirtualnym świecie. – Znacznie łatwiej jest wówczas zaistnieć. Po portalu Nasza-Klasa powstało wiele podobnych, ale ich sukces nie jest już tak spektakularny. Pionierzy po prostu mają większą siłę przebicia – mówi Sańpruch.
[srodtytul]Polacy wpadli w sieć[/srodtytul]
Z najnowszego badania NetTrack przeprowadzanego od marca do czerwca br. wynika, że [b]już 49,1 proc. Polaków, czyli prawie 15 mln osób, korzysta z Internetu.[/b] Raport firmy badawczej Gemius SA „Polski Internet 2008/2009” ocenia liczbę polskich internautów na 15,8 mln osób. Wynika też z niego, że w 2008 r. internauci spędzali online zdecydowanie więcej czasu niż rok wcześniej. Rośnie popularność serwisów społecznościowych, social shoppingu, dziennikarstwa obywatelskiego oraz internetowych pożyczek społecznych, a korzystanie z mediów tradycyjnych, czyli prasy, radia i telewizji, za pośrednictwem sieci stało się standardem dla większości polskich internautów.
Wydaje się więc, że to dobry moment, aby o zainteresowanie użytkowników sieci zawalczyły portale, radia i telewizje internetowe.
Ważny jest pomysł, ale nie tylko. – Zanim przystąpimy do jego realizacji, dokładnie zbadajmy grupę potencjalnych odbiorców – radzi Marcin Mystkowski, marketing menedżer w firmie Berry Project, zajmującej się m.in. projektowaniem stron internetowych. Podkreśla, że bardzo dużo start-up internetowych, czyli nowych witryn, nie utrzymuje się na rynku dłużej niż 12 miesięcy.
– Panująca recesja jeszcze pogarsza te dane – przestrzega Mystkowski, który w przypadku zakładania biznesu w sieci proponuje zachowania typowe dla każdego innego przedsięwzięcia. – Jeszcze przed rozpoczęciem internetowego biznesu warto przygotować kompletny biznesplan wraz z analizą mocnych i słabych stron. To pozwoli dokładnie sprecyzować cele i perspektywy przedsięwzięcia. Rynek internetowy jest podzielony na wiele segmentów, ale rządzi się wspólnymi prawami. Wszystkie strony – te, które mają w przyszłości dać zysk w postaci sprzedaży powierzchni reklamowej czy też stanowiące kanał sprzedaży muszą spełniać pewne standardy. Chodzi o dobór odpowiedniego języka programowania, racjonalne rozmieszczenie treści na stronie czy też wdrożenie rozwiązań zwiększających użyteczność serwisu.
Eksperci Internetu nie mają wątpliwości, że użytkownicy poszukują w sieci przede wszystkim stron ściśle sprofilowanych.
– Konkurencyjność projektu i świeże spojrzenie na rynek to podstawa – dodaje Mystkowski.
Dowodem, że to prawda, jest strona www.spryciarze.pl. Jej twórcy rozkręcali w marcu ub.r. portal wzorowany na programie Adama Słodowego „Zrób to sam”, w ciągu zaledwie kilku miesięcy stał się niezwykle popularny. Po trzech miesiącach funkcjonowania pozyskał inwestora, a dzięki strumieniowi pieniędzy zaczął się szybki rozwój witryny. W ciągu roku liczba odwiedzin zwiększyła się o 245 proc., a wzrost odsłon wyniósł 176 proc. W czerwcu tego roku, według Google Analytics, strona miała 1,6 mln odwiedzin i już 887 tys. unikatowych użytkowników oraz 10 milionów odsłon.
Marcin Radziwoń, prezes Spryciarzy.pl i jeden z twórców portalu, nie ma wątpliwości, że to właśnie trafiony pomysł zapewnił sukces przedsięwzięciu, którego uruchomienie kosztowało zaledwie kilkaset złotych miesięcznie.
[srodtytul]Na początku nie jest drogo[/srodtytul]
Niewielkie koszty na początku to niewątpliwy plus biznesu w sieci. Na pierwsze kilka miesięcy warto jednak zarezerwować sobie co najmniej kilkanaście tysięcy złotych, bo wraz ze wzrostem liczby odwiedzających witrynę koszty będą się powiększały.
