Coraz częściej wybrzmiewa pogląd, że sędziowie nie mogą ponosić odpowiedzialności za działalność zawodową, w tym za treść wydawanych orzeczeń. Co dziwne, taki pogląd jest forsowany nie tylko przez pracowników mediów, działaczy organizacji partyjnych i politycznych czy prawników aktywnych w stowarzyszeniach, które z natury rzeczy muszą bronić swoich znajomych i kolegów według zasady pomagania sobie nawzajem (stania „murem za...") nawet bez znajomości sprawy i zadawania zbędnych pytań.
Tego jeszcze nie było!
Pogląd taki został wyrażony również przez kolegium SN. Oto w uchwale nr 2/2001 „stanowczo sprzeciwiło się praktyce kierowania przez Prokuraturę wniosków o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziów opartych na zarzutach związanych z procesem orzekania". Podobny wydźwięk miały uchwały nr 3/2001, gdzie kolegium zobowiązało pierwszego prezesa SN „do przywrócenia skutków wymienionych w zarządzeniu nr 48/2000 Pierwszego Prezesa", a mówiąc wprost, do zawieszenia działania Izby Dyscyplinarnej rozpoznającej sprawy dyscyplinarne sędziów oraz wnioski o zezwolenie na pociągnięcie sędziów do odpowiedzialności karnej.
Wprost do tej problematyki odnosi się też uchwała kolegium nr 4/2020, która apeluje do pierwszego prezesa o wstrzymanie wpływu do ID spraw o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziów. Od 30 września 2021 r. część członków kolegium SN bojkotuje jego posiedzenia „do czasu całkowitego zaprzestania działalności Izby Dyscyplinarnej". Wreszcie powołany na funkcję prezesa SN Piotr Prusinowski w wywiadzie dla prawo.pl z 1 października 2021 r. szczerze stwierdza: „Sędziowie Izby Dyscyplinarnej zachowują się nie fair wobec swoich kolegów z sądu, bo sędziom SN uchylają immunitet na wniosek prokuratora w związku ze sferą orzeczniczą. Tego jeszcze nie było!". Warto wobec tego dokonać analizy, czy faktycznie „tego jeszcze nie było", a więc, czy sędzia może ponosić odpowiedzialność za orzeczenie.
Historia est magistra vitae
Jako ciekawostkę trzeba podać, że już starożytne zabytki myśli prawniczej jak Kodeks Hammurabiego czy Księga Powtórzonego Prawa Starego Testamentu (np. Pwt 16, 18–19) przewidywały odpowiedzialność sędziów za działalność orzeczniczą. Pochodząca z 81 r. p.n.e. rzymska ustawa Lex Cornelia de falsis ustanowiła zasadę: „jeśli jednak sędzia zasadę ustawy zlekceważy, będzie ukarany" (zob. Witold Kulesza „Crimen laesae iustitiae. Odpowiedzialność karna sędziów i prokuratorów za zbrodnie sądowe według prawa norymberskiego, niemieckiego, austriackiego i polskiego", Łódź 2013, s. 17–18, 5).
Czasy nowożytne przyniosły palącą konieczność skonstruowania zasad odpowiedzialności sędziów. Po drugiej wojnie światowej (procesy lipskie po pierwszej wojnie światowej okazały się farsą sprawiedliwości) tzw. procesami norymberskimi objęto również niektórych prawników, którzy dopuścili się przestępstw jako sędziowie i prokuratorzy Trzeciej Rzeszy. W wyroku Trybunału Wojskowego w Norymberdze z 4 grudnia 1947 r., zapadłym w tzw. procesie prawników nazistowskich, stwierdzono, że „immunitet sędziowski nigdy nie stanowił przeszkody w ściganiu sędziego za nadużycia w urzędzie (...). Immunitet sędziowski nie chroni sędziego w systemie, w którym sędziowie działają jako organ administracji państwowej, a więc według z góry ustalonych ścisłych dyrektyw, rezygnując ze swej niezależności" („Prawo karne stanu wojennego", red. Alicja Grześkowiak, Lublin 2003 r., s. 188).
Odpowiedzialność sędziów i prokuratorów za działalność orzeczniczą powszechnie zaaprobowano też w okresie rozliczeń ze zbrodniami komunizmu. W Niemczech Federalny Trybunał Sprawiedliwości uznał, że naginanie prawa przez restrykcyjną interpretację znamion czynu prowadzi do tego, że służbowe działania sędziów i prokuratorów NRD podlegają przepisom karnym, jeśli ich działanie w poważnym stopniu naruszyło ogólnie przyjęte prawa człowieka (orzeczenie FTK, 2 BvR 2560/95).
