Rosnące problemy z przestawianiem się europejskiego przemysłu motoryzacyjnego na elektromobilność boleśnie uderzą w polskich dostawców podzespołów i komponentów do produkcji samochodów. Groźne w skutkach mogą okazać się zwłaszcza kłopoty producentów samochodów w Niemczech, do których trafia przeszło jedna trzecia produkowanych w Polsce części i akcesoriów.

Jak podało Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM), w pierwszym półroczu 2024 r., mimo jeszcze ogólnie rosnącej produkcji, zwiększyła się liczba firm notujących jej spadki. – Przewidywania dla drugiej połowy 2024 r. są pesymistyczne: połowa producentów spodziewa się wzrostu produkcji, gdy prawie jedna piąta przewiduje spadki. Problemy dodatkowo pogłębia niska rentowność sektora, a rosnące koszty uniemożliwiają stabilizację finansową przedsiębiorstw – informuje SDCM.

Jest źle, będzie jeszcze gorzej

Jeśli popyt na samochody będzie spadać, sytuacja może się pogarszać. Zwłaszcza że w sierpniu na największym europejskim rynku motoryzacyjnym sprzedano 197,3 tys. nowych aut, co oznacza niemal 28-procentowy spadek sprzedaży. O jedną czwartą – do 113,5 tys. – zmalała sierpniowa sprzedaż samochodów we Francji i był to już czwarty spadkowy miesiąc z rzędu. Także dane skumulowane, liczone od stycznia, pokazują, że popyt w tym roku jest mniejszy niż w ubiegłym.

Czytaj więcej

Sprzedawcy aut i warsztaty samochodowe zadłużone na setki milionów złotych

Firmy w Polsce z niepokojem obserwują rozwój sytuacji za naszą zachodnią granicą. Tydzień temu, po posiedzeniu kierownictwa koncernu Volkswagen AG ze związkami zawodowymi ogłoszono: Bez szybkich działań zaradczych nie będzie można wykluczyć, że fabryki samochodów i komponentów zostaną zamknięte. Realizacja takiego scenariusza byłaby dla niemieckiego przemysłu szokująca: w 87-letniej historii Volkswagena nie doszło nigdy do zamknięcia zakładu w Niemczech. Tymczasem może być jeszcze gorzej. W ramach cięcia kosztów mają być także wypowiedziane gwarancje zatrudnienia, które firma wprowadziła 30 lat temu.

– Przemysł samochodowy jest w bardzo trudnej i wymagającej sytuacji. Pogorszyły się warunki gospodarcze, a do Europy wkraczają nowi producenci – cytuje Deutsche Welle prezesa Volkswagena Olivera Blume. Według rady zakładowej koncernu jego wszystkie niemieckie zakłady zostaną teraz poddane analizie, „niezależnie czy znajdują się w zachodniej, czy we wschodniej części Niemiec” – podała w komunikacie.

Elektryki bez dopłat są nieopłacalne

Problemów w europejskiej motoryzacji przysparzają elektryki, których klienci nie chcą kupować. Gwoździem do trumny okazuje się wycofywanie finansowego wsparcia dla tego rodzaju aut. Przykładowo w ubiegłym miesiącu w Niemczech popyt na samochody elektryczne zmalał w porównaniu z ubiegłym rokiem aż o dwie trzecie, a od stycznia ich sprzedaż skurczyła się o jedną piątą. Podobnej wielkości spadek odnotowano za pierwsze siedem miesięcy tego roku w Szwecji.

Spadki popytu na elektryki już uderzyły w największego w Europie producenta baterii, należącą do koncernu LG podwrocławska fabrykę LG Energy Solutions. Według firmy analitycznej AutomotiveSuppliers.pl już w pierwszym kwartale 2024 r. eksport baterii z Polski spadł r./r. o ponad połowę, a prognoza LG zakłada na ten rok 38-procentowy spadek sprzedaży. Spółka ma także badać możliwość zmiany profilu produkcji. – Rozważamy rozwój LG Energy Solution Wrocław w kierunku magazynowania energii – poinformowała Joanna Silska, rzeczniczka firmy, w wypowiedzi dla Bloomberga.

Foto: rp.pl

Niższe od oczekiwanego zainteresowanie elektrykami sprawia, że producenci samochodów, którzy wcześniej deklarowali odejście od produkcji aut spalinowych jeszcze przed 2035 r., zmieniają plany. Przykładem jest Volvo, które rezygnuje z pełnej elektryfikacji w 2030 r. i odkłada ją w czasie. – Jesteśmy przekonani, że nasza przyszłość jest elektryczna. Jednak przejście na elektryfikację nie będzie liniowe, a klienci i rynki poruszają się z różną prędkością – powiedział Jim Rowan, dyrektor generalny Volvo. Cele związane z elektryfikacją obniżył już Mercedes, a rosnącą wstrzemięźliwość wykazują władze innych koncernów.

– Obecne pojazdy elektryczne mogą nie zaspokajać potrzeb każdego społeczeństwa – przyznał na Forum Mobilności 2024 Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis. Sceptyczny wobec perspektywy całkowitego zastąpienia samochodów spalinowych elektrykami jest szef BMW Oliver Zipse: – Polityczny wymóg wycofywania silników spalinowych jest błędem – mówił w ubiegłorocznym wywiadzie dla „Handelsblatt”.

Tysiące pracowników do zwolnienia

Podobne nastroje panują w USA, gdzie plany elektryfikacji weryfikuje Ford, który w pierwszej połowie tego roku stracił na elektrykach blisko 2,5 mld dol. Teraz chce zmniejszyć roczne nakłady na produkcję napędów czysto elektrycznych o jedną czwartą i postawić na samochody z napędem hybrydowym. Cele elektryfikacji obniża także General Motors. Jeszcze w ubiegłym roku dyrektor generalna koncernu Mary Barra ogłosiła, że firma wróci do hybryd.

Czytaj więcej

Kolejne rozczarowanie przemysłem Niemiec. „Te dane potwierdzają erozję”

Tymczasem zawirowania spowodowane elektryfikacją i zmianą warunków rynkowych doprowadzają w przemyśle do coraz większych perturbacji. Jak podaje SDCM, jeden z największych niemieckich dostawców części samochodowych ZF Friedrichshafen planuje do 2028 r. zredukować aż 14 tys. miejsc pracy.

Bosch, globalny lider w produkcji części motoryzacyjnych, który zainwestował ogromne sumy w rozwój technologii dla pojazdów elektrycznych, również odczuwa skutki wolniejszego, niż oczekiwano, wzrostu tego rynku. Firma ogłosiła plan zwolnienia 1,5 tys. pracowników w Niemczech do 2025 r. Ryzyko zwolnień wisi nad Magną International, która w najnowszym raporcie kwartalnym odnotowała gorsze wyniki finansowe.