Krzysztof Skowroński twierdzi, że uruchomienie Radia Wnet kosztowało go już na starcie ok. 30 tys. zł. Płaci bowiem nie tylko za miejsce na serwerze. – Firmy udostępniające miejsce na serwerach tak konstruują umowy, że płaci się przede wszystkim za ruch na stronie. Jeśli dużo ludzi wchodzi na stronę, to szybko można przekroczyć limit transferu i automatycznie trzeba wnosić opłatę za następny rok – informuje Henryk Martinczak z firmy HB świadczącej usługi komputerowe.
Wirtualny biznes nie zwalnia nas z zarejestrowania go w realnym świecie choćby z tego powodu, że reklamodawcy niemal na pewno będą chcieli rozliczać się poprzez faktury. Jeśli zamierzamy drukować lub publikować treści dziennikarskie, to zgodnie z interpretacją Sądu Najwyższego sprzed dwóch lat, „jeśli ktoś na swojej stronie internetowej wydaje dziennik lub czasopismo, zobowiązany jest je zarejestrować” w sądzie. Koszt opłaty sądowej jest niewielki, wynosi ok. 40 złotych, a pozwoli uniknąć kłopotów w przyszłości.
Domenę można wykupić w promocji już za złotówkę. Po roku trzeba będzie jednak zapłacić od 50 do 100 zł za jej przedłużenie. Z kolei 50 – 60 złotych miesięcznie kosztują wirtualne serwery udostępniane przez inną firmę – właściciela serwera.
– Nasze koszty bardzo szybko rosły, bo gwałtownie rosła liczba odwiedzających stronę, a co za tym idzie potrzebowaliśmy większego zaplecza serwerowego – mówi Marcin Radziwoń z portalu Spryciarze.pl.
[b]Zanim jednak zdecydujemy o zakupie większych serwerów, za które opłata będzie stanowić dominującą część kosztów ponoszonych na technologię, warto dokładnie sprawdzić, czy nasz serwis jest w 100 procentach wykorzystany pod kątem wydajności. Cięcie kosztów jest w tym biznesie tak samo potrzebne jak w każdym innym. [/b]
– Zdarzyło się nam, że zainwestowaliśmy w wymianę serwera na mocniejszy, a dzięki optymalizacji spokojnie można było to opóźnić. Zamiast dostawiać nowy, należało wykorzystać moce starego – mówi Radziwoń.
[srodtytul]Telewizja na laptopie[/srodtytul]
Miejsce na serwerach jest jeszcze bardziej kapitałochłonne przy telewizji w Internecie.
W tym wypadku serwery muszą być duże, a łącza szybkie, tak by umożliwić umieszczenie filmów. Film średniej wielkości zajmuje ok. 10 megabajtów, lepszej jakości nawet 100. Konieczny jest zakup sprzętu, m.in. kamery i mikrofonu. Małe kamerki, które obsługiwać może sam dziennikarz bez operatora, kosztują od 3 do 5 tys. zł i nagrywają w wersji HD, czyli takiej, którą akceptują „normalne” stacje telewizyjne. Ważne jest, by kamery miały dobre wejście mikrofonowe. Czasem stacjom internetowym zależy, by ich dziennikarze dysponowali dużymi kamerami, bo robią większe wrażenie na rozmówcach. Ale fachowcy zapewniają, że materiał z małej kamery w standardzie HD ma równie dobrą jakość.
Właściciele internetowych telewizji wiele usług zlecają na zewnątrz, bo tak jest znacznie taniej. Chodzi np. o opiekę nad serwerami i automatyczne przetwarzanie filmów na różne formaty oraz rozwiązania związane z transmisjami na żywo. Zakup wysokospecjalistycznego sprzętu hi-tech pociąga koszty rzędu co najmniej kilkuset tysięcy złotych i nie ma sensu, by każdy właściciel ruszający z telewizją w sieci inwestował takie pieniądze. – Firmy, które świadczą takie usługi na rynku dzięki temu, że współpracują z wieloma podmiotami, mogą sobie pozwolić na zakup i amortyzację drogiego sprzętu. Poza tym podpowiadają rozwiązania, które stosują inni – mówi Sańpruch.