Również czeski wymiar sprawiedliwości poradził sobie z kwestią pociągnięcia do odpowiedzialności karnej sędziów państwa komunistycznego za naruszenia elementarnych zasad sprawiedliwości przy orzekaniu. Sąd Najwyższy Republiki Czeskiej w orzeczeniu nr TZ 179/99 z 7 grudnia 1999 r. stwierdził, że „niedopuszczalne jest, aby stwierdzić, że sędziowie nie ponosili żadnej odpowiedzialności za swoje decyzje. Działanie w charakterze sędziego nie jest wyłącznie kwestią stosowania prawa (...), ale opiera się przede wszystkim na etyce. (...) Jeżeli przy podejmowaniu decyzji sędziowie są narażeni na wpływy, które są kontekstowe lub specyficzne dla danego czasu, nie wolno zapomnieć, że decyzja ta musi dać się obronić nawet po tym, gdy takie wpływy zanikną. Sędziowie muszą mieć świadomość, że nawet w późniejszym okresie ich decyzje muszą spełniać podstawowe wymogi sprawiedliwości" (cyt. za Jacek Wygoda, „»Lecz jeśli sędzia zasadę ustawy złamie...«. Odpowiedzialność sędziów za stosowanie dekretu o stanie wojennym wobec osób, które zarzucanych im czynów dopuściły się przed wejściem dekretu w życie", Wojskowy Przegląd Prawniczy nr 1/2018, s. 89–90).
Na konieczność pociągnięcia do odpowiedzialności sędziów, którzy w PRL skazywali „oskarżonych bez udowodnienia im zarzucanych czynów albo w oparciu o sfingowane dowody" oraz „sędziów, którzy świadomie skazywali na karę surowszą, nieadekwatną do stopnia zawinienia (...) dla przypodobania się władzy" wskazuje także były pierwszy prezes SN Adam Strzembosz (Adam Strzembosz, Maria Stanowska, „Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981–1988", Warszawa 2005, s. 264).
Czytaj więcej
Sędzia, któremu grozi odpowiedzialność karna za wydane orzeczenie, przestaje być niezawisły
Zakres swobody
Niezawisłość sędziowska wyraża się m.in. w tym, że sędziemu orzekającemu przysługuje swoboda orzekania. W postępowaniu karnym wynika ona z treści art. 7 k.p.k., wedle którego „organy postępowania kształtują swe przekonanie na podstawie wszystkich przeprowadzonych dowodów, ocenianych swobodnie z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania oraz wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego". Treść tego przepisu oznacza, że nie można mówić o naruszeniu prawa, dopóki orzeczenie mieści się w granicach przyznanych sędziemu uprawnień, a nie wchodzą w grę przejawy oczywistej bezprawności i rażącego zawinienia przy podejmowaniu przez niego decyzji. Zasada swobodnej oceny dowodów oznacza, że ocena przeprowadzonych dowodów powinna być dokonywana w granicach swobody wyznaczonej przez dyrektywy zasad prawidłowego rozumowania, wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego. Odmienne potraktowanie uprawnień sędziego do swobodnej oceny sprawy mogłoby poważnie zakłócić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Imperium nie tylko w treści wydawanych orzeczeń, ale też podejmowania decyzji co do przebiegu postępowania gwarantuje jednostkom realizację prawa do sądu.
Odebranie sędziemu uprawnień władczych oznaczać mogłoby w praktyce paraliż decyzyjny, prowadzący do długiego i drobiazgowego wyjaśniania okoliczności luźno nawet związanych z przedmiotem postępowania, a to wszystko w obawie przed wszczęciem w stosunku do niego postępowania karnego lub dyscyplinarnego. Byłby to pogląd niebezpieczny dla wykonywania przez sędziego w sposób samodzielny, niezależny i bezstronny powierzonych mu funkcji w ramach zajmowanego stanowiska służbowego. Ocena przestrzegania prawa przez sędziego nie może bowiem prowadzić do jego ubezwłasnowolnienia. Sędzia skrępowany groźbą odpowiedzialności dyscyplinarnej czy karnej za popełnienie błędów byłby pozbawiony podstawowego i niezbędnego atrybutu wymierzania sprawiedliwości, jakim jest niezawisłość sędziowska.
Nieudolność sędziego, braki w sztuce procedowania mogą być rozważane w aspekcie rozwoju jego kariery zawodowej i powodować np. pomijanie go przy awansach, nie stanowią natomiast same przez się przesłanek pociągnięcia do odpowiedzialności karnej czy nawet dyscyplinarnej, jeżeli jego zachowaniu nie można przypisać cech umyślnego naginania przepisów czy oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa lub uchybienia godności urzędu.
