Zasadniczo nie ma znaczenia, czy chodzi o telefon prywatny czy służbowy. Pracodawca nie może z tego powodu wyciągnąć wobec niego żadnych konsekwencji. Gdyby zdecydował się np. na wypowiedzenie czy nałożenie kary porządkowej, jego działanie byłoby bezprawne. Co do tego eksperci są zgodni. Zresztą w razie sporu trudno będzie dowieść, czy urlopowicz nie odbierał komórki celowo, czy np. dlatego, że nie było zasięgu.
Pracodawca nie powinien też wymagać, aby podwładny zabierał na urlop służbową komórkę, chyba że szczególne zasady korzystania przez pracownika z takiego telefonu podczas wypoczynku są zapisane np. w regulaminie pracy.
– Polecenie pracownikowi odbierania służbowych telefonów na urlopie jest niedopuszczalne. Prawo do urlopu ma charakter bezwzględny i musi on być wykorzystany w naturze. Jedyna sytuacja, w której pracownik ma obowiązek odbierać telefon, to dyżur. Wtedy musi pozostawać w gotowości do pracy. Na urlopie tego obowiązku nie ma – mówi Piotr Wojciechowski, wicedyrektor w Głównym Inspektoracie Pracy.
Z art. 128 § 1 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=76037]kodeksu pracy[/link] wynika, że czasem pracy jest ten, w którym pracownik pozostaje do dyspozycji pracodawcy w zakładzie lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy. Pozostawanie do dyspozycji oznacza faktyczną gotowość do jej świadczenia. Jeśli pracownik załatwia służbowe sprawy przez telefon, to taką gotowość przejawia, tyle że w innym niż zwykle miejscu.
Opinie ekspertów się różnią, jeśli chodzi o to, jak zakwalifikować czas rozmów, gdy mimo braku obowiązku odbierze on służbowy telefon.
– [b]Jeśli pracownik rozmawia z szefem w służbowych sprawach, to świadczy pracę. Jeżeli dzieje się tak podczas urlopu, to powstaje pytanie, czy w rezultacie przestaje on korzystać z urlopu i czy ten dzień jest dniem urlopu czy pracy. W wypadku jednej krótkiej rozmowy nie jest to dzień pracy. Jeśli jednak przełożony dzwoni kilka razy i np. dodatkowo wymaga załatwienia jakiejś sprawy: kontaktu z innymi pracownikami lub klientami, to ze względu na zaangażowanie podwładnego i stres temu towarzyszący można uznać, że nie wykorzystał on danego dnia urlopu. W takiej sytuacji pracodawca powinien zapłacić normalne wynagrodzenie i nie odejmować tego dnia z puli urlopowej danej osoby[/b] – uważa Bartłomiej Raczkowski z Kancelarii Prawa Pracy.
– [b]Zwierzchnik, który dzwoni do odpoczywającego pracownika, musi sobie zdawać sprawę, że z formalnego punktu widzenia poleca mu pracę w godzinach nadliczbowych. Urlop obniża bowiem wymiar czasu pracy podwładnego w danym miesiącu. Każda rozmowa przez telefon to zatem praca w godzinach nadliczbowych, którą trzeba zrekompensować czasem wolnym lub wyższym wynagrodzeniem. Z takim roszczeniem może wystąpić pracownik po powrocie z urlopu, wskazując np. na billingi[/b] – wyjaśnia Piotr Wojciechowski.
Jak zakwalifikować sytuację, w której to wypoczywający z własnej inicjatywy kontaktuje się z szefem?
– Jeśli nie wynika to z polecenia pracodawcy, to nie wpływa na urlop pracownika, nawet wówczas, gdy jego telefony do firmy wynikają z troski o dobro zakładu pracy – twierdzi Bartłomiej Raczkowski.
[ramka][b]Komentuje Marcin Zieleniecki ekspert NSZZ „Solidarność”[/b]
[b]W zasadzie jedyna sytuacja, w której kontaktowanie się z pracownikiem na urlopie jest uzasadnione, to odwołanie go z urlopu (art. 167 kodeksu pracy)[/b]. Jest to dopuszczalne, gdy obecności pracownika w zakładzie wymagają okoliczności nieprzewidziane w chwili rozpoczynania wypoczynku. Ocenia je pracodawca. Jeśli podwładny odmawia powrotu do pracy, to szef może wyciągnąć wobec niego konsekwencje, z rozwiązaniem stosunku pracy bez wypowiedzenia z jego winy włącznie. Na wszelki wypadek przełożony może żądać od pracownika pozostawienia do siebie kontaktu podczas urlopu – numeru telefonu, adresu miejsca wypoczynku. Nie uzasadnia to jednak kontaktowania się z nim w innych sytuacjach niż opisana. [/ramka]
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: [mail=m.januszewska@rp.pl]m.januszewska@rp.pl[/mail]