O prezesach sądów mówiono w ostatnich latach raczej uszczypliwie, widząc w wielu z nich przedstawicieli ministra wdrażających jego politykę. Tymczasem choć mają oni dość codziennych zajęć organizacyjnych, dostaną jeszcze rozdzielanie spraw na wymagające powiększonego składu lub w których wystarczy jeden sędzia.

Mówimy o drugiej instancji, bo o nią idzie spór, że jest zbyt ważna, by orzekał tam jeden sędzia. Ustępstwo strony rządowej zawarte w ostatniej noweli polega na tym, że sprawy, w których wartość zaskarżenia przekracza 1 mln zł, rozpoznawać będzie, jak przed covidem, skład trójkowy. Poza tym prezes sądu może zarządzić rozpoznanie sprawy w składzie trzech sędziów, „jeżeli uzna to za wskazane ze względu na szczególną zawiłość lub precedensowy charakter sprawy”.

Prezes choćby średniej wielkości sądu, czy to okręgowego, czy apelacyjnego, nie oceni jednak rangi każdej wpływającej sprawy. Będzie zatem reagował na wniosek wylosowanego do niej sędziego referenta, i to od niego w praktyce ma zależeć rozsądne wyznaczanie składu. Pewnie trafią się sędziowie spychający np. sprawy wymagające więcej pracy na trójki, ale też tacy, którzy uznają, że sami najlepiej rozpatrzą nawet najtrudniejszą, i inny sędzia nie musi mu zaglądać do garnka. I tu interwencja prezesa będzie wskazana.

Formalnie wyrok jednego sędziego jest tak samo ważny jak trzech sędziów, ale nie jest wykluczone, że część stron procesowych zechce trójkowych składów, a nawet bez tego będzie argumentować, że sprawa jednego sędziego przerosła.

Są pomysły, by to sędzia decydował o składzie, bo pewnie on sam najlepiej wie, czy sprawa jest dla niego szczególnie zawiła. Prezes jednak może mieć większą wiedzę, czy ma precedensowy charakter. Z drugiej strony przy głośnych sprawach, a zwłaszcza z kontekstem politycznym, decyzje prezesa mogą być odbierane jako rodzaj „wyłączenia” sędziego referenta ze sprawy (a poglądy polityczne w środowisku nie są raczej tajemnicą) poprzez ograniczenie jego roli w składzie trzyosobowym.

W przypadkach wątpliwych należałoby zatem stawiać na składy trójkowe, bo co trzy głowy, to nie jedna.

W każdym razie rozwiązywanie dylematów, czy w danej sprawie ma orzekać sąd jednoosobowy czy trójkowy, jest w rękach sędziów, a zwłaszcza prezesów sądów.