Krajowa Rada Sądownictwa coraz częściej zajmuje krytyczne stanowiska w sprawie sędziów działających w stowarzyszeniach i udzielających się publicznie. Pan do nich należy. Boli zarzut wikłania się w działalność polityczną?
Kiedy czytam wpisy, stanowiska KRS, a raczej organu, który jest KRS jedynie z nazwy, przypomina mi się hasło, które na billboardach, w początkowej fazie tzw. reform sądownictwa miało przekonać ludzi do konieczności zmian. Była to słynna kampania billboardowa wymierzona w sądy i sędziów. Jednym z haseł tej kampanii było hasło „niech zostanie, tak jak było”. Dzisiaj moglibyśmy przytoczyć dziesiątki, a może i setki przykładów patologii, które mają miejsce w ostatnich latach w sądownictwie, a neo-KRS chce, żeby dalej tak było. KRS to organ, który zgodnie z konstytucją stoi na straży niezawisłości sądów. Obecnie stoi jednak na straży swoich stanowisk, jak też stanowisk wszystkich, którzy temu organowi, jak też rządzącym politykom, zawdzięczają swoje, dodam, zwykle bardzo dobrze płatne, stanowiska.
Czytaj więcej
Niedzielny marsz 4 czerwca zebrał setki tysięcy osób. Wśród nich byli i sędziowie. Nie każdy chce o tym mówić, powołując się na prywatność.
My, sędziowie w stowarzyszeniach sędziowskich, jak też w Forum Współpracy Sędziów (FWS) przejęliśmy rolę legalnego KRS i obecnie to my robimy, co w naszej mocy, aby pozbawić polityków władzy nad sądami, zachować niezależność sądownictwa. Neo-KRS, powiązani z nimi politycy i hejterzy internetowi, robią wszystko, by zostało tak, jak było. Jeżeli członkowie neo-KRS, którzy znaleźli się tam, gdzie są, wyłącznie dzięki znajomościom z politykami, współodpowiedzialni za blokadę pieniędzy z UE, zarzucają nam działalność polityczną, to się chyba samo komentuje. Od początku byliśmy przeciwni zmianom w TK, który już praktycznie nie istnieje, byliśmy przeciwni zmianom w SN, SN już praktycznie nie funkcjonuje, byliśmy przeciwni zmianom w sądach, sądy pracują wolniej i panuje wszechobecny chaos. Publicznie krytykujemy działalność organu zwanego KRS, za którego decyzje płacimy ogromne kary. O takich rzeczach trzeba głośno mówić, kto ma to robić, jak nie stowarzyszenia czy FWS. Jeżeli ten organ zarzuca nam działalność polityczną, trudno, martwiłbym się, gdyby to robiła legalna KRS.
A może rzeczywiście sędzia powinien milczeć?
Jeszcze parę lat temu sędziowie praktycznie zawsze milczeli. Zajmowali się wyłącznie swoją pracą, ze społeczeństwem kontaktowali się jedynie poprzez uzasadnienia swoich orzeczeń. Stąd też „dobra zmiana” w taki łatwy sposób poszła po sądy, na sztandarach mając hasła walki z legendarną kastą. My, sędziowie, nie daliśmy się na to nabrać, znaliśmy prawdziwe intencje ekipy z Ministerstwa Sprawiedliwości. Ale obywatele już chyba tak. Dlatego obecnie, również ucząc się na swoich błędach, uważam, że nie możemy milczeć. Musimy głośno mówić o sprawach, które nas i obywateli bezpośrednio dotyczą, chodzi przecież o demokrację. Poza tym nikt z nas, sędziów, nie wypowiada się publicznie na temat rządowych programów socjalnych czy polityki klimatycznej UE.
Spotkały już pana konsekwencje za taką działalność?