[wyimek]Biznes prowadzony w wirtualnej rzeczywistości musi być zarejestrowany w realnym świecie[/wyimek]
Trzeba też cały czas dbać o atrakcyjność strony. Mimo że Capital24.tv działa zaledwie od czterech miesięcy, jej właściciel już zmienia wygląd witryny. Teraz po wejściu na stronę, tak jak przy włączeniu odbiornika telewizyjnego w domu, na ekranie będzie wyświetlany film. Widz będzie mógł zmienić film, tak jak w stacjonarnej TV przeskakuje na inny kanał. – Technicznie nie jest to skomplikowane, a okazuje się, że odbiorcy oczekują ruchu na ekranie monitora już po uruchomieniu strony – wyjaśnia Sańpruch. Fakt, że oglądamy to, co chcemy i kiedy chcemy, to jego zdaniem prawdziwa wartość telewizji prowadzonej na stronach WWW.
[srodtytul]Radio na autopilocie[/srodtytul]
By słuchać radia w Internecie, wystarczy podłączyć się do sieci, ale i w tym przypadku koszt miejsca na serwerze może być dokuczliwy. – Im więcej ludzi słucha radia, tym większe jest zapotrzebowanie na przepustowość łącza. Zbyt mała uniemożliwi płynne słuchanie piosenek, a za większą przepustowość trzeba jednak więcej zapłacić – zauważa Henryk Martinczak. W przypadku radia internetowego nie trzeba mieć pozwolenia na nadawanie, ale trzeba płacić tantiemy Związkowi Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS). Nie są to kwoty małe, bo jeśli radio nadaje reklamy, jest to nawet 7 proc. przychodów z reklam, a gdy tych nie ma, właściciel radia musi płacić opłaty ryczałtowe za emitowaną muzykę. Im więcej osób słucha radia, tym większe są opłaty.
Polskie radia w Internecie radzą sobie z tymi opłatami na dwa sposoby. Albo umieszczają swoją domenę na zagranicznym serwerze i wówczas nikt nie ma prawa ściągnąć tych należności, albo umawiają się bezpośrednio z artystami i uzyskują od nich zgodę na puszczanie piosenek za darmo. W przypadku radia internetowego jest to możliwe, bo zazwyczaj bardzo precyzyjnie określają swoich odbiorców. Zdaniem ekspertów szanse na rozwój i sukces finansowy w przyszłości mają te stacje, które na jednym kanale emitują tylko jeden rodzaj muzyki.
W Polsce jest obecnie co najmniej kilkaset rozgłośni internetowych z czego około 30 – 40 nadaje regularnie. By nadawać, wystarczy dobrej jakości komputer, program do obsługi dźwięku, karta muzyczna i co najmniej 40-megabajtowy dysk twardy. Oprócz tego karta muzyczna, mikrofon, konsola, mikser i autopilot, który obsługuje muzykę. Niektóre radia mają swoich prezenterów, często pasjonatów, którzy przynajmniej na początku pracują bez wynagrodzenia.
[b]Warto zaznaczyć, że agencje reklamowe nie są na razie przekonane do rozgłośni radiowych w sieci. To dlatego ich właścicielom bardzo trudno pozyskać reklamy.[/b] Łatwiej w takim wypadku zarabiać na stronie internetowej, na której możliwe jest umieszczenie reklamy graficznej.
[srodtytul]Promocja szeptana[/srodtytul]
Zdaniem Marcina Mystkowskiego wdrożenie serwisu w sieci lepiej zostawić profesjonalnym agencjom lub osobom z odpowiednimi rekomendacjami. Samo wykreowanie serwisu to jednak tylko połowa sukcesu. Trzeba go jeszcze wypromować w odpowiedniej grupie docelowej. – Można samemu wysyłać notatki prasowe, prowadzić komunikację z blogerami, umieszczać informacje na forach tematycznych, tworzyć profile na portalach społecznościowych – wylicza Marcin Radziwoń.
Również Tomasz Sańpruch uważa, że na początku mało kto może sobie pozwolić na akcje reklamowe, zazwyczaj bardzo drogie. Oszczędzić można dzięki dużej grupie znajomych i zadowolonych użytkowników, którzy będą sobie polecali witrynę. – Osobiście wykorzystuje marketing szeptany – przyznaje Sańpruch. I nie narzeka. Miesięcznie jego portal z telewizją ma 35 tys. unikalnych użytkowników i ponad 150 tys. wejść. Głównie w dużych miastach.
