[b]Prowadzę w górach wyciąg narciarski, ale z centrum Zakopanego trzeba do niego dojechać ok. 15 km. Dlatego planuję zaoferować klientom ski-bus. W tym celu współpracuję z firmą przewozową. Kierowca ski-busa jeździłby 10 godzin dziennie od wtorku do niedzieli w stałych godzinach – według rozkładu. Ze względu na oszczędności i zakres obowiązków przewoźnik chce go jednak zatrudnić na zlecenie. Czy jest to dopuszczalne? A może lepiej, aby szofer pracował w zakresie samozatrudnienia i wówczas do pracy wykorzystywałby własne auto?[/b] – pyta czytelnik DOBREJ FIRMY.
Teoretycznie nie ma przeszkód prawnych, aby zatrudniony przez czytelnika szofer był zleceniobiorcą. Trzeba tylko uważać, aby taka umowa nie nabrała cech charakterystycznych dla stosunku pracy. Tu możliwe jest też samozatrudnienie, ale w niektórych wypadkach musi być poparte licencją na transport drogowy. Przypominam, że umowa o pracę jest wymagana przy przewozach na użytek własny. Chodzi o niezarobkowe przewozy drogowe wykonywane pomocniczo przy prowadzonej przez siebie działalności.
[srodtytul]Niższe koszty, ale sporo obowiązków[/srodtytul]
Zatrudniając szofera zleceniobiorcę, bez wątpienia zaoszczędzimy na składkach ZUS. Jeżeli poza zleceniem w jednej firmie kierowca nie ma innego źródła utrzymania, to od zlecenia obowiązkowo odprowadzamy tylko składki emerytalne, rentowe i zdrowotną. Składkę wypadkową uiszczamy wyłącznie wtedy, gdy wykonawca świadczy pracę w siedzibie lub w miejscu prowadzenia działalności zleceniodawcy. Składkę chorobową opłaca on dobrowolnie.
U kierowcy, który ma kilka zleceń, składki emerytalna i rentowe są odprowadzane obowiązkowo, ale tylko od jednej umowy, a składka zdrowotna od wszystkich kontraktów. Jeżeli natomiast przewoźnik zatrudni do kierowania studenta, który nie ukończył jeszcze 26 lat, od zlecenia nie odprowadza za niego żadnych składek.
Przy umowach cywilnych nie unikniemy jednak szkoleń BHP, bo zasady wynikające z art. 207 k.p. (w zw. z art. 300 k.p.) stosujemy też do zleceniobiorców. Ponadto z ustawy o transporcie drogowym wynika, że zawodowy szofer też przechodzi badania lekarskie i psychologiczne bez względu na formę zatrudnienia. Zatem ten, który nie ukończył 60 lat, musi się badać co pięć lat, a starszy co 30 miesięcy. Ponadto pierwsze badanie kierowcy muszą wykonać przed rozpoczęciem pracy. Natomiast badania psychologiczne – w zależności od wieku – przechodzą odpowiednio co pięć lat albo co 30 miesięcy.
[srodtytul]Odpoczywa jak każdy[/srodtytul]
Przewoźnik ma też zapewnić szoferowi zleceniobiorcy odpoczynki. Prawdopodobnie u czytelnika kierowca będzie wykonywał tzw. przewozy regularne, czyli na trasach do 50 km pojazdem nieprzekraczającym 3,5 tony. Do takiej komunikacji – potoczniej nazywanej miejską – stosujemy rozdział 4a [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=173274]ustawy z 16 kwietnia 2004 r. o czasie pracy kierowców (DzU nr 92, poz. 879 ze zm.)[/link]. Zgodnie z nim zleceniobiorcom zapewniamy 30- albo 45-minutową przerwę. U czytelnika będzie to ta druga, bo szofer ma prowadzić pojazd powyżej ośmiu godzin. Gdyby natomiast jeździł od sześciu do ośmiu godzin, miałby 30-minutową pauzę.
Przedsiębiorca pyta, czy za te przerwy płacimy. Art. 31b ustawy tego nie reguluje, dlatego zleceniobiorcy na tym tracą. Eksperci radzą, aby te kwestie uregulować w umowie. Można w niej wpisać np., że odpoczynki są płatne w wysokości 100 albo 60 proc. wynagrodzenia.
Kierowcy komunikacji miejskiej (etatowi i zatrudnieni na umowach cywilnych) mogą prowadzić autobus przez sześć dni w tygodniu po 10 godzin. Nie ma zatem przeszkód, aby szofer prowadził ski-busa 60 godzin tygodniowo. Poza tym limitem atutem tej umowy jest jeszcze to, że przewoźnik może mu zlecać dodatkowo inne czynności, tj. codzienne posprzątanie pojazdu. Nie skorzystałby z tego, zatrudniając kierowcę na etat. Tutaj 60 godzin tygodniowo obejmuje cały czas pracy szofera, a nie tylko godziny prowadzenia pojazdu (rozdział 4a w zw. z częścią ogólną ustawy o czasie pracy kierowców).
[srodtytul]Samodzielnie i z licencją[/srodtytul]
Czytelnik rozważa współpracę z szoferem przedsiębiorcą (samozatrudnienie). Tutaj zastanowić się należy nad tym, kto – zleceniodawca czy zleceniobiorca – ma mieć licencję na transport drogowy osób. Zasada jest następująca: szofer nie musi mieć takiej licencji, gdy z firmą transportową podpisze zlecenie na wykonywanie usług kierowania pojazdem. Wtedy licencję musi mieć przewoźnik. Inaczej będzie, gdy szofer zajmuje się usługowo prowadzeniem pojazdów (posiada swoje samochody), a z firmą mającą licencję zawrze umowę cywilną (o współpracę) na wykonywanie transportu drogowego własnym samochodem. Wtedy ten dokument jest niezbędny.
[ramka][b]Komentuje Marcin Leki, inspektor pracy w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Poznaniu[/b]
Skoro ustawodawca przewidział zastosowanie umów cywilnych przy przewozach regularnych, to czytelnikowi wolno zatrudnić kierowcę na zlecenie. Nie będzie to nadużycie nawet wtedy, gdy szofer jeździ w określonych godzinach. Specyfika przewozów regularnych polega przecież na tym, że kierowca jeździ według stałego grafiku. Mimo to przewoźnik musi uważać na pozostałe elementy zlecenia, aby nie nabrały one cech umowy o pracę. Złamanie tych zasad grozi bowiem powództwem o ustalenie istnienia stosunku pracy. Ale i tak w pierwszej kolejności sąd pracy będzie badał wolę stron umowy.[/ramka]