Powołanie przez większość parlamentarną 15 sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa na nową kadencję pokazało jasno i dobitnie, jakie obecnie rządzący politycy mają plany wobec wymiaru sprawiedliwości. Tu nie ma miejsca na niedopowiedzenia czy niuanse. Politycy chcą mieć bezpośredni wpływ na to, kto zostaje sędzią i kto może awansować. W przypadku KRS mamy do czynienia z przejęciem przez będącą u władzy koalicję konstytucyjnego organu, mającego z samej swej istoty być niezależnym, i obsadzenie go ludźmi gotowymi spełniać oczekiwania polityków.
To nie zagrożenie. To zamach
Przypomnijmy zatem pokrótce najważniejsze fakty mówiące, jak działała w kadencji 2018–2022 Krajowa Rada Sądownictwa. Z 15 sędziowskich członków tego gremium aż 11 zostało wybranych na kolejną kadencję.
Artykuł 186 ust. 1 Konstytucji RP (mówiący o tym, że KRS stoi na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów) dla sędziów wybranych w 2018 r. po prostu nie istniał. Podobnie jak nie istniały dla nich przepisy konstytucji mówiące o trójpodziale władzy (art. 10) czy o odrębności i niezależności sądów od innych władz (art. 173). Przy czym nie chodzi tu o jakieś abstrakcyjne rozważania o istocie przepisów konstytucji, lecz o konkretne sytuacje.
Zawieszanie sędziów (bądź też odsuwanie ich od czynności służbowych na okres miesiąca przez prezesów sądów lub ministra sprawiedliwości) i wszczynanie przeciwko nim postępowań dyscyplinarnych za czynności orzecznicze należące do istoty sprawowanej przez sędziów władzy sądowniczej (Paweł Juszczyszyn, Igor Tuleya, Maciej Ferek, Maciej Rutkiewicz, Krzysztof Chmielewski) nie jest zagrożeniem dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Jest bezpośrednim zamachem na te zapisane w konstytucji wartości. Zamachem na prawo obywateli do niezależnego sądu z niezawisłym sędzią.
Wzywanie sędziów Wydziału Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej po tym, jak sędziowie ci orzekli na niekorzyść prokuratury w sporze z prokuratorem Mariuszem Krasoniem, było oczywistą próbą zastraszenia sędziów.
Żądanie przez zastępcę rzecznika dyscyplinarnego Przemysława W. Radzika od poznańskiego sądu akt sprawy znanego adwokata na kilka dni przed rozpoznaniem przez ten sąd zażalenia adwokata na postanowienie prokuratora o zakazie wykonywania zawodu było jasnym sygnałem, że sprawą jest zainteresowany minister sprawiedliwości i jego podwładni.
Publiczne stwierdzenie przez ministra Zbigniewa Ziobrę, że sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Agnieszka Domańska, odmawiając zgody na przedłużenie aresztu wobec pewnego byłego polityka, działała z politycznej inspiracji, było atakiem ważnego polityka na sędziego, który miał odwagę orzec nie po myśli prokuratury.
Tych kilka wybranych spośród wielu przykładów ataków na niezależność sądów i niezawisłość sędziów nigdy nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją Krajowej Rady Sądownictwa. Dla 11 sędziów, którzy będą zasiadać w KRS na kolejną kadencję, takie sytuacje, jak przywołane wyżej, to normalność. Izba Dyscyplinarna, prokuratura w trybie przesłuchania, rzecznicy dyscyplinarni, minister sprawiedliwości – to ich agresywne działania mają wpływać na to, jak orzekają sędziowie.
Manifesty prokoalicyjne
Tak pojmują niezależność sądów i niezawisłość sędziów osoby, takie jak Maciej Nawacki, Dariusz Drajewicz, Dagmara Pawełczyk-Woicka czy Rafał Puchalski. Do grona 11 sędziów, których poglądy znamy już dobrze, dołączyły cztery nowe osoby. Czy od Anny Dalkowskiej, osoby pełniącej do niedawna funkcję wiceministra w resorcie kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę, można oczekiwać obrony niezależności sądów i niezawisłości sędziów? Pytanie czysto retoryczne. Czy od sędziów Ireny Bochniak, Krystyny Morawy-Fryźlewicz czy Stanisława Zduna możemy oczekiwać, że nie będą ignorować konstytucyjnych zadań Krajowej Rady Sądownictwa? Można wątpić. Decyzja, by kandydować do wybieranej przez polityków KRS, gdy nie gaśnie konflikt z Unią Europejską, a treść orzeczeń TSUE I ETPC jest oczywista, była bowiem z ich strony jednoznaczną deklaracją polityczną, swoistym manifestem związania swoich losów zawodowych z koalicją rządzącą.