Z drugiej strony żaden sędzia nie może się zasłaniać zasadą swobodnej oceny dowodów, gdy w sposób oczywisty dochodzi do naginania prawa, np. poprzez przypisanie sprawstwa, gdy tylko przy skrajnie nieprzychylnej dla sprawcy, a często wręcz sprzecznej z brzmieniem przepisów wykładni prawa można przypisać mu winę. Mowa tu o wypaczeniu prawa, jego nagięciu, którego efektem jest „orzeczenie tak niesprawiedliwe, że zawarte w nim bezprawie, w swej naturze sprzecznej z elementarnym poczuciem sprawiedliwości, jest rozpoznawalne przez każdego, nie tylko prawnika. Obraza samego prawa materialnego lub procesowego przybiera postać zbrodni obrazy sprawiedliwości, gdy jest aktem gwałtu dokonanym na niej przez sędziego lub prokuratora w sposób i w wymiarze, które sprawiają, że nie tylko unicestwiają oni sprawiedliwość jako cel ostateczny prawa, ale wydają orzeczenia, które są jej przeciwieństwem" (W. Kulesza, ibid., s. 15). Jeśli sędzia tak dalece wychodzi poza semantyczną treść przepisu, że rozszerza zakres karalności na zachowania niekaralne, może dopuścić się zbrodni sądowej.
Zbrodnia sądowa
Definicję zbrodni sądowej usystematyzował Witold Kulesza ( „Odpowiedzialność karna sędziów i prokuratorów za zbrodnię sądową" [w:] „Przestępstwa sędziów i prokuratorów w Polsce lat 1944–1956", red. Witolda Kuleszy i Andrzeja Rzeplińskiego, Warszawa 2000, s. 507–517), który na podstawie analizy wyroków skazujących okresu stalinowskiego stworzył ramy odpowiedzialności. Wyodrębnił on pięć sytuacji, w których wyrok ma charakter zbrodni komunistycznej i szóstą kategorię jako swoiste dopełnienie:
1) wyrok skazujący jest aktem represji, jeżeli sędzia posługuje się przepisem sformułowanym z naruszeniem zasady określoności przestępstwa w celu wymierzenia kary rażąco niewspółmiernej do czynu, by wyeliminować skazanego traktowanego jako przeciwnik władzy, której sędzia służy;
2) sędzia w akcie skazania wychodzi poza semantyczną treść przepisu po to, aby objąć nim zachowanie przypisane oskarżonemu i wymierzyć za nie karę, będącą w swej istocie odwetem motywowanym ideologią władzy totalitarnego państwa, której sędzia służy;
3) sędzia skazuje za czyn wprawdzie odpowiadający znamionom przestępstwa, zawartym w przepisie, ale wymierza karę gwałcącą elementarne poczucie sprawiedliwości;
4) wyrok zapada w postępowaniu, w którym oskarżonego pozbawiono podstawowych praw człowieka, poddając go w śledztwie okrutnemu i nieludzkiemu traktowaniu lub uniemożliwiając prawo do obrony;
5) sędzia skazuje na podstawie fałszywych dowodów, najczęściej wytworzonych w śledztwie, których nie weryfikował, traktując je jako czysto formalne uzasadnienie skazania;
6) sędzia jako funkcjonariusz państwa komunistycznego dopuszcza się rażącego bezprawia poprzez wyrokowanie, które jako oczywiście niesprawiedliwe, stanowi w istocie akt represji i pogwałcenia podstawowych praw człowieka.
Odpowiedzialność dyscyplinarna i karna
W niektórych stanach faktycznych trudne może być rozgraniczenie zachowania noszącego znamiona typu czynu zabronionego jako przestępstwo niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień od zachowania sankcjonowanego na drodze odpowiedzialności służbowej lub dyscyplinarnej. Przyjmuje się, że kryterium rozgraniczającym jest stopień społecznej szkodliwości ocenianego zachowania (uchwała SN z 18 listopada 2014 r., SNO 54/14).
Odpowiedzialność karna to rodzaj odpowiedzialności ograniczonej do przypadków, w których inne rodzaje odpowiedzialności byłyby nieadekwatne. W odniesieniu do możliwej odpowiedzialności karnej sędziów za uchybienia w ich pracy, zwłaszcza gdy ich działanie było nieumyślne, dotychczasowe orzecznictwo dopuszczało możliwość podlegania takiej odpowiedzialności w razie wyjątkowego natężenia okoliczności świadczących o skrajnym stopniu zawinienia i stopniu społecznej szkodliwości (uchwała SN z 30 sierpnia 2013 r., SNO 19/13, też Agnieszka Barczak-Oplustil [w:] Włodzimierz Wróbel [red.], KK. Komentarz).