Parę lat temu postawiono mi zarzuty dyscyplinarne, ale to było raczej za orzeczenie, które wydałem nie po myśli rządzących. Obecnie publicznie wypowiadam się w ramach mojego stowarzyszenia Themis. Jest to na razie dozwolone. Poza tym nie przekraczam pewnej granicy, którą już dawno przekroczyła np. pani poseł, przepraszam, sędzia, Krystyna Pawłowicz. Staram się pisać i mówić o faktach. Mogę panią redaktor zapewnić, że za tego układu, że tak to nazwę, nie awansuję. Mam też wrażenie, że zostały mi ograniczone szkolenia, koordynowane przez Krajową Szkołę Sądów i Prokuratury, nadzorowaną przecież przez ministra. Wrażenia te uzasadnione są moimi rozmowami ze znajomymi sędziami z Krakowa.
W sądzie, w którym pan orzeka, widać podział na sędziów tzw. starych i nowych?
Pracuję w małym sądzie, w którym kiedyś wszyscy w ramach całego okręgu wspólnie się czasami towarzysko spotykaliśmy. Obecnie to zjawisko zanikło. Tak jak władza podzieliła społeczeństwo, rodziny, tak też podzieliła sędziów. W mojej ocenie sędzią nie powinien być ktoś, kto najpierw chce awansować, sądzenie mając na dalszym planie. Znam w Polsce wielu porządnych sędziów, którzy już dawno powinni być w okręgu, a może i w apelacji. Nie chcą obecnie brać udziału w konkursach, gdyż doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie mamy legalnej KRS, a więc i konkursy są nielegalne. Wielu innym to nie przeszkadza, uważają, że to jest ich czas, są też tacy w moim sądzie. Szkoda, kiedyś wspólnie się spotykaliśmy, mieliśmy dużo wspólnych tematów. Ten czas już raczej nie wróci. Szkoda, ale z drugiej strony to też dobrze. Przez ostatnie kilka lat poznałem wielu bardzo przyzwoitych ludzi, sędziów, prawników, znakomita większość jest członkami mojego stowarzyszenia...
Do Sejmu trafił niedawno projekt zmian w procedurze karnej, który przewiduje możliwość kończenia spraw karnych po zmianie składu – na wzór spraw cywilnych. Jest to do zaakceptowania?
Pandemia wywróciła nam zasady postępowania karnego, jak np. jawność rozprawy sądowej. Nie możemy obecnie wracać do „normalności”, znowu te zasady przewracając. Wydaje mi się, że ta zmiana, jak wiele innych jest traktowana przez rząd instrumentalnie. Chociaż nie wykluczam, że pod pewnymi warunkami ma sens. Ale obecnie w mojej ocenie ma jedynie przyspieszyć proces karny, poprawić pogarszające się stale statystyki, kosztem złamania gwarancji procesowych. Zmiana składu jest możliwa w procedurze cywilnej, ale tam w większości pracuje się na dokumentach. W sądzie karnym sędzia czy cały skład bezpośrednio słucha świadków, prowadzi postępowanie dowodowe. Myślę, że rządzący chcą też w ten sposób zapanować nad chaosem w sądach, spowodowanym podważaniem statusu, tzw. neosędziów. Ale za ten chaos odpowiada rząd i nie powinien obecnie obciążać za swoje błędy obywateli. Tak jak zresztą za milionowe kary naliczane przez Komisję Europejską, za które w końcu zapłacimy my wszyscy, a rząd, cóż, sam się wyżywi...
Był pan na marszu 4 czerwca?
Pójście na marsz traktuję jako bardzo prywatną sprawę. Zupełnie oderwaną od tego, czy ktoś jest sędzią czy nie, funkcjonariuszem, dziennikarzem, księdzem czy politykiem i jakiej opcji. Każdy z nas ma swoje powody, żeby iść albo nie. Z pewnością to wydarzenie bez precedensu, już teraz można powiedzieć, historyczne i chociażby dlatego kibicuję wszystkim, żeby się udało. W końcu 4 czerwca to Święto Demokracji.