Włodzimierz S. jest byłym prezesem dość dobrze prosperującej spółdzielni pracy w Warszawie. Gdy w 2003 r. odwołano go ze stanowiska i przeszedł na emeryturę, pozwał byłego pracodawcę, domagając się m.in. wypłaty nagrody za rok 1999, którą walne zgromadzenie spółdzielni uchwaliło w 2000 r. W tym okresie spółdzielnia miała jednak ogromne wydatki - budowała siedzibę - i prezes nie naciskał na wypłatę. Jak twierdzi, szedł jej na rękę.
Gdy sprawa trafiła do sądu, spółdzielnia podniosła zarzut przedawnienia roszczenia. Były prezes wystąpił z pozwem w 2004 r., a roszczenia pracownicze przedawniają się po trzech latach.
Wokół tego toczył się spór. Bieg przedawnienia przerywa bowiem także każde uznanie roszczenia. Pełnomocnik powoda, adwokat Konrad Gauza, przekonywał sądy pracy, że takiego uznania dokonał (zresztą nie jeden raz) główny księgowy spółdzielni. Ustalał on z powodem (ówczesnym prezesem) kolejne przesunięcia wypłaty nagrody. Uprawnienia księgowego były zaś liczne: zajmował się ściąganiem długów, kontrolą wynagrodzeń pracowników, terminową ich wypłatą. Zgodnie z art. 3 (1) § 1 k.p. za pracodawcę będącego jednostką organizacyjną czynności w sprawach z zakresu prawa pracy dokonuje osoba lub organ zarządzający tą jednostką albo inna wyznaczona do tego osoba. W tym przypadku był nią księgowy.
Ta argumentacja nie przekonała sądów. - Czym innym jest dokonywanie czynności z zakresu prawa pracy, a czym innym reprezentacja przedsiębiorstwa - powiedział Sąd Apelacyjny. Spółdzielnię mogło reprezentować dwóch członków zarządu - to oni mogli dokonać przesunięcia wypłaty nagrody. Ponadto chodziło tutaj o prezesa, więc umowy z nim powinni zawierać członkowie rady nadzorczej, a nie jego podwładny, choćby był głównym księgowym. Doszło więc do przerwania biegu przedawnienia.
Wyrok SA jest prawomocny (IIIAPa 69/07).