Mówiąc o tym, czym w istocie była Krajowa Rada Sądownictwa w kadencji 2018–2022, nie możemy zapominać o konkursach, które wygrywali kandydaci z klucza politycznego, towarzyskiego czy wręcz rodzinnego.
Nie możemy także zapomnieć, że nie byłoby dzisiejszego łamania zabezpieczenia wydanego przez Trybunał Sprawiedliwości UE i ponad 200 mln euro kary, jaką Polska będzie musiała zapłacić, gdyby w nieuczciwych konkursach (bez realnego prawa do poddania ich kontroli sądowej) w 2018 r. nie wybrano do Izby Dyscyplinarnej SN prokuratorów powiązanych ze Zbigniewem Ziobrą czy takich osób, jak otwarcie manifestujący swe poglądy polityczne Adam Tomczyński czy Piotr Niedzielak, autor osobliwej doktryny o nadrzędnej roli prokuratora nad sądem (którą wcielił w życie, uchylając 18 listopada 2020 r. immunitet sędziemu Igorowi Tulei).
Powodem takiej właśnie postawy sędziowskich członków KRS mijającej kadencji było ich nielegalne powołanie przez polityków, a nie sędziów. O wyborze w 2018 r. nie decydowały kompetencje, doświadczenie ani autorytet w środowisku sędziowskim, lecz ideowe powinowactwo z rządzącymi politykami. Jednoznacznie potwierdził to sam minister Zbigniew Ziobro, gdy występując w styczniu 2020 r. w Senacie, stwierdził: „Myśmy zgłosili takich sędziów, którzy naszym zdaniem byli gotowi współdziałać w ramach reformy sądownictwa”.
I tych 15 wybranych w 2018 r. nie zawiodło swych dobrodziejów. Konsekwentnie stali na straży interesu politycznego rządzących polityków. Równie konsekwentnie ignorowali konstytucyjnie gwarantowaną niezależność sądów i niezawisłość sędziów.
Czy coś się zmieni w nowej kadencji KRS? Nie mam najmniejszych złudzeń. Oczywiste w cywilizowanym świecie, zapisane w unijnych traktatach i europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności prawo każdego z nas do niezależnego, bezstronnego sądu z niezawisłym sędzią jest czymś, co nie mieści się w światopoglądzie polityków mających większość w Sejmie i tworzących rząd. Prawdziwym dramatem jest to, że politycy jawnie atakujący na każdym kroku sądy i podważający uczciwość i rzetelność tysięcy polskich sędziów znaleźli swoistych sędziowskich podwykonawców dla swych chorych i szkodliwych dążeń do podporządkowania sobie sądów i sędziów.
W Unii Europejskiej po orzeczeniach TSUE, a zwłaszcza po wykształconej już linii orzeczniczej TSUE (uznającego orzekanie przez sędziego powołanego przez neo-KRS, czyli przez KRS z 15 sędziami wybranymi przez polityków, za pozbawienie obywateli prawa do niezależnego sądu w rozumieniu art. 6 konwencji), nikt nie ma wątpliwości, czym była KRS w minionej kadencji.
Dalsze działanie tego organu w składzie ukształtowanym w sposób sprzeczny z konstytucją, gremium nawet niestwarzającego pozorów, że jest czymś więcej aniżeli polityczną przybudówką parlamentarnej większości, będzie potęgować chaos prawny i pozbawiać Polaków prawa do legalnie powołanego niezależnego sądu z niezawisłymi sędziami.
Za to wszystko odpowiadać będzie 11 starych i czterech nowych sędziowskich członków Krajowej Rady Sądownictwa. Moralnie i dyscyplinarnie.
Bez powołania legalnej Krajowej Rady Sądownictwa, do której polityków wybierają politycy, a sędziów sędziowie, nie przywrócimy praworządności i nie zapewnimy bezpieczeństwa prawnego obywatelom polskim.
Ciąć radykalnie
Guzy nowotworowe rozsiewające chore komórki po całym organizmie wycina się, czasem nawet radykalnie. Tak samo należy postąpić z Krajową Radą Sądownictwa i zakończyć jej działalność w składzie ukształtowanym w sposób sprzeczny z konstytucją i niewypełniającą swych konstytucyjnych obowiązków.
Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie