Po umorzeniu sprawy przeciwko pisarzowi Jakubowi Żulczykowi o publiczne znieważenie prezydenta określeniem „debil" (ze względu na znikomą szkodliwość jego wpisu na Facebooku) ktoś na portalu, który zamieścił nagranie z ogłoszenia wyroku i jego uzasadnienia, napisał: „Czy to znaczy, że można teraz mówić, że Andrzej Duda jest debilem?".

Nawet najwybitniejsi prawnicy mieli wątpliwości, co sędzia powiedział w tej sprawie, i oczekują pisemnego uzasadnienia. Jeden z profesorów napisał z kolei: „Słuszne orzeczenie nie oznacza, że można obrażać prezydenta, ale wolno ostro krytykować władzę, na co pozwala konstytucyjna zasada wolności słowa".

Czy czegoś podobnego nie powinien powiedzieć sędzia? A zwłaszcza że nie można znieważać, choćby w potocznym znaczeniu tego słowa. Między ostrą krytyką a inwektywami, zwłaszcza ocierającymi się o przestępstwo, jest cały kosmos. I słowa sędziego w takich sprawach są ważne dla wytyczania, a dokładniej mówiąc, przesuwania granic dozwolonej krytyki władzy, jeśli chodzi o formę wypowiedzi.

Dwie trzecie uzasadnienia sędzia poświęcił przekonywaniu słuchaczy o znikomej szkodliwości zaskarżonej wypowiedzi. Przypomniał, że pisarz kierował się troską o sprawy publiczne, i jak sam mówił – działał pod wpływem emocji, ale też aby tym określeniem zwrócić uwagę na zamieszczony wpis.

To się akurat autorowi udało, ale jego wywód dotyczący procedury wyborczej w USA nie był odkrywczy ani bezdyskusyjny: prezydent Andrzej Duda wie zapewne nie gorzej, jak ona przebiega, a jego może i nieco kunktatorskie i może niezbyt eleganckie gratulacje dla prezydenta elekta można krytykować, ale były one elementem znanego rozczarowania polskiej ekipy rządowej przegraną Donalda Trumpa.

Reklama
Reklama

Przed wszystkim sędziowie powinni pamiętać, że prawne wywody, podkładki z orzecznictwa czy zdań odrębnych można zostawić do pisemnego uzasadnienia. Ustne uzasadnienie wyroku nie tyle jest dla sędziów kontrolujących ewentualnie orzeczenie w wyższej instancji czy dla podsądnego, zwłaszcza jak wygrywa sprawę, ile głównie dla zwykłych ludzi, dla opinii publicznej. Niesie im wskazówkę, a raczej potwierdzenie, jak można, a jak nie można postępować, a w tym wypadku, gdzie jest granica publicznej krytyki.

Sztuka sędziowska, ale też sędziowski obowiązek polegają na przekonaniu do werdyktu nie tylko tych, którzy wygrali, ale przynajmniej większości. Zwłaszcza w sprawach głośnych jak ta.

Czytaj więcej

Pisarz jednak nie znieważył prezydenta