– Teraz po trzech miesiącach działalności domy mediowe same dzwonią i pytają o możliwość umieszczenia reklamy – mówi Sańpruch.
Trzeba stale analizować, kto wchodzi na stronę i korzysta z informacji. Umożliwia to program Google Analytics, którego zainstalowanie jest koniecznością. Program pozwala śledzić, czy trafiamy do grupy docelowej, a ta wiedza w negocjacjach z potencjalnymi reklamodawcami daje nam poważny argument, by właśnie na naszym portalu umieścili swą reklamę.
[srodtytul]Reklama, filmik i gra[/srodtytul]
Krzysztof Skowroński, który zapewnia, że cel radia Wnet nie jest komercyjny i że wraz ze współpracownikami stawia głównie na radość tworzenia, nie ukrywa, że czeka na przychody. A przychody to przede wszystkim reklamy.
W 2008 roku wydatki na internetową reklamę w Europie zwiększyły się o 20 procent i przewyższyły wartości budżetów reklamowych przeznaczonych na radio czy prasę. Internet zajmuje już drugie – po telewizji – miejsce, biorąc pod uwagę udział w całym rynku reklamy. Z raportu organizacji Interactive Advertising Bureau Europe (IAB Europe) i firmy PricewaterhouseCoopers (PwC) wynika, że wydatki na reklamę online na naszym kontynencie wzrosły z 11,2 miliarda euro w 2007 roku do 12,9 miliarda euro w roku ubiegłym. W Polsce, mimo odczuwalnego już w drugiej połowie ubiegłego roku spowolnienia gospodarczego, sektor reklamy internetowej zanotował fenomenalny wzrost aż o 58 procent, do 253 milionów euro.
Najbardziej popularne są zwykłe banery, za dzień wyświetlania baneru na swojej stronie można zarobić 300 – 400 zł.
[b]Stosunkowo nową i popularną formą reklamy są kampanie marketingu afiliacyjnego. Zyski z niego uzależnione są od osiągniętych efektów – reklamodawca płaci dopiero wtedy, gdy użytkownik wykona odpowiednią operację, np. wypełni formularz kontaktowy umieszczony na danej stronie.[/b] – Ta partnerska forma marketingu jest stosowana zarówno przez niewielkie witryny, jak i największe portale. By wykorzystać tego typu reklamy na własnej stronie, należy dołączyć do jednej z sieci marketingu afiliacyjnego – podpowiada Marcin Mystkowski.
Są też niechciane przez użytkowników reklamy inwazyjne – łatwo rozpoznawalne, bo trudno je wyłączyć.
Coraz popularniejszą formą zarobku jest też sprzedaż dodatkowych treści (tzw. kontentu) oraz dodatkowych usług dla użytkowników, do których portal dociera. – Młodsi użytkownicy lubią konkursy, chcą też mieć możliwość personalizacji serwisu – przekonuje Marcin Radziwoń. Niewielkie opłaty pobierane od odwiedzających są dodatkowym źródłem przychodu, które warto wykorzystać. – W przypadku Spryciarzy.pl proponujemy serwisy z wideoporadnikami. Niedawno portal nakręcił materiał z mistrzem Europy w grze w snookera, który już wkrótce będzie można kupić. Radziwoń przekonuje, że za dobrą treść internauta naprawdę jest skłonny zapłacić. – Przykładem mogą być choćby ogromne sukcesy zespołów muzycznych, które zarabiają krocie na sprzedaży swojej muzyki w sieci, takich jak Radiohead czy Nine Inch Nails – mówi.
Skutecznym źródłem przychodu może być także prowadzenie sklepu internetowego, gdzie dobra promocja bardzo szybko przekłada się na sprzedaż. Wszyscy nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że zamiast liczyć tylko na reklamę, warto mieć jakiegoś asa w rękawie.
– W moim przypadku jest to produkcja filmów dla zainteresowanych firm czy też przeprowadzanie komercyjnych transmisji na żywo – mówi Tomasz Sańpruch.
