Anna M. od wielu lat pracowała w składzie celnym. Jednak po wejściu Polski do Unii Europejskiej okazało się, że firma musi zredukować liczbę agentów celnych. W ten sposób Anna M. trafiła do sekretariatu firmy, gdzie została zatrudniona z pensją niższą o prawie 1 tys. zł.
Nie to jednak okazało się największym problemem. Jej szefowa, a zarazem współwłaścicielka firmy, za każdym razem, gdy pojawiała się w sekretariacie, rozmawiała z Anną M. wyłącznie podniesionym głosem, przy czym często używała słów powszechnie uznanych za nieparlamentarne. Bywało też, że przełożona darła na jej oczach dokumenty przygotowane do podpisu. Anna M. nie wytrzymała i złożyła do sądu sprawę o mobbing. Zażądała prawie 30 tys. zł zadośćuczynienia.
Zarówno sąd rejonowy, jak i okręgowy przyznały jej rację. Jednak wyceniły jej krzywdę na znacznie niższą kwotę: 1,5 tys. zł. Firma nie chciała się pogodzić z rozstrzygnięciem. Skierowała więc skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Spółka dowodziła w niej, że Anna M. nie może być traktowana jako poddana mobbingowi, gdyż w firmie taka atmosfera dotyczyła wszystkich pracowników. Poza tym była zatrudniona zbyt krótko, by można uznać działania przełożonej za długotrwałe. Ponadto Anna M. miała już wcześniej się uskarżać i leczyć na bóle serca. Tak więc utrata zdrowia, jaka rzekomo powstała w wyniku mobbingu, nie miała miejsca.
Sąd Najwyższy uznał jednak, że definicja mobbingu nie wymaga, aby nękanie lub zastraszanie pracownika było zachowaniem wyjątkowym, odbiegającym znacząco od normalnych zachowań w danym miejscu pracy. Musi jednak spełnić wszystkie przesłanki mobbingu wymienione w art. 94kodeksu pracy. Pracownik ma obowiązek je udowodnić, a także wykazać związek między nękaniem przez pracodawcę a utratą zdrowia. SN dodał, że nie jest możliwe sztywne wskazanie minimalnego okresu niezbędnego do zaistnienia mobbingu. Tym bardziej że długotrwałość oznacza długi, lecz bliżej nieokreślony czas. Sąd podniósł również, że biegły sądowy w czasie postępowania stwierdził związek między mobbingiem a utratą zdrowia przez Annę M. (sygn. I PK 176/06).