Odpowiedzialność karna powinna być poważnie rozważana w każdym przypadku, gdy skutkiem czynu jest bezprawne pozbawienie człowieka wolności. Wolność osobista jest wartością chronioną przez Konstytucję RP (art. 41) oraz konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (art. 5), zatem każdy przypadek jej bezprawnego pozbawienia przez organ władzy potraktowany musi być jako naruszający nie tylko interes prywatny osoby pozbawionej wolności, ale też jako naruszający prawidłowe, zgodne z prawem, funkcjonowanie państwa. Przypomnieć należy tezę ETPC o potrzebie „zminimalizowania ryzyka arbitralnego pozbawienia wolności" i „zapewnienia odpowiedzialności władz za ten czyn" (wyrok ETPC z 25 maja 1998 r. w sprawie Kurt przeciwko Turcji, skarga nr 24276/94).
„Prawniczo jestem nie do uchwycenia"
Jak widać, sędziowie mogą ponosić odpowiedzialność, w tym karną, nie tylko za swoją działalność zawodową, ale nawet za treść wydawanych orzeczeń. I nie jest to koncepcja ani nowa, ani odosobniona w demokratycznych państwach o ugruntowanej praworządności, wyrosłych z pnia prawa rzymskiego i moralności chrześcijańskiej. Co ciekawe, teza ta dotąd nie budziła wątpliwości również w orzecznictwie Sądu Najwyższego (zob. SNO 6/13; SNO 9/08; SNO 62/07; SNO 19/13, SNO 54/14, też WKN 23/01), stwierdzając, że „objęcie sferą niezawisłości sędziowskiej całego obszaru stosowania prawa materialnego prowadziłoby do sytuacji, w której nawet umyślne naruszenie przepisów tej kategorii byłoby bezkarne, co dobitnie przekonuje, że takiej koncepcji nie sposób zaakceptować". Odpowiedzialność sędziów za treść wydawanych wyroków najwyraźniej dopuszczała w swoim „Dekalogu Dobrego Sędziego" prof. Ewa Łętowska, nazywając przestępcami „sędziów okresu stalinowskiego, którzy wydawali wyroki śmierci w sfingowanych procesach".
Nie jest prawdą, że sędziowie nie mogą odpowiadać za swoją działalność zawodową. Formułowanie takich tez może świadczyć o lukach w wykształceniu ich autorów, jak też o potrzebie zapewnienia sobie poczucia wyjątkowości. Zbyt poważam wykonywany od kilkunastu lat zawód sędziego i zbyt wielu wspaniałych sędziów spotkałem na swojej zawodowej drodze, by zaakceptować powielany publicystycznie pogląd, że w świadomości większości polskich sędziów przekonanych o przynależności do „nadzwyczajnej kasty ludzi" nie ma miejsca na przyjęcie, że za lekceważenie zasad ustawy sędziowie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności.
Podobne tony wybrzmiewały już ponad pół wieku temu, kiedy to wiedeński prokurator Walter Rabe, oskarżony później przed Trybunałem Norymberskim o popełnienie zbrodni sądowych, twierdził: „Prawniczo jestem nie do uchwycenia" (Wojciech Kulesza, Crimen..., s. 16). W ten sposób artykułował on swoje przekonanie o bezkarności czynów, jakich dopuścił się w pozornie legalnej działalności prokuratorskiej w Trzeciej Rzeszy, w tym współudziału w morderstwach sądowych.
W salach trybunałów Rzeczypospolitej Obojga Narodów umieszczano paremię „Iustitias vestras iudicabo". Dziś nie zdobi już sal rozpraw polskich sądów. Jest za to umieszczona na piątej kolumnie po lewej stronie głównego wejścia do gmachu SN w Warszawie przy placu Krasińskich. Słowa te, zaczerpnięte z Księgi Psalmów Starego Testamentu, znaczą „Osądzę waszą sprawiedliwość".
Mają przypominać sędziom, że sami też podlegają osądowi. Warto więc uczciwie czerpać z tradycji prawnej oraz dorobku doktryny i judykatury, a zaprzestać „parcianej retoryki" o braku możliwości odpowiedzialności sędziów za czynności związane z procesem orzekania, co z punktu widzenia przeciętnego, rozsądnie rozumującego obserwatora może wyglądać na zasłanianie się immunitetem („patologiczne korzystanie" z immunitetu zarzucał polskim sędziom prof. Andrzej Rzepliński już w 2004 r.), co może prowadzić do podważenia zaufania, jakie sądownictwo powinno budzić w jednostkach w społeczeństwie demokratycznym. Sędziowie mogą ponosić odpowiedzialność, w tym karną, nie tylko za swoją działalność zawodową, ale nawet za treść wydawanych orzeczeń. I nie jest to koncepcja ani nowa, ani odosobniona w kręgu cywilizacyjnym demokratycznych państw.