[ramka][b]Ile na start[/b]
W zależności od stopnia skomplikowania:
portal internetowy – min. 15 – 20 tys. zł
telewizja internetowa – min. 50 tys. zł
[b]Dla telewizji i dla radia:[/b]
- dobry komputer: 5 – 6 tys. zł
- serwery: ok. 1 tys. zł miesięcznie w przypadku portalu i radia; od 5 tys. zł miesięcznie w przypadku telewizji
- pensja dla informatyka – średnia w danym mieście od 2 do 5 tys. zł
- pensja administratora serwerów – od 2 tys. zł miesięcznie
- wynajęcie biura – 1 – 2 tys. zł miesięcznie
- rachunki za prąd – 2,5 tys. zł miesięcznie
[b]Dla telewizji:[/b]
- oprogramowanie do montażu filmów – 10 tys. zł
- kamera, mikrofon, statyw – 5 – 20 tys. zł
[b]Dla radia:[/b]
- słuchawki – 100 zł
- mikrofon – 200 zł
- legalne oprogramowanie do miksowania dźwięku – ok. 1 tys. zł
- płytoteka – 3 – 4 tys. zł
- opłata za utrzymanie domeny – 10 zł miesięcznie
- serwer – 1 tys. zł miesięcznie
- utrzymanie łącza – 80 zł miesięcznie
- opłaty dla ZAiKS – 100 zł miesięcznie [/ramka]
[ramka][b]Komentuje Tomasz Sańpruch, Capital24.tv[/b]
Najważniejsze to dobry pomysł, jak taki biznes ma zarabiać. Ja wybrałem telewizję skierowaną do profesjonalistów. Wielu szefów firm jest zainteresowanych taką telewizją, bo chcą, by ich pracownicy mieli na żywo relację np. z konferencji prasowych, ale nie chcą inwestować w odbiorniki telewizyjne. Sukces przedsięwzięcia leży jednak przede wszystkim w ludziach. To praca, w której nie da się kontrolować pracowników od rana do nocy. Trzeba im ufać, bo chodzi o wykonanie konkretnej pracy, a nie o to, by spędzić osiem godzin za biurkiem. Udało mi się znaleźć współpracowników, którzy realizują mój pomysł.
Ważne jest, by wciąż uatrakcyjniać i aktualizować treść informacji. Polacy cenią to co amerykańskie, nie zawsze widzą zalety rodzimych pomysłów i dlatego tym bardziej trzeba zadbać o promocję. Boimy się też ciągle nowych technologii. Nawet politycy, których chciałem namówić, by przed eurowyborami wrzucali swoje prywatne nagrania na stronę Capital 24.tv.pl, obawiali się takiej reklamy. [/ramka]
[ramka][b]Komentuje Krzysztof Skowroński, Radio Wnet[/b]
Radio tworzy grupa zaufanych przyjaciół, 15 – 20 osób. Jesteśmy współwłaścicielami przedsięwzięcia i mamy do siebie 100 procent zaufania. Jednocześnie to bardzo nietypowa działalność, bo pracujemy, przynajmniej na razie, zupełnie za darmo. Pieniądze jednak muszą się pojawić, bo, niestety, koszty technologiczne z każdym miesiącem są coraz większe.
Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że uruchomienie portalu społecznościowego to był najlepszy pomysł w moim życiu. Ta praca daje mi mnóstwo satysfakcji, a biorąc pod uwagę, że cały świat przenosi się do Internetu, nie wyobrażam sobie, bym i ja w to nie wszedł. W ten sposób znalazłem się w mediach XXI wieku i korzystam z możliwości, których brakuje mediom tradycyjnym. Sieć umożliwia nam właściwie niczym nieograniczoną działalność.
Oprócz problemów technologicznych, głównie informatycznych, związanych ze stworzeniem strony i jej utrzymaniem, trzeba pamiętać także o rozwiązaniach prawnych. Portal musi mieć swój regulamin, tak aby było wiadomo, za co użytkownicy ponoszą odpowiedzialność. Ci, którzy obrażają innych, na pewno u nas nie znajdą miejsca. [/ramka]
[b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/07/28/media-dzialajace-za-posrednictwem-sieci/]Skomentuj artykuł[/link][/b]