Nie można jednak zapominać o aktywności sędziego w wykorzystywaniu narzędzi i wiedzy, jaką sam dysponuje. Jak mówi prawnicze powiedzenie, dobry sędzia poradzi sobie nawet ze złym prawem, ale ważne jest, aby chciał i potrafił wykazać się odpowiednią aktywnością w dociekaniu prawdy, która niestety nierzadko ginie w zapętleniu i formalizmach sądowej procedury.

Tej aktywności można oczekiwać w przygotowaniu się sędziego do sprawy, co widać nieraz po kilku zdaniach na rozprawie, a następnie w dociekaniu prawdy np. w przesłuchiwaniu świadka, w poszukiwaniu dowodów. I na tym chciałbym się tu skupić.

Pisałem niedawno o sprawie, w której, jak przyznała pełnomocniczka strony, która ją wygrała, tylko dzięki dociekliwości sędzi udało się odszukać testament notarialny i zweryfikować zeznania świadków późniejszego testamentu ustnego, jak ustaliły zgodnie sądy trzech instancji, nieprawdziwego. Otóż podczas rozprawy pojawił się niewielki ślad, że może był gdzieś testament notarialny. Dociekliwa sędzia zapytała wtedy wszystkich notariuszy w Warszawie, czy zmarły nie sporządził u nich testamentu. Okazało się, że zostawił kilka lat wcześniej testament, czego nawet jego beneficjentka (była żona zmarłego) już nie zakładała.

To prawda, że w sprawach spadkowych sąd ma szczególny obowiązek ustalać ostatnią wolę zmarłego, ale w większości spraw przepisy też nie bronią mu wykazywać się zaangażowaniem w dociekaniu prawdy zamiast poprzestania na tym, co mu strony przedłożą.

Reklama
Reklama

Oto przykład ze sprawy nienależącej do łatwych – o kontakty z dziećmi. Sędzia postanowiła wysłuchać małoletnie dzieci, z których jedno miało dopiero sześć lat i żadne z rodziców ani prawników nie wnosiło o ich wysłuchanie. Może dlatego, że sądy niechętnie to czynią, ale sędzia była matką małych dzieci i wiedziała, jak z nimi rozmawiać. To pozwoliło jej szybko wyrobić sobie zdanie i doprowadzić do zawarcia ugody w sprawie kontaktów.

Sędziowie nie powinni więc obawiać się aktywności. Dociekanie prawdy nie ma nic wspólnego z brakiem bezstronności. Jest wręcz sednem postępowania dowodowego, z którym wielu uczestników procesu sobie nie radzi, i w osobie sędziego upatruje czasem także prokuratora, a czasem adwokata, czyli po prostu dobrego sędziego.